Wywołało to radość zarówno wśród pieśniarzy, intelektualistów, jak i prostych Hindusów ze stanu Zachodni Bengal, z którego pochodził światowej sławy poeta, a którego tam uważa się za drugiego po Bogu. Aż do tego tygodnia około 2300 pieśni autorstwa laureata literackiej Nagrody Nobla w 1913 r. chroniło prawo autorskie przekazane ponad 80 lat temu uniwersytetowi Visva Bharati przez samego twórcę. Władze uniwersytetu zaakceptowały utratę praw do dzieł noblisty, lecz obawiają się ?licznych wypaczeń i nadużyć? w tym względzie. Nie wszyscy zgadzają się z opinią uczonych. Bengalski powieściopisarz Mani Shankar Mukherjee mówi: - Tagore znaczy dla mieszkańców Bengalu więcej niż Szekspir dla Anglików. A skoro dzieła Beethovena przetrwały bez ochrony praw autorskich, to samo może dotyczyć dzieł Tagore. Prawa autorskie przynależały uniwersytetowi do 1991 r. z możliwością przedłużenia ich o dekadę. Kolejna ich prolongata nie miała już szans ? rząd nie wyraził na nią zgody. Gorączka wokół Tagore zataczała coraz szersze kręgi: jeden z wydawców z Kalkuty zagroził, iż w przypadku przedłużenia uniwersytetowi spornych już praw, na znak protestu popełni samobójstwo. W zeszłym roku czwarta część sprzedanych w sklepach muzycznych Kalkuty kaset zawierała nagrania ? z pominięciem interpretacji uniwersyteckiej ? pieśni Tagore.