Jest 23 kwietnia tego roku. Wieczór. Około godziny dziewiętnastej pan Mateusz wychodzi z domu. Idzie na spacer. Po drodze spotyka swoją znajomą. Razem ruszają w kierunku Wisły. - Z moich doświadczeń i obserwacji wynika, że coś się tutaj zadziało o czym ona wie i nie chce nam tej prawdy powiedzieć - uważa Katarzyna Czerwińska z portalu Zaginieni Cała Polska. - Co mnie zszokowało, zdziwiło, wytrąciło z równowagi, to jej tłumaczenie dlaczego nie odbierała telefonu i nie odpisywała na wiadomości, a brzmiało ono: bo nie lubię rozmawiać. Tak brzmiało wytłumaczenie - mówi reporterowi "Interwencji" Michalina Kłodnicka, żona pana Mateusza. Awantura i bójka nad Wisłą Jak udało nam się ustalić, około dwudziestej pan Mateusz i jego znajoma pojawiają się nad brzegiem Wisły. Spotykają tam grupę imprezujących młodych ludzi. Nie znają ich. Tego wieczoru widzą ich pierwszy raz w życiu. Mimo to, postanawiają przyłączyć się do zabawy. - Doszło wówczas tam do niejednej awantury, niejednej bójka, z jakim skutkiem, z jakim zakończeniem - niestety nie wiem. Mateusz w takiej bójce uczestniczył. Nikt nie potrafi powiedzieć w którą stronę poszedł. Kiedy wyszedł. Czy on opuścił tę Wisłę, czy oni wyszli pierwsi - opowiada Katarzyna Czerwińska z Zaginieni Cała Polska. Z naszych ustaleń wynika, że pan Mateusz opuszcza imprezę około północy. Idzie wzdłuż plaży w kierunku centrum miasta. Znajoma, z którą przyszedł, przez dłuższą chwilę nie zauważa jego nieobecności. Znajoma pana Mateusza unika kontaktu z dziennikarzami. - Czy jest w stanie jakoś rozsądnie wyjaśnić do czego tam doszło? Dlaczego straciła Mateusza z oczu i kiedy? - Nie odpowiedziała na żadne z podobnych pytań - mówi Michalina Kłodnicka, żona zaginionego Mateusza. - Nie do końca wydaje mi się, żeby mówiła prawdę - dodaje Wiktoria Branicz, przyjaciółka zaginionego. Policja kazała czekać Tymczasem następnego dnia po zaginięciu mężczyzny, przypadkowy przechodzień odnalazł jego telefon. Leżał w trawie w pobliżu Mostu Świętokrzyskiego. Działał. Nie był uszkodzony czy zmoczony. - Kiedy wieczorem okazało się, że został znaleziony jego telefon, to mnie naprawdę coś... ja stwierdziłam, że w niedzielę natychmiast idziemy na komisariat policji, dlatego że nie wierzyłam, że on gdzieś tam zabalował - wspomina Dorota Gęsiorska, teściowa zaginionego. - Powiedzieli, że to po upływie 72 godzin, że jeśli nie pojawi się w pracy, to mogą się tym zainteresować - mówi Michalina Kłodnicka. Policja przyjęła zgłoszenie o zaginięciu po trzech dniach, do dziś na miejsce, gdzie znaleziono telefon pana Mateusza nie sprowadzono psów tropiących. - Jeżeli będzie taka konieczność, jak najbardziej użyjemy ich. Skoro do tej pory nie zostały użyte, wychodzi na to, że nie było takiej potrzeby - informuje Irmina Sulich z Komendy Stołecznej Policji. - Byłam tutaj codziennie i nie widziałam ruchów policji na miejscu. Podobno była łódź z sonarem, mogło mnie to ominąć oczywiście, natomiast ja jej nie widziałam. Prosiliśmy o zadysponowanie nurka. Natomiast też policja go nie zadysponowała. Pani policjantka w rozmowie ze mną powiedziała, że oni wiedzą co mają robić - opowiada Katarzyna Czerwińska. "Daj znać, że żyjesz" Według wiedzy Michaliny Kłodnickiej łódź z sonarem pojawiła się na miejscu ponad tydzień po zaginięciu jej męża. Poszukiwania mężczyzny na dużą skalę zorganizowali przyjaciele i rodzina mężczyzny. Rozwieszono setki plakatów z jego wizerunkiem, w pobliżu Wisły szukało go kilkadziesiąt osób. Być może prawdę o tym, co stało się z Mateuszem zna jego znajoma lub inni uczestnicy imprezy nad Wisłą. Jak się dowiedzieliśmy, żadnego z nich nie przesłuchano przy użyciu tzw. wykrywacza kłamstw. - Przy zaginięciach kategorii trzeciej nie używamy takich wykrywaczy. Natomiast codziennie wykonywane są czynności, które zmierzają do ustalenia miejsca pobytu, codziennie wykonują czynności - zapewnia Irmina Sulich ze stołecznej policji. - Kategoria zaginięcia jest dalej trzecia, co jest jakąś kompletną bzdurą: czekamy, aż wypłynie, będzie taniej. Myślę, że dali ciała na początku i teraz starają się nieudolnie to ukryć - komentuje Katarzyna Czerwińska z portalu Zaginieni Cała Polska. - Daj znać, że żyjesz. Marysia za tobą bardzo tęskni. Na każdy dzwonek reaguje, wołając "tata". Marzy, żeby wreszcie za drzwiami pojawił się jej tata - apeluje Michalina Kłodnicka.