Państwowa Inspekcja Pracy stoi na straży bezpieczeństwa, higieny pracy oraz legalności zatrudnienia. Urząd, za pośrednictwem swoich inspektorów, może skontrolować niemal każdego. Pracodawca zawinił? Wtedy musi przygotować się na karę. Zgodnie z ustawą chodzi o kwoty od tysiąca do dwóch tysięcy złotych. Odmowa przyjęcia mandatu karnego kończy się wnioskiem do sądu. Jeśli już tam trafi, osoba zatrudniająca musi liczyć się z grzywną sięgającą nawet 30 tys. zł. W listopadzie pisaliśmy o wytycznych i ustnych poleceniach kierownictwa PIP, które domaga się wysokich kar dla łamiących prawo. Zwłaszcza zakaz handlu w niedzielę. Jak podaliśmy, przynajmniej w Okręgowym Inspektoracie Pracy w Łodzi szefostwo naciskało na swoich inspektorów. "Więcej mandatów i najlepiej wyższych niż 1000 zł" - pisał do swojego zespołu jeden z nadinspektorów. Związkowcy idą na noże Po tekście, który opublikowaliśmy w Interii w listopadzie, sprawę wysokości mandatów nakładanych przez inspektorów pracy podjęli działacze ze Związku Zawodowego Pracowników PIP. Są oburzeni. Uważają, że odgórnie narzucane kwoty mandatów to ingerencja w ich - zagwarantowaną ustawowo - niezależność. Nie tylko zwrócili się bezpośrednio do Katarzyny Łażewskiej-Hrycko, ale ujawnili także oficjalne polecenia z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Krakowie. "Jeżeli w ocenie inspektora pracy istnieją okoliczności mogące mieć wpływ na złagodzenie kary (tj. mandat niższy niż 1500 zł), inspektor powinien skierować wniosek o ukaranie do sądu, który może również zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary lub odstąpić od jej wymierzenia. Powyższe ustalenia dotyczą również kontroli związanych z problematyką zakazu handlu w niedzielę" - w piśmie z 14 czerwca 2022 r. stwierdził Józef Bajdel, szef Okręgowego Inspektoratu Pracy w Krakowie. Według związkowców takie zachowanie jest niedopuszczalne, a nawet niezgodne z prawem: Realizacja przekazanych przez Zastępcę Głównego Inspektora Pracy poleceń doprowadziła w praktyce do przyjęcia minimalnej kwoty mandatu w wysokości nie niższej niż 1 500 zł, wbrew obowiązującym przepisom sankcyjnym" - czytamy. Spór między działaczami występującymi w interesie pracowników PIP a szefową urzędu trwał kilka miesięcy. Ostatnia odpowiedź Katarzyny Łażewskiej-Hrycko jest datowana na 10 lutego. W żadnym z pism główna inspektor pracy nie zaprzecza udzielonym wytycznym. Przyznaje, że domagała się wzmożonych kontroli w związku z łamaniem handlu w niedzielę. Jak napisała związkowcom, jej zastępca faktycznie zwracał się do okręgowych inspektorów pracy. "Dariusz Mińkowski zwrócił uwagę okręgowym inspektorom pracy, że ich nadzór nad postępowaniami w sprawach o wykroczenia (...) jest niewystarczający i polecił im podjęcie odpowiednich środków zaradczych" - pisze związkowcom Katarzyna Łażewska-Hrycko. "Sprawa do prokuratury" W korespondencji ze Związkiem Zawodowym Pracowników PIP główna inspektor pracy powołuje się na ustawę o PIP. Eksperci, z którymi kilka miesięcy temu rozmawiała Interia, trzymają jednak stronę związkowców. - Jeśli inspektor jako organ będzie wymierzał niższe kary, to będzie podstawa, żeby go ukarać? Przypomnę tylko, że inspektor pracy ma prawo, żeby adekwatnie do stanu faktycznego wymierzać karę przewidzianą w ustawie. Takie funkcjonowanie instytucji (jak opisane przez Interię - red.) pokazuje, że państwo się psuje - stwierdził prof. Jacek Męcina, jeden z członków Rady Ochrony Pracy, które wytyczne kierownictwa PIP nazywa "przymusem". - To nie jest dobra metoda, żeby odgórnie nakazywać wykrywalność czy wysokość mandatów. Albo są uchybienia w działalności pracodawców, albo nie. To pochodna działalności pracodawcy, trudno więc mówić o odgórnym dekretowaniu - przekazał nam dr hab. Michał Raczkowski z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego Tym razem, żeby rozstrzygnąć spór, zwróciliśmy do jednego z praktyków. Tadeusz Jan Zając piastował stanowisko głównego inspektora pracy dwukrotnie. Najpierw w latach 1999-2001, a później w latach 2008-2011. Co ma do powiedzenia o praktykach stosowanych obecnie w urzędzie Katarzyny Łażewskiej-Hrycko? - To się nie mieści w głowie! Kiedy byłem szefem inspekcji, niedopuszczalna była sytuacja, w której ktoś mógłby chociaż sugerować wysokość mandatu. Inspektor jest samodzielnym organem - podkreśla Zając. - Ta sprawa nadaje się do prokuratury. Jeśli ktokolwiek, czy to główny inspektor pracy, jego zastępcy czy osoby działające w imieniu kierownictwa próbują wpływać na orzecznictwo to bezprawie - uważa były szef PIP. Jakub Szczepański