Byli partnerami w życiu prywatnym i zawodowym przez 12 lat. Najbardziej widowiskowe okazało się... rozstanie. W 1988 roku chińskie władze zgodziły się na ich ostatnią, nietypową akcję zatytułowaną "Kochankowie" (Lovers). Oboje chcieli przejść Wielki Chiński Mur, ale każdy z innego końca. Ulay (jego prawdziwe nazwisko to Frank Uwe Laysiepen) zaczął wtedy wyprawę od strony pustyni Gobi, Marina - od Morza Żółtego. Minęło półtora miesiąca, gdy spotkali się na środku Muru, ale spotkanie nie zakończyło się ślubem, choć takie były plany. Ulay był już związany z chińską tłumaczką, z którą spodziewał się dziecka. Wcześniej wieloletnia twórczość Ulaya z Mariną była określana jako pionierska, zaliczana nawet do klasyki historii sztuki współczesnej. Wspólnie stworzyli manifest życia artystycznego "Art Vital". Żyli bez przerwy w ruchu, podróżowali vanem po Europie, podejmowali ryzyko, całkowicie zdawali się na przypadek. Po rozstaniu nie utrzymywali jednak kontaktów przez całe lata. Spotkali się dopiero w roku 2010, gdy Ulay nieoczekiwanie pojawił się na wystawie "The Artist Is Present" w Nowym Jorku. Każdy ze zwiedzających mógł wówczas spędzić minutę z Mariną Abramović w milczeniu. Przyszedł i usiadł naprzeciwko niej. Artystka chwyciła go za ręce. Po śmierci Ulaya Marina Abramović napisała na Facebooku, że był "wyjątkowym artystą i człowiekiem", że będzie go "bardzo brakować" i że "z wielkim smutkiem przyjęła informację" o jego śmierci. Jeszcze niedawno mówiła w rozmowie z "Wysokimi Obcasami": "Teraz z Ulayem się przyjaźnimy. Będziemy pisać książkę o tym, co przeżyliśmy razem. Martwię się o niego, bo jest bardzo chory, stracił na wadze, skóra i kości. Kocham go. I właśnie takie jest życie. Dziwne uczucie ta miłość, potrafi odejść i potrafi wrócić". Już jednak nie wróci.