"Wszyscy zabici byli powołani jeszcze w pierwszym tygodniu mobilizacji we wrześniu, a pierwsze informacje o zabitych pojawiły się 4 października. Średnio 'mobik' (zmobilizowany) trafia na Ukrainę w ciągu siedmiu dni. Zdarzały się i przypadki ekspresowe, gdy mobik trafiał na Ukrainę na trzeci dzień po mobilizacji" - pisze InfromNapalm. "Po 12 dniach od mobilizacji mobik ginie w Ukrainie. Na froncie spędzą ok. czterech dni" - dodaje, bazując na analizie dostępnych, cząstkowych danych. Przeanalizowano wszystkie przypadki Ukraiński projekt przeanalizował 29 potwierdzonych przypadków śmierci zmobilizowanych w ciągu miesiąca od powołania do wojska. Przypomina przy tym, że rosyjskie władze, ogłaszając 21 września mobilizację, zapewniały, że wszyscy poborowi przejdą odpowiednie przeszkolenie. Takie - jak zaznaczają eksperci - powinno trwać przynajmniej dwa miesiące. Rosyjski portal Mediazona ustalił dane o 41 osobach, które zginęły (na froncie, ale także przed dotarciem do niego, np. na poligonach) w ciągu pierwszego miesiąca "częściowej mobilizacji". Niezależny portal Meduza 14 października podawał przykładowe informacje o zabitych wojskowych z wrześniowej mobilizacji. Lista zabitych - bez przeszkolenia 28-letni Aleksiej Martynow z Moskwy - powołany 23 września, zginął - 10 października. Nikita i Mikołaj spod Moskwy - zmobilizowani 23 września. Pierwszy zginął 7 października, drugi został ranny i 10 października trafił do szpitala wojskowego w obwodzie ługańskim. Według relacji ocalałego przeszkolenia przed wysłaniem na front nie odbyli. Andriej Nikiforow, adwokat z Petersburga, zginął na froncie pod Lisiczańskiem 7 października. Został zmobilizowany 25 września. Pięciu mieszkańców obwodu czelabińskiego zginęło na froncie do 13 października (wtedy poinformowano o ich śmierci). Zmobilizowani pod koniec września. Przeszkolenia nie odbyli. Jewgienij Bizajew z Krasnoturjinska w obwodzie swierdłowskim zginął 10 października. Zmobilizowany - 28 września. Jeden z wielu raportów Analitycy rosyjskiego niezależnego projektu śledczego Conflict Intelligence Team, również oceniają "średnią długość życia" zmobilizowanego na ok. dwa tygodnie. Zaznaczają przy tym, że w ostatnich dniach w mediach społecznościowych pojawiła się duża ilość nagrań z "mobikami", którzy trafili do niewoli. "A skoro jest dużo jeńców, to znaczy, że duża jest także liczba zabitych. Ilu ich jest dokładnie, nie wiadomo" - zauważył Rusłan Lewijew z CIT. Pełnych danych na temat strat wśród mobilizowanych Rosjanie nie publikują, podobnie jak wcześniej nie informowali o zabitych w regularnej armii. Informacje w mediach niezależnych to cząstkowe dane, które są ustalane np. na podstawie informacji z frontu lub publikacji o pogrzebach. Niektóre śmierci potwierdziły wojskowe komendy uzupełnień, inne - krewni zabitych. Przed wysłaniem na front (zarówno do obwodu chersońskiego, jak i ługańskiego) jak wynika z ustaleń dziennikarzy, zmobilizowani trafiają do obozu szkoleniowego w Dżankoju na okupowanym Krymie, skąd są wysyłani na front południowy, albo do obwodów biełgorodzkiego lub rostowskiego, skąd trafiają na wschód Ukrainy. Niektórzy są z obwodu ługańskiego przerzucani pod Chersoń. Z relacji, do których docierają media niezależne, wynika, że zmobilizowani są nieprzygotowani do walki na froncie i często nie wiedzą, co mają robić, jak walczyć. Jak zaznaczają eksperci, sytuacja poborowych może się różnić w różnych regionach i jednostkach. Niektórzy trafiają do obozów szkoleniowych, gdzie odbywają przygotowanie do walki. Problemy Rosjan z wyposażeniem Rzecznik Kremla przyznał ostatnio, że "są problemy" z wyposażeniem zmobilizowanych żołnierzy, lecz będą one "energicznie rozwiązywane". W mediach ukazało się wiele publikacji o tym, że zmobilizowani sami muszą kupować ciepłą odzież, śpiwory czy kamizelki kuloodporne, a z powodu mobilizacji ich ceny w Rosji bardzo wzrosły. InformNapalm zaznacza jednak, że "rosyjskie społeczeństwo bez problemu masowo idzie na wojnę przeciwko Ukrainie", a w większości przypadków poborowi pokornie podporządkowują się wezwaniom (nawet jeśli są one sprzeczne z warunkami ogłoszonymi przez władze) do komend uzupełnień, a potem - rozkazom. Ogłaszając mobilizację 21 września, Władimir Putin i jego minister obrony Siergiej Szojgu mówili, że powołanych ma być 300 tys. osób. O jej oficjalnym "zakończeniu" Szojgu poinformował Putina w piątek. Analitycy są bardzo sceptyczni co do zapewnień i nie uważają jej za wiążącą. Zaznaczają, że tzw. częściowa mobilizacja (która w wielu miejscach miała formę obław i łapanek) została wprowadzona dekretem (który nie zawierał ani danych o liczbach, ani o datach) i w związku z tym nie może być zakończona po prostu oświadczeniem prezydenta, lecz także - poprzez dekret. Jak oceniają, w związku z rozpoczęciem 1 listopada planowej jesiennej kampanii poborowej, mobilizacja może zostać na pewien czas wstrzymana, a potem znowu zostanie wznowiona.