Pierwsze sygnały zauważył Günther Nausch 12 grudnia 2014. Boja pomiarowa przy w Basenie Arkońskim wykazała wpływ mas wody o niespodziewanie dużej zawartości soli. System pomiarów służy do obserwacji wymiany wód między Morzem Bałtyckim a Morzem Północnym, także temperatury i zasolenia wody na głębokości dwóch i 43 metrów. Przez satelitę dane przekazywane są do Instytutu Badawczego Morza Bałtyckiego im. Leibniza w Warnemuende (IOW). Niedługo po otrzymaniu danych Nausch i jego koledzy byli pewni: doszło właśnie do największego od 60 lat wlewu słonej wody, trzeciego co do wielkości od początku zapisów w 1880 roku. Bez wlewów Bałtyk byłby martwym morzem Zastrzyk ten poprzedziły wyjątkowo sprzyjające warunki atmosferyczne. - Jesienią przez trzy tygodnie wiały wiatry wschodnie, które wypychały wody z Bałtyku. Poziom wód obniżył się wyraźnie, do 60 cm poniżej normalnego stanu - wyjaśnia Günther Nausch z IOW. - Od 5 grudnia wiatr się odwrócił i przez dłuższy okres sztormowe wiatry wiały z zachodu i północnego zachodu transportując zasolone i zasobne w tlen wody z Morza Północnego - dodaje.Są to wody powierzchniowe, o wysokim stężeniu soli, ale też dobrze natlenione. Z racji wysokiego stężenia soli opadają na większe, zawsze uboższe w tlen głębokości. Tylko taki wlew jest dla Morza Bałtyckiego szansą dotlenienia położonych głębiej warstw wody. Uczeni, tak jak Günther Nausch, mają nadzieję, że wróci dzięki temu życie w tzw. martwych strefach. - Natlenienie podnosi szanse przetrwania populacji ryb takich jak dorsz - cieszy się niemiecki uczony. - Dorsz pozostaje w średnich warstwach wody, które muszą mieć odpowiednie zasolenie, natlenienie i temperaturę. Jeżeli wartości te nie zostaną utrzymane, dorsz nie przetrwa - tłumaczy Nausch. Słodkowodny Bałtyk Do Bałtyku wpływają masy słodkiej wody. Przede wszystkim dlatego, że wpada do niego więcej wody deszczowej, niż wyparowuje; słodką wodę wnoszą też rzeki. Zawartość soli w Bałtyku jest więc bardzo niska - od 0,3 do 1,8 procent. Dla porównania - w Morzu Północnym jest to 3,5 procent. Z racji nachylenia dna Bałtyku, zawartość soli w wodzie zmniejsza się jeszcze z zachodu na wschód i to wyraźnie. Ogromny problem - parafina Substancją, która najbardziej zanieczyszcza obecnie wybrzeża Morza Bałtyckiego i Morza Północnego jest parafina - twierdzi Monika Breuch-Moritz z niemieckiego Federalnego Urzędu Żeglugi i Hydrografii (BSH) przedstawiając raport o stanie tych mórz. Parafina stała się nawet większym problemem niż ropa naftowa. W dwóch trzecich za zanieczyszczenia wybrzeży Bałtyku i Morza Północnego odpowiada parafina pochodząca z impregnacji papieru, tekstyliów, drewna, także z przedsiębiorstw produkujących lekarstwa i kosmetyki. Z dala pod wybrzeży jeszcze wolno opróżniać zbiorniki z parafiną. Są więc opróżniane i klejąca substancja ląduje najczęściej na wybrzeżach, gdzie może na przykład skleić pióra ptakom, by wymienić tylko jedno z zagrożeń. Problem odnotowały już także polskie plaże. Morza Północne coraz cieplejsze BSH zarejestrował także w Morzu Północnym najwyższą od 1969 roku temperaturę. Ze 11,4 stopniami Celsjusza temperatura wody podwyższyła się o jakieś 1,5 stopnia. Wzrost temperatur wpływa negatywnie na natlenienie wód.Günther Nausch koncentruje się teraz jednak na Bałtyku i jego niespodziewanym zasoleniu. Wlew był tak intensywny, że jego efekty mogą być odczuwalne przez dobre trzy lata, ma nadzieję uczony. W sumie wlały się do Bałtyku cztery megatony soli. W kolejnych miesiącach naukowcy IOW będą badali rozprzestrzenianie się tych mas słonej wody i ich oddziaływanie.Dobrze wiedzą natomiast, jak ospały jest cały system: zanim słodka woda, która wpływa do Morza Bałtyckiego rzekami, opuści je w kierunku Morza Północnego, mija jakieś 30 lat.Karin Jäger / Elżbieta Stasik, Redakcja Polska Deutsche Welle