Brudziński: Sikorski chce IV Rzeszy
Z wczorajszego wystąpienia Radka Sikorskiego dowiedzieliśmy się, że gwarantem polskiego bezpieczeństwa jest powrót do IV Rzeszy, do hegemonii Berlina i Niemiec - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Joachim Brudziński.
- Oczekuję natychmiastowej reakcji premiera i w najlepszym przypadku natychmiastowej dymisji Sikorskiego, jeśli podtrzyma tezy wygłoszone w Berlinie. Podmiotowa rola państwa polskiego została wczoraj przez Sikorskiego zdezawuowana. Radzę, by spakował walizki, wrócił do Waszyngtonu i zajął się pisaniem pamiętników - dodaje.
Konrad Piasecki: Joachim Brudziński, szef Komitetu Wykonawczego Prawa i Sprawiedliwości i, jak mniemam, wierny syn Kościoła katolickiego.
Joachim Brudziński: - Od chrztu świętego.
I co wierny syn robi, gdy słyszy, że Episkopat nie poprze pomysłu przywrócenia kary śmierci?
- Jako wierny syn świętego i powszechnego Kościoła Rzymsko-Katolickiego wsłuchuję się z wielką uwagą w głos hierarchów Episkopatu. Przyjmuję je, ale też zdaję sobie sprawę, że Episkopat, część hierarchów mówi z racji - bo taka ich rola, a wręcz obowiązek - pobudek moralnych i religijnych, a ja jestem politykiem i jako polityk czytam ze zrozumieniem również katechizm Kościoła katolickiego i w tym katechizmie znajduję zdanie, że Kościół nie wyklucza kary śmierci z tym zastrzeżeniem, że tylko w tych wypadkach, kiedy jest ona jedynym skutecznym sposobem ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem i w związku z tym Prawo i Sprawiedliwość w najbliższym czasie przedstawi nowelizację Kodeksu Karnego dopuszczającą karę śmierci, ale tylko i wyłącznie w takim wymiarze, o jakim wspomina Kościół katolicki w swoim nauczaniu.
Rozumiem, że żaden głos Kościoła dzisiaj nie zmieni waszego zdania i nie odciągnie was od tej decyzji?
- Ale ja się zgadzam z tymi głosami mojego Kościoła, moich hierarchów i moich biskupów, bo jest dla mnie oczywistym, że nikt nie ma prawa, nie będąc dawcą życia, tego życia odbierać w sposób pochopny, nieroztropny, czy kierowany jakąś chęcią wendety czy zemsty, ale też jako polityk i odpowiedzialny człowiek dostrzegam takie sytuacje, gdzie państwa demokratyczne, cywilizowane nie radzą sobie ze zbrodniarzami, u których nie stwierdzono choroby.
Uważa pan, że Polska jest takim krajem, który nie radzi sobie ze zbrodniarzami?
- Tak. Wielokrotnie byliśmy tego świadkami mając poczucie olbrzymiej niesprawiedliwości.
A widział pan kiedyś statystyki dotyczące zabójstw w Polsce? Ile ich jest przeciętnie rocznie?
- Widziałem statystyki mówiące o tym, że dzisiaj przeciętny okres pobytu w więzieniu morderców - niejednokrotnie morderców dopuszczających się odrażających zbrodni na dzieciach, wielokrotnych morderców - to jest, uśredniając oczywiście, 7 lat. Natomiast, również uśredniając, okres pobytu w więzieniu sprawcy pobicia ze skutkiem śmiertelnym, a de facto mordu, to jest 3,5 roku. I mam poczucie dużej niesprawiedliwości, bo dzisiaj rodziny ofiar łożą z własnych kieszeni na utrzymanie całkiem wygodnego i dobrego życia w polskich więzieniach, które są więzieniami na miarę XXI wieku w wielu wypadkach, łożą na utrzymanie mordercy, który wychodząc na przepustkę dopuszcza się kolejnego mordu.
Błagam pana, to jest naprawdę demagogia. Mówienie o świetnych warunkach w polskich więzieniach dla morderców, którzy wychodzą na przepustki. Wiemy doskonale, że sprawcy najcięższych morderstw i najbardziej okrutnych, nigdy nie wychodzą z więzień.
- Rozczula mnie troska pana redaktora o tych morderców, ale proszę mi pozwolić nie zgodzić się z tą troską.
To nie jest troska o humanitarne wartości. Uważam, że w XXI wieku w UE, przy spadającej ilości zabójstw, możemy sobie wreszcie powiedzieć, że kara śmierci jest tak niehumanitarna, że cywilizowany naród uznaje, że są inne sposoby na powstrzymanie fali morderstw i zabójstw.
- Jest to prawo pana redaktora do takiej oceny. Ta troska, to wzruszenie do tych morderców, jakoś mnie nie wzrusza. Ja takiej troski nie podzielam.
Ja mówię o wartościach, a nie o mordercach.
- A mnie, panie redaktorze, interesują te wartości, które towarzyszą rodzinom tych odrażających mordów i zabójstw, którzy niejednokrotnie muszą patrzeć, jak sprawca tych mordów wychodzi na wolność, na przepustkę i dokonuje kolejnego morderstwa.
