1 września kończy się kadencja Jana Klaty na stanowisku dyrektora Starego Teatru w Krakowie. Zastąpi go Marek Mikos. Klata nie ukrywa rozgoryczenia. "Dla PiS najgroźniejsi nie są ci najbardziej radykalni, tylko tacy, którzy próbują analizować narodowe pęknięcie i jakoś je fastrygować. Budować mosty, próbować rozmowy za pomocą wielkich, na nowo odczytanych tekstów. Właśnie dlatego Stary Teatr musiał zostać rozwalony, dla przykładu" - mówi Jan Klata "Newsweekowi". Klata uważa, że od początku "wiadomo było", że Stary ma zostać "pozamiatany przez obóz prawicy". "Nie mogę wyjść ze zdumienia, że mając tyle czasu na znalezienie mojego prawomyślnego następcy, całe cztery lata, tak koncertowo tę robotę spartolili. Jest koniec sierpnia 2017, na Boga, a oni właściwie nikogo nie mają" - uważa ustępujący dyrektor. Być może nawiązuje do faktu, że Michał Gieleta, który miał być dyrektorem artystycznym (funkcjonującym pod Mikosem), jednak nim nie będzie. Jan Klata ujawnia, że Piotr Gliński powiedział aktorom, że "nie ma zgody jego obozu politycznego na kolejną kadencję Klaty". "Po prostu, rozkaz z KC" - kwituje. Klata wspomina pierwszą i ostatnią wizytę Glińskiego - jako ministra - w Starym: "Wił się wtedy jak piskorz, aby nie dać się sfotografować pod wiszącym nad schodami transparentem 'Nie lękajcie się!', to było hasło naszego teatru w tamtym sezonie. Był łaskaw się wyrazić: 'Niech pan ściągnie tę szmatę'". "Ta ekipa doskonale wie, jak coś spieprzyć, ale kompletnie nie wie, jak zbudować. Wie, że musi wyeliminować stare elity, ale gdzie są nowe? Kto będzie nową elitą w Starym Teatrze? Kto będzie nową elitą w kulturze, gdzie te zastępy wielce wybitnych, a niepodległych, wyklętych dotąd twórców? Czy nieszczęsny Wencel zastąpi Miłosza?" - pyta Jan Klata. Więcej w "Newsweeku"