Drzonek: Politycy PO wciąż nie rozumieją, o co tak naprawdę chodzi
- Wydaje się, że jest to taka podręcznikowa reakcja na kryzys. Możemy domniemywać, że władze dowiedziały się, że czekają nas kolejne rewelacje w aferze podsłuchowej - ocenia dla czytelników Interii dymisje w rządzie premier Kopacz politolog dr hab. Maciej Drzonek z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Podczas dzisiejszej wieczornej konferencji prasowej szefowa rządu Ewa Kopacz poinformowała o licznych dymisjach, jakie złożyli jej współpracownicy. Powiedziała też, że z funkcji Marszałka Sejmu zrezygnuje Radosław Sikorski.
- Pani premier nie powiedziała przecież, że dymisjonuje Bartosza Arłukowicza, bo nie wyszedł mu pakiet onkologiczny, albo ministra Biernata, bo polska reprezentacja w piłkę nożną mogłaby grać lepiej - zwraca uwagę ekspert i podkreśla, że to wszystko wskazuje na fakt, że rezygnacje są powiązane z aferą podsłuchową.
Premier rządu czy Platformy?
Politolog wrócił także uwagę na akcentowanie roli Platformy Obywatelskiej zarówno przez Ewę Kopacz jak i Radosława Sikorskiego. - Mam wrażenie, że politycy PO wciąż nie rozumieją, o co tak naprawdę chodzi w tym, czym się zajmują albo czym zajmować się powinni. Przede wszystkim chodzi o dbanie o interes państwa, a nie o interes takiej czy innej partii politycznej - podkreślił dr Drzonek.
Ekspert zaznaczył, że premier przepraszała za błędy Platformy Obywatelskiej i w imieniu Platformy Obywatelskiej, pomimo że występowała jako premier polskiego rządu. - Marszałek Sikorski przeszedł samego siebie, bo powiedział, że będzie dbał o interes Platformy Obywatelskiej, a nie Polski. Przecież jest Marszałkiem Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej. Miałem nadzieję, że ta dymisja jest związana z tym, że na sercu Radosława Sikorskiego leży dobro państwa a nie partii - powiedział politolog.
Skoro dymisje są związane z afera taśmową, dlaczego mają miejsce dopiero teraz? Jak stwierdził dr Drzonek, może to mieć związek z pewną kalkulacją PO: wcześniejsze "czystki" mogłyby negatywnie wpłynąć na kampanię wyborczą prezydenta Komorowskiego. W obliczu "przegranych zawodów" kandydata popieranego przez Platformę, teraz obserwujemy "próbę ratunku". Jednocześnie ekspert zaznaczył, że w "zdrowo funkcjonującym państwie" takie dymisje miałyby miejsce już w zeszłym roku, po publikacji części nagrań.
- Jeśli mimo wszystko rezygnacje mają służyć temu, żeby państwo funkcjonowało w praktyce, a nie tylko w teorii, to są to dobre decyzje - podsumował.