I uważa pan, że one z większą sympatią będą patrzyły na wieszanie? A pan jest zwolennikiem jakiego sposobu wykonywania tej kary śmierci? Wieszania czy krzesła elektrycznego?
- Tym razem pan redaktor uprawia demagogię i próbuje sprowadzić rozmowę do poziomu niskich instynktów. My nie mówimy o wendetcie, nie mówimy o zemście, nie mówimy o mordowaniu, łamaniu kołem, czy torturowaniu. Mówimy o tym, że w uzasadnionych, bardzo wyjątkowych wypadkach, państwo cywilizowane i demokratyczne, powinno mieć prawo chronienia innych obywateli przed jednostkami o wypaczonych psychikach, charakterach, z którymi sobie nie radzą psychiatrzy nie stwierdzając choroby psychicznej, co podkreślam bardzo wyraźnie. Dlatego ta kara powinna być karą odstraszającą i dozwoloną w naprawdę wyjątkowych, jednostkowych sytuacjach.
W ramach odstraszania państwo powinno wieszać czy sadzać przestępców na krześle elektrycznym?
- Tego typu dywagacje pozostawiam panu redaktorowi i wszystkim miłośnikom takich tygodników, jak onegdaj Urbanowy "Zły", czy innych. Wie pan, nie namówi mnie pan na tego typu rozmowę, bo ona jest zupełnie bez sensu. Przedstawimy nowelizację kodeksu karnego.
Uważam, że zupełnie bez sensu jest składanie takich propozycji w sytuacji, kiedy Polska jest w Radzie Europejskiej, Unii Europejskiej. Doskonale wiemy, że bycie w UE wyklucza stosowanie kary śmierci.
- Dla mnie pobyt w UE nie jest wartością samą w sobie. To jest też ciekawy przykład tego, co wczoraj mogliśmy...
Ważniejsza od kary śmierci, niż Unia Europejska?
- Ważniejsza jest podmiotowa rola państwa narodowego, a niestety w dniu wczorajszym została ona zdezawuowana wypowiedziami naszego ministra spraw zagranicznych. To jest tak naprawdę dzisiaj największy problem. Największym problemem jest to, że premier polskiego rządu przed wysoką izbą, przed polskim parlamentem, w majestacie polskiego Sejmu, nie był w stanie wydusić z siebie jednego zdania na temat roli i miejsca Polski we współczesnym świecie. Natomiast mówi o tym ochoczo na łamach "Rzeczpospolitej" i w Berlinie minister spraw zagranicznych, krytykując rolę państwa.
A prezes PiS-u mówi, że szef MSZ-u oddaje dobrowolnie to, za co w przeszłości wielu Polaków oddało życie w walce.
- Bo oddaje.
Co oddaje?
- Dokładnie to pan minister Sikorski uczynił. Jeżeli z jego wywiadu i z tego wystąpienia w Berlinie - co prawda troszeczkę łagodniejszego - dowiadujemy się, że dzisiaj tak naprawdę gwarantem polskiego bezpieczeństwa jest powrót do IV Rzeszy i dominującej roli, hegemonii Berlina i Niemiec, że dzisiaj ministra Sikorskiego bardziej od rosyjskich rakiet i czołgów przeraża wizja bezczynności Niemiec, jeżeli w rosyjskiej telewizji jakiś rosyjski - nie chciałbym powiedzieć "ruski" - półgłówek mówi, że Rosja sąsiaduje z Niemcami, a Polska i inne kraje Europy Środkowej to takie wąskie cieśniny.
To może półgłówkami nie należy się przejmować. Natomiast IV Rzesza to także pańska licentia poetica.
- No wie pan, jak tak odczytuję ten apel ministra Sikorskiego, żeby oddając znaczną część uprawnień de facto Berlinowi, jeżeli postuluje wprowadzenie jednolitej unijnej listy wyborczej w wyborach do europarlamentu, to będziemy mieli w Parlamencie Europejskim różnego rodzaju Cicioliny, Cohn-Benditów i innych...
Cohn-Benditów to i tak mamy.
- No wie pan, no i tak mamy, tylko że będziemy ich mieli w zdecydowanie większym nadmiarze, redukując reprezentacje państw narodowych. Jeżeli postuluje większą rolę komisarzy unijnych, to ja tutaj, w moim Szczecinie, przypominam, co zrobiła pani komisarz Neelie Kroes, odrzucając pomoc publiczną dla polskich stoczni.
Krótko mówiąc, zarzuca pan Radosławowi Sikorskiemu, że dopuścił się zdrady.
- Panie redaktorze, krótko mówiąc, oczekuję natychmiastowej reakcji polskiego premiera i w najłagodniejszym wymiarze po prostu dymisji Radosława Sikorskiego, jeżeli pod tymi tezami, które Radosław Sikorski wczoraj w Berlinie wypowiedział, pan premier Donald Tusk się nie podpisuje.
Czyli najłagodniejsza - dymisja, a najostrzejsza?
- No, panie redaktorze, ja myślę, że dobrze byłoby, jakby Radosław Sikorski po prostu się spakował i wrócił do Waszyngtonu i zajął się pisaniem pamiętników, bo czyniłby wtedy znacznie mniejsze szkody polskiej polityce, zarówno tej w wymiarze wewnętrznym, jak i zewnętrznym.