Obok przystanku na rondzie Grunwaldzkim i na Krowodrzy Górce stanęła specjalna instalacja. Swoim wyglądem przypomina meblościankę lub kupiecki stragan. Składa się z kilki drewnianych kwadratów połączonych ze sobą metalowymi prętami. Część z nich przeznaczona jest na siedziska, w pozostałych znajdują się niewielkie rośliny. Na czterech metalowych filarach zamontowano drewniany dach, który chroni wspomniane kwadraty. "To specjalna przestrzeń, gdzie stawi się czoło wyzwaniom w mieście, jakim jest rosnąca częstotliwość i intensywność fal upałów" - piszą w komunikacje krakowscy urzędnicy. I jak podkreślają, jest to pilotażowy projekt finansowany z unijnych pieniędzy. Kraków: "Dwie ławki na sześć osób w milionowym mieście to ponur żart" - Urzędnicy kolejny raz próbują nam wmówić, że wymyślają koło na nowo. Dwie ławki na sześć osób w milionowym mieście to ponury żart, który na pewno nie śmieszy tysięcy mieszkanek i mieszkańców czekających na tramwaj czy autobus. Nie jest to realna walka z upałami i zjawiskiem miejskiej wyspy ciepła. Widzimy, że ktoś wymyślił pijarową akcję, która ładnie będzie wyglądała w broszurach. To pozorowane działanie, bo tu nie ma co wymyślać innowacji - innowacja jest znana od lat i nazywa się drzewo. A tych w ostatnich latach wycięto w Krakowie lekką ręką dziesiątki tysięcy - mówi w rozmowie z Interią Maciej Fijak, redaktor naczelny portalu SmogLab i mieszkaniec działający w ramach Akcji Ratunkowej dla Krakowa. To właśnie "Akcja" zbadała ostatnio, jak nagrzewa się Kraków w upalne dni. W tym roku sprawdzono, jak nagrzewają się miejsca, w których mieszkańcy spędzają najwięcej czasu: przystanki komunikacyjne i parki. Przestrzeń bez drzew nagrzewała się nawet do 60 stopni Celsjusza. Z kolei miejsca, gdzie zasadzono drzewa, potrafiły utrzymać temperaturę około 30 stopni. - Kolejne upały pokazują, że powinniśmy te drzewa traktować jako dobro strategiczne, jako element twardej infrastruktury, jak droga czy wodociąg. Infrastruktury, która pomaga nam po prostu przetrwać, a nie jak zbędny element każdej inwestycji, który trzeba wyciąć - dodaje Fijak. Negatywnie o pomyśle "specjalnej przestrzeni" przy przystankach wypowiada się również Łukasz Maślona, miejski radny. - Upały, jak widać, dają się we znaki nie tylko mieszkańcom. Urzędnicy muszą jednak zrozumieć, że ludzie potrzebują prawdziwych drzew, a nie ich namiastki w postaci drewnianej sklejki wypełnionej rachityczną zielenią. Proponuję test. Niech pomysłodawcy usiądą sami w tej "klimatycznej" przestrzeni, wytrzymają godzinę i podzielą się z nami swoimi doświadczeniami. Będzie szybciej i bez marnowania pieniędzy. A tak poważnie rzecz ujmując, to takie instalacje jedynie ośmieszają niewątpliwy problem, jakim są zmiany klimatu i ich destrukcyjny wpływ na człowieka - mówi. - Oczywiście. Znacząco przyspiesza obieg pieniędzy w gospodarce. Na posadzeniu drzewa zarabia tylko szkółka i ogrodnik. A na zamienniku szkółka, ogrodnik, drwal przy wycince, stolarz przy składaniu i jeszcze autor pomysłu - komentuje ironicznie Tomasz Borejza, autor książki "Odwołać katastrofę. Rozmowy o klimacie, buncie i przyszłości Polski" oraz dziennikarz portalu SmogLab. Wycięto ponad 70 tys. drzew To nie pierwszy raz, kiedy władze Krakowa zaskakują mieszkańców swoim działaniem. Krakowianie zdecydowali w ramach budżetu obywatelskiego, że chcą więcej drzew na Rynku Głównym. Ze wstępnych analiz urzędników wynikało, że na centralnym placu Krakowa będzie można zasadzić blisko 30 drzew. Te miały zostać posadowione w ziemi w tzw. okienkach. W tym celu miano ściągnąć część płyty Rynku i odpowiednio przygotować grunt. Urzędnicy jednak, zamiast od razu zasadzić drzewa w ziemi, ustawili na centralnym placu Krakowa drzewa w doniczkach. Tłumaczyli to tym, że w ten sposób chcą przekonać mieszkańców do zieleni. Jeśli to się uda, przystąpią do nasadzeń. Tymczasem, jak wynika z urzędowych danych, od 2015 r. do marca 2024 r. wycięto w Krakowie 70,4 tys. drzew. Liczba ta nie obejmuje wyciętych drzew w ramach tzw. lex Szyszko. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl