Czarne chmury nad jednym z najważniejszych urzędników w PIP
Jak dowiedziała się Interia, łódzka prokuratura zainteresowała się Robertem Pietrzakiem, kierownikiem Sekcji Kontroli Wewnętrznej w Państwowej Inspekcji Pracy. - Wszczęto śledztwo o składanie fałszywych zeznań - przekazał nam Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Główny zainteresowany sprawy komentować nie chce. Jak słyszymy w kuluarach, Pietrzak to osoba, której metody pracy budzą kontrowersje wśród inspektorów. Głośno jest także o jego wykładach.
Sekcja Kontroli Wewnętrznej Głównego Inspektoratu Pracy to jedna z najważniejszych komórek organizacyjnych w całej PIP. Inspektorzy, którzy do niej należą, mają bowiem za zadanie kontrolować swoich kolegów z jednostek rozsianych po całej Polsce. Jak wynika z regulaminu organizacyjnego GIP, mogą m.in. badać skargi na działalność dyrektorów, wicedyrektorów i pozostałych kierowników, dokumentację z kontroli, czy sprawdzać poszczególne jednostki organizacyjne pod kątem finansowym.
- Sekcja stwierdza uchybienia, opisuje je i przekazuje głównemu inspektorowi pracy. A on decyduje o wszczęciu postępowania dyscyplinarnego - tłumaczy jeden z informatorów Interii. - W ostatnich latach zdarzały się nawet, w mojej ocenie nieprawidłowe, decyzje o natychmiastowych zwolnieniach - dodaje.
W ramach swojej pracy kierownik sekcji, czyli Robert Pietrzak, jest zobowiązany przedstawić szefowej PIP "sprawozdanie z wykonania rocznego planu kontroli wewnętrznych za ubiegły rok kalendarzowy, w terminie do dnia 15 lutego". Jak mówią nasi rozmówcy, musi doskonale wywiązywać się ze swoich obowiązków, bo jest bardzo docenianym pracownikiem.
Przykłady? Chociaż w ubiegłym roku Pietrzaka miało nie być przez kilka miesięcy w firmie, uzyskał nagrodę "za szczególne osiągnięcia w pracy". Chodzi o 8,5 tys. zł ekstra, czyli sporą sumę pieniędzy, o której marzy wielu inspektorów. - Ludzie są wściekli. Najwidoczniej podczas swojej nieobecności był bardzo skuteczny - nie kryje poirytowania jeden z doświadczonych inspektorów pracy.
Z informacji, które uzyskała Interia, wynika, że Robert Pietrzak miał się potknąć podczas sprawy dotyczącej jednego z kontrolowanych przez siebie inspektorów. Ten był na tyle zmotywowany, że zdecydował się złożyć doniesienie do prokuratury. To chyba pierwszy taki przypadek w PIP, bo zazwyczaj ludzie boją się skarżyć na przełożonych. - Chodzi o byłego wojskowego, który "idzie jak czołg", kiedy załatwia swoje sprawy - usłyszeliśmy w kuluarach Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi.
W rozmowie z Interią śledczy potwierdzają nasze nieoficjalne informacje. - W ramach czynności sprawdzających przyjęto zawiadomienie o przestępstwie od Jerzego S. i wszczęto śledztwo o składanie fałszywych zeznań. Do popełnienia przestępstwa miało dojść w trakcie postępowania toczącego się przed VIII Wydziałem Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Okręgowego w Łodzi - powiedział Interii prokurator Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Doniesienie złożył pełnomocnik łódzkiego inspektora, który poczuł się skrzywdzony przez Pietrzaka. - Dotyczyło pomówień ze strony pana Roberta P., co do rzetelności kontroli prowadzonych przez zawiadamiającego - wyjaśnia Kopania. - Podczas zeznań składanych przed sądem pojawiły się również wątki dotyczące stosowania rzekomego mobbingu wobec składającego doniesienie - dodaje.
