Rebelianci Huti od kilku tygodni prowadzą ataki w stronę amerykańskich i brytyjskich statków. We wtorek podano, że brytyjski statek handlowy został zaatakowany niedaleko portowego miasta Hodejda u wybrzeży Jemenu. W incydencie nikt nie został ranny, a okręt kontynuował podróż. Od początku przypuszczano, że za jego ostrzał odpowiedzialni są członkowie Huti. W późniejszym oświadczeniu, przywódca rebeliantów przyznał się do wystrzelenia dwóch rakiet w stronę statków handlowych. Mimo że grupa zaznaczała, że prowadzi walkę tylko ze statkami izraelskimi i sprzyjającymi im oddziałami Stanów Zjednoczonych i Anglii, to okazuje się, że w ostatnim ataku ucierpiał okręt grecki. W wyniku uderzenia rakiety, Star Nasia doznał uszkodzeń. Jednakże nie ucierpiał nikt z członków załogi. Podobno okręt przewoził amerykański węgiel do Indii. Niespokojnie na Morzu Czerwonym. Rebelianci Huti zapowiedzieli eskalacje działań Ataki znacznie utrudniły wymianę handlową na Morzu Czerwonym, zmuszając statki do wybrania innych, okrężnych dróg morskich. Abdul Malik al-Houthi, przywódca Huti, w telewizyjnym oświadczeniu przekazał, że jego grupa nie zamierza zaprzestać ataków dopóki ich żądania nie zostaną spełnione. "Grupa będzie starała się coraz bardziej eskalować, jeśli barbarzyńska i brutalna agresja na Gazę, wraz z oblężeniem narodu palestyńskiego, nie ustanie" - zacytowała agencja Reuters. Podkreślił, że Palestyńczycy zamieszkujący objęte wojną obszary nie mają dostępu do lekarstw i ciągle odmawia się im pomocy. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!