Rodzice dowożący dzieci do Szkoły Podstawowej nr 109 im. Batalionów Chłopskich na terenie dzielnicy Wawer w Warszawie muszą radzić sobie ze sporym problemem, który powstał po ostatniej decyzji proboszcza. Od września nie mogą już za darmo korzystać z leżącego zaledwie 200 metrów dalej parafialnego parkingu. Alternatywy brak, bo w okolicy placówki nie ma bezpiecznego miejsca na zatrzymanie samochodu. W pobliżu podstawówki jest jeszcze skromny parking przy sklepie spożywczym. Zdesperowanym rodzicom zostało już tylko nielegalne stawanie na poboczu. "Przy szkole na 850 uczniów jest dosłownie pięć miejsc parkingowych" - cytuje matkę ucznia wyborcza.pl. Mieszkańcy osiedla Zerzeń nie są w stanie zrozumieć postawy księdza, który za parkowanie na liczącym setkę miejsc przykościelnym placu każe teraz sobie słono płacić. Zarządzające parkingiem władze parafii nie chciały udostępnić terenu bezpłatnie zatrzymującym się tu na chwilę rodzicom, aby ci bez obaw mogli odprowadzić dziecko do szkoły. Aby zlikwidować proceder wykorzystywania parkingu w dni powszednie, wprowadzono abonament w wysokości od 150 do 250 zł za miesiąc (za wyszczególniony w cenniku "dowóz dzieci" obowiązuje ta niższa stawka). Gorzej mają kierowcy autobusów - ci muszą płacić po 400 zł miesięcznie. Za zgubienie karty parkingowej jest też kara - 50 zł. "To niebezpieczne. Teraz musimy odwozić dzieci pod samą szkołę, wyskakują na ruchliwą ulicę, może dojść do wypadku. Nie znam rodziców, którzy wykupili ten drogi abonament - mówi matka jednego z uczniów, cytowana przez "Super Express". Inny mieszkaniec dzielnicy uważa takie rozwiązanie za karygodne. "Jak nie opłaty za parking, to straż miejska, albo tak zwani miejscowi, którym przeszkadzają nasze samochody. Z samego rana na ulicy tworzy się korek i robi się armageddon" - denerwuje się pan Fryderyk. Parafia zerwała umowę z miastem. Urząd dzielnicy: Warunki nie do przyjęcia "Gazeta Wyborcza" postanowiła zwrócić się z pytaniem o powody wprowadzenia od września opłat za parkowanie bezpośrednio do proboszcza parafii Wniebowzięcia NMW. Ksiądz Krzysztof Waligóra odpisał redakcji, że było to konieczne ze względu na "utrzymanie porządku i bezpieczeństwa", a także aby "zapewnić miejsca parkingowe dla uczestników uroczystości religijnych". Podkreślił też, że płatny wjazd na parkingu ma zagwarantować "bezpieczeństwo dzieci". A poza tym "teren jest własnością parafii". Aby uciąć spekulacje dotyczące intencji kościelnych decydentów, 3 października na stronie parafii opublikowano nawet "Oświadczenie w sprawie korzystania z parkingu kościelnego". Wynika z niego, że od 2014 roku parafię obowiązywała umowa z miastem, ale została wypowiedziana z uwagi na - jak twierdzi duchowny - niewywiązywanie się z jej warunków przez drugą stronę. Zdaniem księdza parking był sprzątany nieregularnie lub z opóźnieniem. Parafia miała przez to wykonywać te prace sama i na własny koszt. Decyzją proboszcza umowa przestała więc obowiązywać w 2021 roku. Ale urzędnicy mają swoją wersję, w której nie zgadzają się z gospodarzem parafii. Aleksadra Słowińska z wawerskiego urzędu w rozmowie z redakcją "Wyborczej" przekonuje, że "dzielnica wywiązała się z zapisów umowy i utrzymywała porządek". Mimo podjęcia negocjacji z zarządcą parkingu nie udało się osiągnąć porozumienia, ponieważ "warunki finansowe zaproponowane przez parafię były nie do przyjęcia przez urząd dzielnicy". O jaką cenę chodziło? Według ustaleń gazety było to 24,5 tys. złotych miesięcznie. Lokalni włodarze starają się teraz o wydzierżawienie za niższą kwotę działki sąsiadującej ze szkołą, aby to tam rodzice mogli parkować odwożąc dzieci do szkoły. Czytaj też: Nowe stawki dopłat. Rolnicy dostaną więcej pieniędzy. Kiedy pierwsze wypłaty?