Jak usłyszeliśmy w prokuraturze, śledczy cały czas są na etapie gromadzenia materiału dowodowego, więc sprawę należałoby uznać za rozwojową.
- Mamy dokumentację, informacje, akta postępowania, które toczyło się przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Czekamy na dokumenty z Państwowej Inspekcji Pracy, gromadzimy materiał dowodowy - usłyszeliśmy od rzecznika łódzkiej prokuratury okręgowej. - Postępowanie toczy się w sprawie, więc nikt jeszcze nie usłyszał zarzutów. Na pewno konieczne będą przesłuchania. Bez dodatkowych danych nie jesteśmy w stanie ocenić sprawy - podkreśla Kopania.
Z naszych informacji wynika, że postępowanie dotyczące Roberta Pietrzaka to twardy orzech do zgryzienia dla głównej inspektor pracy. Do tej pory informacje o działaniach prokuratury były więc trzymane w największej tajemnicy. Dlaczego to tak duży problem?
Nie chodzi tylko o to, że Robert Pietrzak to bliski współpracownik ścisłego kierownictwa firmy działającej na rzecz ochrony pracy: Katarzyny Łażewskiej-Hrycko i jej zastępcy, Dariusza Mińkowskiego. Zgodnie z ustawą o PIP, stanowisko inspektora może zajmować osoba, która "nie była karana za umyślne przestępstwo lub umyślne przestępstwo skarbowe".
Chociaż wśród swoich kolegów Robert Pietrzak nie cieszy się najlepszą opinią, bo uchodzi za specjalistę od "zbierania haków", czynnie angażuje się w działalność urzędu. Jest także jednym z wykładowców Ośrodka Szkolenia Państwowej Inspekcji Pracy im. prof. Jana Rosnera we Wrocławiu. Uczy tam... etyki. Jak ustaliła Interia, ostatnio wykładał na aplikacji inspektorskiej nr 85.
- Został wykładowcą ze względu na bliską relację z Dariuszem Mińkowskim, który rządzi naszym obiektem we Wrocławiu. Zastępca głównego inspektora pracy ma wpływ na tamtejsze kadry - mówi jedno z naszych źródeł. Czy to dobry wybór? - dopytujemy. - Etyka i Pietrzak to oksymoron: coś jak młoda staruszka czy gorący lód - bez wahania odpowiada nasz rozmówca.
Faktem jest, że w Państwowej Inspekcji Pracy nie ma chyba inspektora, który nie miałby czegoś do powiedzenia o kierowniku Sekcji Kontroli Wewnętrznej. Z pewnością jest głośno także o jego wykładach. Część doświadczonych inspektorów pracy jest oburzona ich treścią.
- Podczas swoich wystąpień chwalił się własnymi osiągnięciami w zakresie śledzenia inspektorów. Mówił też młodym ludziom, bardzo ocennie i negatywnie, o pracujących w urzędzie - słyszymy w PIP. - Opowiadał, że 30 proc. się do czegokolwiek nadaje, są potrzebni instytucji. A bez reszty firma mogłaby sobie poradzić. To bardzo zbulwersowało nasze środowisko - podkreśla kolejny z naszych rozmówców.
Wątpliwości budzą metody stosowane przez Roberta Pietrzaka. Jak usłyszeliśmy, zdarzało się nawet, że występował do urzędów skarbowych, aby dowiedzieć się czegoś o dochodach poszczególnych inspektorów. W świetle Regulaminu kontroli wewnętrznej PIP, który widziała Interia, takie działania są bezprawne.
Co do powiedzenia o zawiadomieniu i zainteresowaniu śledczych ma główny zainteresowany? - Nie znam sprawy, nie mam nic do powiedzenia - w rozmowie z Interią ucina Robert Pietrzak. Z inspektorem Jerzym S. nie udało nam się skontaktować. Nie odpowiadał na SMS-y, ani nie odbierał telefonów.
Jakub Szczepański