62-Roman Piskorz z Piotrkowa Trybunalskiego, były sanitariusz "erki", mieszka w oficynie kamienicy, która od siedmiu lat - z powodu złego stanu technicznego - wyłączona jest z użytkowania. Budynek jest rozwalającą się ruderą. Wraz z byłą partnerką mieszka w 19-metrowy pokoju. "Nie idzie się dogadać" - Mieszkałem w kamienicy, ale jak nastał nowy administrator, to za chińskiego boga nie idzie się dogadać. Powiedział, że będzie remontował całą kamienicę, cały pion, więc przewekslował nas tu na czas remontu - mówi "Interwencji" Roman Piskorz. - Oni po prostu przeszli z głównego budynku do tamtego i podpisali umowę na to mieszkanie i to nie jedną, tylko tam jest chyba pięć umów, to były takie umowy na zasadzie po pół roku - twierdzi Robert Blada, administrator kamienicy. - Umowa jest podpisana nie z panem Piskorzem, przeprowadzając nas tutaj pan Blada podpisał umowę ze mną. Romek ma umowy na czas nieokreślony na mieszkanie nr 14 w kamienicy - odpowiada Małgorzata Gaworczyk, która dzieli lokal z panem Romanem. Po wyłączeniu z użytkowania oficyny przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego właściciel kamienicy był zobowiązany znaleźć lokatorom mieszkania zastępcze. Na posesji pozostał tylko pan Roman i pani Małgorzata. Ponieważ nie otrzymywali mieszkania, po kilku latach takiej egzystencji sprawą zajęła się prokuratura i sąd. Budynek powinien być wyburzony - Oficyna nie powinna już stać. W 2014 roku po stwierdzeniu złego stanu technicznego wyłączyliśmy ten budynek z użytkowania decyzją administracyjną. Zapadło postanowienie o nałożenie 5 tys. zł grzywny, w celu przymuszenia. Karę można nałożyć jednokrotnie - tłumaczy Waldemar Gumienny, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Piotrkowa Trybunalskiego. - Pan Piskorz do 2019 roku, z tego co wiemy, nie otrzymał jakiejś takiej konkretnej propozycji. W 2020 roku w grudniu sąd wydał postanowienie, że przydział lokalu dla tej rodziny nie leży w gestii administratora - informuje Zofia Antoszczyk, dyrektor MOPR w Piotrkowie Trybunalskim. - Policja i prokuratura prowadziła sprawę, że ich narażam na niebezpieczeństwo, bo mieszkają w budynku, który jest wyłączony z użytkowania. Nie narażam, dlatego że skończyła się umowa - mówi Robert Blada, administrator kamienicy. "Nie mamy się gdzie podziać" - Oni uważają, że my tu mieszkamy na własne życzenie, że ja sobie tutaj po prostu żyję, żeby w którymś momencie spaść albo żeby mi coś spadło na głowę - komentuje Roman Piskorz. Najpierw wiele lat zawieszenia, a wreszcie wyrok sądu, który jest niekorzystny dla mieszkańców rudery. Teraz muszą znaleźć nowe miejsce do życia. Pan Roman stara się o rentę socjalną, pani Małgorzata ma niewielkie, ale stałe dochody. Przyznają, że nie są już w konkubinacie, a mieszkają razem w jednym pokoju, bo po prostu nie mają gdzie się podziać. - Przyszło pismo, że jesteśmy planowani do umieszczenia nas w planowanej liście na mieszkanie socjalne na rok przyszły. I to będzie dopiero w styczniu - mówi pan Roman. - Miasto mi powiedziało, że jeżeli wezmę ze sobą pana Piskorza, to oni mi dadzą mieszkanie, bo ja mam stałe dochody. No i złożyłam oświadczenie, że będziemy prowadzić wspólne gospodarstwo domowe i pan Piskorz jest wpisany razem ze mną. Ja jako główny najemca, a on jako współlokator - wyjaśnia pani Małgorzata. - Pracowałem w pogotowiu, a później zaproponowano mi funkcję wiceprezesa do spraw organizacyjnych, czyli organizowanie akcji krwiodawstwa. Sam też jestem zasłużonym honorowym dawcą krwi. Oddałem jej ponad 300 litrów. Posiadam wszystkie trzy medale zasługi dla miasta ze złotym włącznie, gdzie złoty medal jest złożony jako wotum w piotrkowskim w kościele ojców Jezuitów u Matki Bożej Piotrkowskiej. Mam poczucie żalu, czuję się jak wyciśnięta cytryna, wyrzucona do śmieci - podsumowuje pan Roman.