Za, czyli przeciw
Wbrew prawu 9 lutego wojewoda podlaski wydał zgodę na budowę augustowskiej obwodnicy, która ma prowadzić przez Dolinę Rospudy. Konflikt ekologiczny zmienił się w polityczny, w którym rząd stoi na straconej pozycji.
Jeszcze kilkanaście dni temu sprawa estakady, która za trzy lata ma przeciąć Dolinę Rospudy, wydawała się jedynie konfliktem drogowców z ekologami. Dziś dzieli cały kraj, parlament, a nawet Prawo i Sprawiedliwość.
Mimo jednoznacznego stanowiska Brukseli, która stwierdziła, że budowanie obwodnicy na terenach objętych ochroną w ramach programu Natura 2000 jest niezgodne z prawem Unii Europejskiej, władze wyraziły zgodę na rozpoczęcie inwestycji.
- Nie możemy ulegać presji grupki zawieszonych na drzewach ekologów - stwierdził wicemarszałek Senatu Krzysztof Putra (PiS).
Jarosław Kaczyński unikał jednoznacznego stanowiska. - "Musimy być ostrożni", "Nie można tworzyć precedensów" - kluczył premier.
Nieoczekiwanie po stronie ekologów stanął Lech Kaczyński: - Jeśli popełniono kiedyś jakiś błąd w tej budzącej tyle emocji sprawie, jeśli pominięto któryś z istotnych elementów, to lepiej zastanowić się jeszcze raz - powiedział prezydent.
Minister środowiska Jan Szyszko osobiście udał się do Doliny Rospudy. Pochwalił ekologów za dzielność, poprosił o gorącą herbatę, ale zdania nie zmienił, uważając, że wszystko jest zgodne z prawem i budowę można rozpocząć.
Kolejne dni pokazały, że Szyszko potrafi być jednak elastycznym politykiem i zmienić raz podjętą decyzję. Wbrew wcześniejszym planom postanowił bowiem, żeby wschodnia obwodnica Warszawy omijała Wesołą, gdzie ma swój dom (kilkaset metrów od planowanej trasy) i biegła na wschód od Sulejówka, przez co będzie trzeba wyciąć 50 hektarów lasu. Na razie ministra broni premier Kaczyński, ale gdy będzie trzeba, poświęci go bez mrugnięcia oka, gdyż na Ministerstwo Środowiska od dawna ma chrapkę Samoobrona.
21 lutego ekologów poparła Maria Kaczyńska. Następnego dnia wsparła ich Jadwiga Czarnołęska-Gosiewska, mama ministra Gosiewskiego. Mimo to w czwartek, 22 lutego, zgodnie z zapowiedziami, w dolinie pojawili się geodeci. Pracom pomiarowym w spokoju przyglądali się protestujący ekolodzy.
W tym samym czasie funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego z polecenia premiera niespodziewanie weszli do siedziby Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Mają zbadać prawidłowość przeprowadzenia przetargu, co dla wielu ekologów jest dowodem na to, że premier chce odsunąć w czasie podjęcie ostatecznej decyzji.
W piątek "Dziennik" zamieścił sensacyjną informację, iż na wniosek Konrada Kornatowskiego, komendanta głównego policji, zbierane są informacje o protestujących ekologach. Mimo że minister spraw wewnętrznych szybko temu zaprzeczył, opozycja nie ma wątpliwości, że ekolodzy są inwigilowani.
- Będziemy domagali się dymisji komendanta policji - zapewniła posłanka Katarzyna Piekarska (SLD). Rząd nie próżnował i już w piątek premier powiadomił rodaków, że najlepszym rozwiązaniem będzie rozpisanie referendum, podczas którego mieszkańcy województwa podlaskiego zdecydują, czy chcą mieć obwodnicę biegnącą przez dolinę, czy nie.
- Z przykrością muszę stwierdzić, że pan premier nie czyta przepisów - komentował decyzję Jarosława Kaczyńskiego Ryszard Kalisz, poseł SLD.
- Ustawa z 15.09.2000 r. stwierdza wyraźnie, że referendum lokalne może decydować jedynie o sprawach województwa, gdy tymczasem droga przez Rospudę jest szlakiem ogólnokrajowym, którego inwestorem jest rząd. Budowa estakady jest sprzeczna z prawem unijnym, a więc równie dobrze można by rozpisać referendum, zadając Polakom pytanie: Czy wolno kraść?
1 marca rozpoczyna się dla ptaków Rospudy trwający aż do lata lęgowy okres ochronny. Premier Kaczyński ma sporo czasu na wymyślanie nowych posunięć i rozwiązań. Pewnie nieraz nas zaskoczy. Czy nie prościej byłoby przestrzegać obowiązującego prawa?
Krzysztof Różycki