Zaginął po imprezie nad Wisłą. Czekają na niego żona i córka

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
1
Udostępnij

Ma 23 lata. Jest mężem i ojcem rocznej córeczki. W przyszłości chce zostać aktorem. Od kilku tygodni jego przyszłość stoi pod znakiem zapytania. Mateusz Kłodnicki zaginął po imprezie nad Wisłą. Materiał "Interwencji".

23-letni Mateusz Kłodnicki zaginął 23 kwietnia w Warszawie
23-letni Mateusz Kłodnicki zaginął 23 kwietnia w WarszawieInterwencja Polsat

Jest 23 kwietnia tego roku. Wieczór. Około godziny dziewiętnastej pan Mateusz wychodzi z domu. Idzie na spacer. Po drodze spotyka swoją znajomą. Razem ruszają w kierunku Wisły.

- Z moich doświadczeń i obserwacji wynika, że coś się tutaj zadziało o czym ona wie i nie chce nam tej prawdy powiedzieć - uważa Katarzyna Czerwińska z portalu Zaginieni Cała Polska.

- Co mnie zszokowało, zdziwiło, wytrąciło z równowagi, to jej tłumaczenie dlaczego nie odbierała telefonu i nie odpisywała na wiadomości, a brzmiało ono: bo nie lubię rozmawiać. Tak brzmiało wytłumaczenie - mówi reporterowi "Interwencji" Michalina Kłodnicka, żona pana Mateusza.

Awantura i bójka nad Wisłą

Jak udało nam się ustalić, około dwudziestej pan Mateusz i jego znajoma pojawiają się nad brzegiem Wisły. Spotykają tam grupę imprezujących młodych ludzi. Nie znają ich. Tego wieczoru widzą ich pierwszy raz w życiu. Mimo to, postanawiają przyłączyć się do zabawy.

- Doszło wówczas tam do niejednej awantury, niejednej bójka, z jakim skutkiem, z jakim zakończeniem - niestety nie wiem. Mateusz w takiej bójce uczestniczył. Nikt nie potrafi powiedzieć w którą stronę poszedł. Kiedy wyszedł. Czy on opuścił tę Wisłę, czy oni wyszli pierwsi - opowiada Katarzyna Czerwińska z Zaginieni Cała Polska.

Z naszych ustaleń wynika, że pan Mateusz opuszcza imprezę około północy. Idzie wzdłuż plaży w kierunku centrum miasta. Znajoma, z którą przyszedł, przez dłuższą chwilę nie zauważa jego nieobecności. Znajoma pana Mateusza unika kontaktu z dziennikarzami.

- Czy jest w stanie jakoś rozsądnie wyjaśnić do czego tam doszło? Dlaczego straciła Mateusza z oczu i kiedy?

- Nie odpowiedziała na żadne z podobnych pytań - mówi Michalina Kłodnicka, żona zaginionego Mateusza.

- Nie do końca wydaje mi się, żeby mówiła prawdę - dodaje Wiktoria Branicz, przyjaciółka zaginionego.

Policja kazała czekać

Tymczasem następnego dnia po zaginięciu mężczyzny, przypadkowy przechodzień odnalazł jego telefon. Leżał w trawie w pobliżu Mostu Świętokrzyskiego. Działał. Nie był uszkodzony czy zmoczony.

- Kiedy wieczorem okazało się, że został znaleziony jego telefon, to mnie naprawdę coś... ja stwierdziłam, że w niedzielę natychmiast idziemy na komisariat policji, dlatego że nie wierzyłam, że on gdzieś tam zabalował - wspomina Dorota Gęsiorska, teściowa zaginionego.

- Powiedzieli, że to po upływie 72 godzin, że jeśli nie pojawi się w pracy, to mogą się tym zainteresować - mówi Michalina Kłodnicka.

Policja przyjęła zgłoszenie o zaginięciu po trzech dniach, do dziś na miejsce, gdzie znaleziono telefon pana Mateusza nie sprowadzono psów tropiących.

- Jeżeli będzie taka konieczność, jak najbardziej użyjemy ich. Skoro do tej pory nie zostały użyte, wychodzi na to, że nie było takiej potrzeby - informuje Irmina Sulich z Komendy Stołecznej Policji.

- Byłam tutaj codziennie i nie widziałam ruchów policji na miejscu. Podobno była łódź z sonarem, mogło mnie to ominąć oczywiście, natomiast ja jej nie widziałam. Prosiliśmy o zadysponowanie nurka. Natomiast też policja go nie zadysponowała. Pani policjantka w rozmowie ze mną powiedziała, że oni wiedzą co mają robić - opowiada Katarzyna Czerwińska.

"Daj znać, że żyjesz"

Według wiedzy Michaliny Kłodnickiej łódź z sonarem pojawiła się na miejscu ponad tydzień po zaginięciu jej męża.

Poszukiwania mężczyzny na dużą skalę zorganizowali przyjaciele i rodzina mężczyzny. Rozwieszono setki plakatów z jego wizerunkiem, w pobliżu Wisły szukało go kilkadziesiąt osób.

Być może prawdę o tym, co stało się z Mateuszem zna jego znajoma lub inni uczestnicy imprezy nad Wisłą. Jak się dowiedzieliśmy, żadnego z nich nie przesłuchano przy użyciu tzw. wykrywacza kłamstw.

- Przy zaginięciach kategorii trzeciej nie używamy takich wykrywaczy. Natomiast codziennie wykonywane są czynności, które zmierzają do ustalenia miejsca pobytu, codziennie wykonują czynności - zapewnia Irmina Sulich ze stołecznej policji.

- Kategoria zaginięcia jest dalej trzecia, co jest jakąś kompletną bzdurą: czekamy, aż wypłynie, będzie taniej. Myślę, że dali ciała na początku i teraz starają się nieudolnie to ukryć - komentuje Katarzyna Czerwińska z portalu Zaginieni Cała Polska.

- Daj znać, że żyjesz. Marysia za tobą bardzo tęskni. Na każdy dzwonek reaguje, wołając "tata".  Marzy, żeby wreszcie za drzwiami pojawił się jej tata - apeluje Michalina Kłodnicka.

Tajemnicze zaginięcie Polaka we Francji
Polsat News
emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
1
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
1
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Przejdź na