Radosław Sikorski podczas swojego wystąpienia "Polska i przyszłość Europy" na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej wyjaśniał, że bliższa współpraca w ramach UE ma być odpowiedzią na kryzys. Wzywał Niemcy do obrony strefy euro, której upadek zdefiniował jako największe zagrożenie dla Polski. Szef polskiej dyplomacji ocenił, że jeśli KE ma odgrywać rolę nadzorcy gospodarczego, komisarze powinni być autentycznymi liderami, obdarzonymi autorytetem, osobowością, charyzmą - wszystko po to, by byli "prawdziwymi reprezentantami interesów europejskich". Zdaniem szefa polskiego MSZ, Komisja Europejska musi być mniejsza, by pracować efektywniej. Obecnie liczy ona 27 członków, po jednym z każdego państwa członkowskiego. Według wizji nakreślonej przez ministra, komisarze sprawowaliby urząd rotacyjnie, dzięki czemu każde państwo UE miałoby w czasie swej kadencji przedstawiciela w KE. - Im więcej władzy oddamy europejskim instytucjom, tym więcej powinny mieć demokratycznej legitymacji. Drakońskie uprawnienia do nadzorowania budżetów krajowych powinny być użyte tylko za zgodą Parlamentu Europejskiego - mówił Sikorski. Minister zaproponował też, by powstała ogólnoeuropejska, ponadnarodowa lista kandydatów do Parlamentu Europejskiego oraz by PE miał siedzibę w jednym miejscu. Obecnie posiedzenia są organizowane w Strasburgu i Brukseli. - Moglibyśmy również połączyć stanowiska prezydenta Rady Europejskiej i szefa Komisji Europejskiej - powiedział Sikorski. Jednocześnie zastrzegł, że przy wzmocnieniu instytucji UE w gestii państw członkowskich nadal pozostawałby sprawy dotyczące tożsamości narodowej, kultury, religii, stylu życia, moralności, a także wysokości podatków, w tym VAT. Jak podkreślił, w Unii mogą funkcjonować obok siebie kraje różniące się godzinami pracy czy prawem rodzinnym. Sikorski powiedział, że trudności w strefie euro nie wynikają z rozszerzenia UE, jak się niekiedy sugeruje. - Rozszerzenie przyczyniło się do wzrostu i dobrobytu w całej Europie - podkreślił. Zwrócił uwagę, że eksport 15 krajów UE do 10 państw, które przystąpiły do Wspólnoty w 2004 r., niemal podwoił się w ciągu 10 lat. I tak Wielka Brytania - mówił Sikorski - zwiększyła eksport do 10 państw Europy Środkowo-Wschodniej z 2,2 mld euro w 1993 roku do 10 mld euro w zeszłym roku. W przypadku Niemiec był to skok z 15 do 95 mld euro. Szef MSZ podkreślił, że całkowity poziom wymiany handlowej między "15" a nową "10" wyniósł w zeszłym roku 222 mld euro (w porównaniu do 51 mld w 1995 r.). - To porządna suma. Podejrzewam, że podtrzymała jedno czy dwa miejsca pracy w "starej Europie" - mówił polski minister. Jego zdaniem UE boryka się obecnie z kryzysem nie tyko zadłużenia, ale przede wszystkim zaufania, a dokładniej - wiarygodności w oczach inwestorów. Apelował o przyznanie rynkom prawa do wątpienia w wiarygodność strefy euro. Przypomniał przy tym, że kraje UE łamały ponad 60 razy ustalenia Paktu Stabilności i Wzrostu. Jeżeli problemem jest wiarygodność, to odpowiedzią powinno być przywrócenie wiarygodności - zaznaczył. Jak dodał, jeśli kraje Unii nie chcą ryzykować demontażu UE, pozostaje wybór między głębszą integracją a upadkiem. Minister Sikorski mówił też o Polsce. Podkreślał, że nasz kraj nie jest dla Wspólnoty źródłem problemów, ale rozwiązań na skalę europejską. Przypomniał o sukcesie transformacji ustrojowej w Polsce, zwrócił też uwagę, że pomagały nam różne kraje, w tym USA, Wielka Brytania, Francja. - Doceniamy silne i hojne wsparcie, a także solidarność, której doświadczyliśmy od Niemiec w ciągu dwóch ostatnich dekad - dodał. Podziękował za nie w języku niemieckim - "jako polityk i jako Polak". Minister za największe dziś zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski uznał "nie terroryzm, nie talibów, z pewnością nie niemieckie czołgi, (...) nawet nie rosyjskie pociski, których rozmieszczeniem w pobliżu granic UE groził prezydent (Rosji Dmitrij) Miedwiediew. Największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa i dobrobytu Polski byłby upadek strefy euro". Jak dodał Sikorski, oczekuje od Niemiec, że dla dobra zarówno Polski, jak i Niemiec, Berlin pomoże przetrwać i dalej prosperować strefie euro. Zwrócił się do swego niemieckiego odpowiednika Guido Westerwellego: Dobrze wie pan, że nikt inny nie jest w stanie tego zrobić. - Prawdopodobnie będę pierwszym ministrem spraw zagranicznych, który tak mówi, ale to powiem: mniej się obawiam niemieckiej siły, niż zaczynam bać się niemieckiej bezczynności - mówił. Sikorski przekonywał, że jeśli kraje UE będą działać wspólnie, Unia może stać się supermocarstwem, a w równoprawnym partnerstwie z USA - zachować siłę i przywództwo Zachodu. Przestrzegł przy tym, że UE stoi na krawędzi przepaści i - jak mówił - jest to najstraszniejsza chwila jego urzędowania na stanowisku szefa MSZ. Sikorski zaznaczył, że przyszłe pokolenia będą osądzać obecnych przywódców za ich działania lub ich brak. - Czy położymy fundamenty pod dekady świetności, czy będziemy się uchylać od odpowiedzialności i zgodzimy się na upadek? Jako Polak i Europejczyk mówię tu, w Berlinie: czas na działanie jest teraz - oświadczył.