Co powinni zrobić Polacy wracający z Włoch w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa? - Jeżeli wracamy z tych północnych rejonów, one są przez ECDC określone jako ryzykowny teren, wtedy powinniśmy sprawdzić, czy się czujemy dobrze czy nie, czy mamy temperaturę czy nie. Jeżeli mamy temperaturę 38 stopni, kaszlemy, duszno nam, zgłaszamy się do oddziału zakaźnego. Nie na SOR, nie do POZ-u, nie na izbę przyjęć - do oddziału zakaźnego - tłumaczył w Porannej rozmowie w RMF FM minister zdrowia Łukasz Szumowski. - Nie chodzi o kichnięcie dwa razy, tylko o grypowe objawy - dodał. Co powinni zrobić ci, którzy chcieliby w najbliższym czasie pojechać do Włoch na narty? - Te rejony są w tej chwili uznane za ryzykowne. Nie zalecamy wyjazdów - oświadczył szef resortu zdrowia. Robert Mazurek: Panie ministrze, gdzie pan był na nartach w tym roku? Łukasz Szumowski: - Byłem we Włoszech. To jak pan wrócił z tych Włoch, to co? Pan się przebadał, zbadał, poszedł na kwarantannę? - Ani się nie przebadałem, ani się nie zbadałem, nie poszedłem na kwarantannę - poszedłem do pracy... I rozsiewa pan. - ...i kontrolowałem swój stan - aczkolwiek to był jeszcze czas, kiedy nie było tzw. czerwonej strefy we Włoszech. A jak dzisiaj wraca się z Włoch, z nart, z wypoczynku, od przyjaciół, gdziekolwiek, nie tylko z tych rejonów z północy, ale z Rzymu, Wenecji, to co? - Procedura jest w tej chwili taka, że jeżeli wracamy z tych północnych rejonów - one są przez ECDC, czyli europejską agencję, która zajmuje się rozprzestrzenianiem się chorób zakaźnych, określone jako ryzykowny teren - wtedy powinniśmy, po pierwsze, sprawdzić, czy się czujemy dobrze, czy nie, czy mamy temperaturę, czy nie - jeżeli mamy temperaturę 38 stopni, kaszlemy, duszno nam: zgłaszamy się do oddziału zakaźnego - nie na SOR, nie do POZ, nie na izbę przyjęć - do oddziału zakaźnego. Czyli jeśli ktoś wrócił z Włoch i źle się czuje, i ma jakieś objawy przeziębienia, grypy i tak dalej... - ...ale takie poważne - bo to nie chodzi o kichnięcie dwa razy, tylko o takie grypowe objawy. ...to ma iść prosto na oddział zakaźny... - Tak. ...i powiedzieć: "Byłem... - ...we Włoszech, kaszlę, mam temperaturę 38, przebadajcie mnie państwo". W większości przypadków oczywiście będzie to pewnie grypa czy paragrypa - ale chcemy, żeby taka osoba trafiała bezpośrednio na oddział zakaźny. Pan Jonasz z Tarnowa pyta, czy może jechać teraz na narty do Włoch? - Nie zalecamy. Te rejony są w tej chwili przez ECDC uznane za ryzykowne, nie zalecamy wyjazdów. I ja też nie zalecam, panie Jonaszu z Tarnowa, ma pan bliżej w polskie góry i tyle. A mówiąc poważnie: czy my jesteśmy gotowi na koronawirusa? Pan odpowie, że jesteśmy, a ja panu od razu zacytuję panią Dorotę Gałczyńską-Zych, dyrektor Szpitala Bielańskiego, która w "Rzeczpospolitej" grzmiała wczoraj, że przygotowani jesteśmy tylko na papierze. - Jeżeli pani dyrektor jest nieprzygotowana, to nie wypełnia rozporządzenia ministra zdrowia - bo przypominam, że każdy dyrektor powinien być zaopatrzony w środki ochrony osobistej w odpowiednim stopniu. Ale zważywszy właśnie na to, że nie wszyscy dyrektorzy niestety wypełniają swoje obowiązki poważnie - uruchomiliśmy Agencję Rezerw Materiałowych, wszystkie szpitale, gdzie są oddziały zakaźne, dzisiaj mogą uzupełnić swoje zapasy - tyle, ile potrzebują. Czy są jakieś procedury, bo pan mówi: jesteśmy przygotowani w ten sposób, że mamy maseczki, rękawiczki, tego typu rzeczy. Ale czy są jakieś procedury? Czy wiadomo, co zrobić, jeśli zamelduje się pierwszy obywatel, u którego w szpitalu stwierdzą (koronawirusa - red.)