Tomasz uczył wychowania fizycznego w różnych szkołach, podstawowych i średnich, sportowych, prywatnych i publicznych, we wsiach i miastach. Nauczycielem był blisko siedem lat. Skończył pracę w szkole w ubiegłym roku szkolnym. Teraz prowadzi akademię sportową dla dzieci. Gdy tylko zobaczył w sieci artykuł na temat konferencji minister edukacji Barbary Nowackiej i ministra sportu Sławomira Nitrasa od razu go skomentował: "Do 'góry' dalej nic nie dochodzi, nawet jak się władza zmienia. WF w szkołach to jest dramat". W rozmowie z Interią mówi, gdzie leżeć może problem słabej kondycji fizycznej uczniów. Kondycja fizyczna uczniów. Stary sprzęt i wypaleni nauczyciele Na wstępie podkreśla, że był nauczycielem aktywnym, ćwiczył z dziećmi, więc i one chciały brać udział w zajęciach. - Nie atakuję kolegów po fachu, bo rozumiem ich wypalenie zawodowe. Nie dziwię się, że przy tej pensji im się odechciewa. W większości szkół niestety nauczyciele rzucają piłkę dzieciakom i mówią, niech grają. Nie tędy droga - komentuje. Tomasz dodaje, że problemem w wielu placówkach był brak miejsca na sali gimnastycznej. Spowodowany nie tylko wielkością sali, ale i liczbą uczniów. - Klasy w szkołach są przepełnione, liczą po prawie po 30 osób. W większości szkół jest mała sala, gdzie dwie klasy muszą się pomieścić i nic kreatywnego wtedy nie można zrobić - tłumaczy były nauczyciel. Mówi też o szkolnych magazynkach, w których kryje się kilkudziesięcioletni sprzęt, niedostosowany do wieku uczniów. - Mało która szkoła inwestuje w WF, on jest zawsze spychany na koniec. Jesteśmy trochę zapchajdziurą. A to powinien być jeden z ważniejszych przedmiotów, skoro wśród polskich dzieci poziom sprawności maleje, a otyłości rośnie. To jest dramat - ocenia. Sala lekcyjna zamiast gimnastycznej W każdej ze szkół, w której uczył Tomasz, sala gimnastyczna była. To duże szczęście. Dzieci Natalii takiego nie mają. - Obecnie moim dzieciom za salę gimnastyczną służy duża klasa, która w czasach mojej edukacji również pełniła tę funkcję. Ja mam już 39 lat, moja córka uczęszcza do liceum, a syn jest w szóstej klasie - mówi Interii. Zajęcia sportowe najczęściej polegają tu na grze w piłkę nożną, czasem na jakichś biegach. - Syn wspomina, że mają też koszykówkę, choć trudno to nazwać prawdziwą grą, gdyż odbywa się w formacie 3x3 w tej samej "sali" - dodaje Natalia. Skok przez kozła to już bardziej skomplikowana sprawa. Kozioł jest ustawiany na korytarzu. - Skoku wzwyż nigdy nie ćwiczył. Skok w dal właściwie nie istnieje, ponieważ dzieci nie mogą lądować na piasku - po prostu go nie ma. Problem z wychowaniem fizycznym miały też dzieci Katarzyny na etapie szkoły podstawowej. - To, że klasy I-III mają WF z nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej to katastrofa. Często polega on na pochodzeniu po klasie, poskakaniu i poklaskaniu. Strój na WF zostawiony w szkole mamy zabierały do prania po miesiącu czy nawet semestrze, a on był nietknięty w worku, tak jak został przyniesiony we wrześniu - opowiada kobieta. "Ciągle słyszymy - nie ma pieniędzy" Problem z wychowaniem fizycznym, a dokładniej z salą gimnastyczną ma też dyrektorka jednej z wiejskich szkół. Walczy o wybudowanie takiej pełnowymiarowej od lat. - To mała i biedna gmina, która koniecznie chce coś zrobić jednocześnie dla wszystkich czterech szkół, aby nikt nie był poszkodowany. I w efekcie żadna szkoła nie dostaje niczego - komentuje dyrektorka. - Salę gimnastyczną mamy, ale niepełnowymiarową. Uczniowie nie mogą grać w siatkówkę, bo wtedy piłka cały czas uderza w sufit, jest za nisko. Ona jest wykorzystywana, ale jest po prostu mała. Mamy grupy 12-14-osobowe i tyle osób się tam osób mieści - mówi. Z żalem przyznaje, że odbywający się w szkole WF nie jest do końca taki, jak mógłby być. - Pięć lat jestem dyrektorem, pięć lat walczę o tę salę i cały czas słyszę, że pieniędzy brak. Ciężko się to przekazuje uczniom - komentuje. Kryzys w polskich szkołach. Znamy dokładne liczby - Jak widzę taką konferencję prasową ministrów o kondycji fizycznej uczniów, to mnie to strasznie denerwuje. Jak my w takiej sytuacji, którą mamy, mamy naciskać na sport? Jeśli chcemy, żeby dzieci się rozwijały, to one potrzebują warunków lokalowych i sprzętu. Chcielibyśmy dzieciom coś więcej zaoferować, ale nie możemy - mówi jeszcze dyrektorka. Tomasz, były nauczyciel wychowania fizycznego dodaje: - WF powinien być przyjemnością, nie traumą. To wymaga głębokiej reformy. Zacząłbym od stworzenia zespołu naprawczego składającego się z praktyków sportu, a nie polityków. Później szukałbym wspólnie rozwiązania najlepszego dla dzieci. - Moim zdaniem powinno się zacząć od sprawdzenia jakie dzieciaki mają warunki do ćwiczeń, ponieważ nie można porównać WF w sali gimnastycznej wyposażonej w sprzęty do takiego na korytarzu czy boisku, które wygląda jak klepisko - komentuje Natalia. - Obecne ministerstwo mnoży badania, papiery i statystki. Od samego mieszania herbata nie będzie słodsza. Trzeba zajrzeć do szkół - podsumowuje Katarzyna.