? - Są procedury na lotniskach, procedury w oddziałach zakaźnych. Od trzech tygodni albo nawet dłużej oddziały zakaźne - zgodnie z rozporządzeniem Narodowego Funduszu Zdrowia - przyjmują bez skierowania wszystkie osoby, które wracają z rejonów dużego ryzyka, które mają objawy. Mamy wdrożone testy w laboratoriach, uruchomiamy kolejne sześć laboratoriów. Jest pan absolutnie pewny, że koronawirus się w Polsce pojawi. Sam pan mówi, że jest to kwestia dni. - Na pewno. I to pewnie nie jeden, ale kilka przypadków, bo jak wiemy, nasi rodacy wracają z rejonu, który jest objęty alertem. Ferie się skończyły, przyjeżdżają Polacy i koronawirus? - Tak. Jak już będzie ten koronawirus, to mamy popaść w panikę, że mamy dżumę i koniec, mamy spisywać testamenty? - Nie. Eksperci mówią: 80 proc. przebiega w sposób łagodny lub bezobjawowy. I tak jak w grypie chorują poważnie osoby starsze, osoby chore, osoby, które mają inne choroby: onkologiczne, dializy, które mają powyżej 80. roku życia. Jak zawsze. Można umrzeć na zapalenie płuc bez koronawirusa. - Umiera w tej chwili w Polsce duża grupa osób na grypę. Panie profesorze, jest pan profesorem medycyny, ja wiem, że to pytanie będzie wywoływało uśmieszek, ale zadam je poważnie. Czy alkohol pomaga w zwalczaniu koronawirusa? I pan się śmieje... - Oczywiście, że pomaga. Powinniśmy myć ręce środkami dezynfekującymi. Koniaku szkoda na ręce... Proszę państwa, wódki nie spożywamy do ustnie, tylko do rąk. - Jeżeli myjemy ręce środkami dezynfekcyjnymi - to pomaga. Ale również szare mydło bardzo dobrze to robi. Mycie rąk, niedotykanie twarzy, jeżeli rozmawiamy w dużych skupiskach ludzi, to półtora metra czy dwa metry jest tą granicą, gdzie jest bezpiecznie. To są takie działania, które są znane. Powiedzmy naszym słuchaczom - alkohol albo szare mydło - co już tam państwo wolą, to państwa sprawa oczywiście. Wie pan, że we Włoszech brakuje maseczek, a w Polsce w internecie sprzedaje się je jako antywirusowe? Pomagają? - Nie wiem właśnie, czy też doustnie czy na ręce. Niech się pan nie wygłupia - takie maseczki zakrywające, takie białe. - One nie pomagają, one nie zabezpieczają przed wirusem, one nie zabezpieczają przed zachorowaniem. Naprawdę nie pomagają? - Naprawdę nie pomagają. To po co ludzie je noszą? - Nie wiem. Kiedyś w Chinach i na całym świecie azjatyckim noszono je głównie z powodu smogu i z powodu pewnej kultury, która tam jest. Natomiast WHO nie zaleca, eksperci nie zalecają. Marszałek Grodzki, profesor, pulmonolog, lekarz przecież, pisze na Twitterze, że w obronie przed wirusem "ważne jest, aby często dezynfekować ręce" - tu się panowie zgadzają - "i nosić maseczki, gdy jesteśmy zakatarzeni lub czujemy się grypowo. Senat reaguje szybko. Nakazałem rozmieścić w Senacie pojemniki do dezynfekcji i maseczki". - Nie widziałem ani jednego senatora w maseczce jako żywo, a mamy sezon grypy. Może nikt nie jest zakatarzony? - Może. To po co maseczki? Jakby ktoś był zakatarzony. Pan marszałek broni Senat przed koronawirusem. - A przed grypą? Panie profesorze, pan się nie przejmuje koronawirusem. - Żeby była jasność - ja się przyjmuję koronawirusem. Naprawdę się przejmujemy koronawirusem. Dzisiaj będzie pan rozmawiał z prezydentem. - Tak. Dlaczego? Dlatego, że grypę znamy. To jest ta różnica. Ludzie pytają: "no dobrze, pan mówi, że to jest zachorowanie takie, jak na grypę". Tak, ryzyko śmierci jest podobne do grypy, owszem. Tylko koronawirusa, tego konkretnie, my nie znamy jeszcze. Panie ministrze, w tym tygodniu Senat ma się zająć ustawą budżetową. Znowu wróci temat 2 miliardów na onkologię. Tym razem nie z mediów, ale skądinąd senatorowie opozycyjni chcą dać na onkologię. Niech mi pan nie powie, że panu by się dwa miliardy dodatkowe nie przydały. - Ja to pytanie słyszę już jak mantrę powtarzaną - "czy przydałyby mi się 2 miliardy?". 2,7 (mld zł - red.) mi się przydało, które dostałem naprawdę. Przypominam, że nikt nie proponował do tej pory żadnych pieniędzy na onkologię. Nie było żadnego ustrukturyzowanego strumienia, na co na onkologii, gdzie na onkologię. Przydałyby się panu czy nie? - Na co? Na onkologię. Np. na Narodową Strategię Onkologiczną. - Mam. Na Narodową Strategię Onkologiczną mamy zabezpieczone 5,2 mld. Dostałem 2,7 mld z budżetu. To są pieniądze realne, konkretne, które nigdy do tej pory do NFZ-u nie trafiły. To jest pytanie z gatunku tego, czy na kulturę wydajemy pieniądze czy na onkologię? Czy na drogi czy na onkologię? Myślę, że to są pytania nielogiczne... Na propagandę czy na onkologię. Ale zostawmy... Opracowanie: Jonasz Jasnorzewski,Karol Pawłowicki,Maciej Nycz,Joanna Potocka,Edyta Bieńczak