Wisła w Warszawie osiągnęła rekordowo niski stan wody. Wodowskaz na stacji hydrologicznej Warszawa Bulwary pokazał w niedzielę 25 centymetrów. W poniedziałek rano - już tylko 24 centymetry wysokości słupa wody. Już wtedy, gdy rozmawialiśmy z ekspertem, zapowiedział, że sytuacja nie będzie się zmieniać na lepsze, a stan wody wciąż będzie opadać. I tak, we wtorek o godzinie 7 wodowskaz wskazał zapowiedziane przez naszego rozmówcę 20 cm. "Do tej pory absolutne minimum wynosiło 26 cm - wartość ta osiągnięta była podczas suszy letnio-jesiennej w 2015 roku (28 i 29 sierpnia oraz 5 września)" - podaje IMGW. - Od kilku lat borykamy się z nawracającą suszą hydrologiczną - mówi Interii Rafał Maszewski, klimatolog. - Na przełomie lata i jesieni mamy do czynienia z tak zwanymi niżówkami na polskich rzekach, w tym na Wiśle. To, można powiedzieć, jest już normą dla naszego polskiego klimatu. Trzeba jednak zauważyć, że jest coraz gorzej, bo rok temu nie mieliśmy do czynienia z tak niskimi wartościami - zauważa. Wisła i niski stan wody. "Coraz łatwiej bić rekordy" Wyjaśnia też, że stan wody to nie głębokość. - To jest wartość od 0 wodowskazowego, które nie jest najniżej w dnie, tylko na konkretnej wysokości. Barki mogą pływać, bo w niektórych miejscach jest głębiej, nawet do dwóch metrów - tłumaczy Rafał Maszewski. I dodaje, że niechlubne rekordy - szczególnie w Warszawie i w Toruniu - coraz łatwiej jest bić. Dlaczego? - Mamy erozję dna, które nam się obniża, przez wybieranie piasku, czy też różne budowy, chociażby mostów. Siłą rzeczy, przy tym samym przepływie wody i obniżeniu dna, ten stan wody będzie niższy - wyjaśnia. - Oczywiście wody jest mniej i jest to niepokojące. Mniej wody, a tyle samo zanieczyszczeń oznacza, że ich stężenie jest po prostu wyższe. Rzeka zaczyna też drenować tereny przyległe, zamiast je nawadniać - mówi nam ekspert. - Co więcej są zakłady, które potrzebują wody do chłodzenia, również z Wisły. Mogą mieć problemy z pobieraniem tej wody, bo jest jej mniej. We Włocławku jest elektrownia wodna, która ma ten problem - produkcja prądu jest mniejsza, bo przepływ wody spada, więc turbiny tracą na mocy - dodaje. Wisła wysycha. Opady zbyt intensywne. "Brakuje tych słabych, umiarkowanych" Klimatolog pytany o przyczyny tego stanu odpowiada, że jest ich wiele. - Bezpośrednia jest taka, że te letnie miesiące mamy w tym roku bardzo ciepłe, temperatura przez większość bieżącego roku jest powyżej normy, zatem i parowanie wody jest większe - wskazuje Rafał Maszewski. Niestety, sytuacji nie poprawią opady. Mówił o tym w Polsat News Grzegorz Walijewski z IMGW. - Jeżeli nawet w przyszłym tygodniu pojawi się deszcz, to nie oznacza, że poprawi się sytuacja hydrologiczna - powiedział meteorolog. Dlaczego? Wyjaśnia to nasz rozmówca: - Opady, które mamy, są lokalne, przejściowe, intensywne. Brakuje nam opadów krajowych, czyli długotrwałych, słabych, umiarkowanych i często występujących. One najlepiej nawilżają glebę, uzupełniają wody gruntowe i podnoszą też stopniowo stan wód w rzekach. "Stan wód podnosi się i opada" Od wtorku pogoda się zmieniła, mamy odchłodzenie oraz opady deszczu. Te na zachodzie kraju stopniowo przyczyniają się do poprawy sytuacji hydrologicznej w dorzeczu Odry - podaje IMGW. "Poziom wody stabilnie wzrasta. W najbliższych dniach spodziewamy się bardzo wysokich wzrostów stanów wody w dorzeczu Odry i Wisły" - dodają meteorolodzy. Meteorolodzy zapowiadają też burze. Te mogą wystąpić w całej Polsce, z wyjątkiem krańców wschodnich. Prognozowana suma opadów w czasie burz: do 15 mm. Rafał Maszewski tłumaczy, że silne opady, z którymi mamy od czasu do czasu do czynienia, potrafią wyrobić miesięczną, a nawet dwumiesięczną normę w ciągu kilku godzin. - Podnosi się stan wód w rzekach, ale na chwilę i opada, bo do wód gruntowych ta woda nie dochodzi i szybko spływa do morza - wskazuje Rafał Maszewski. Raz susza, raz... powódź. "Jest zagrożenie" - Jeżeli dalej tak będzie, to możemy się spodziewać, że w kolejnych latach będą się pojawiały coraz niższe stany rzek - mówi jeszcze nasz rozmówca. Co więcej, powinniśmy przygotować się też na... powodzie. - Takie najczęściej błyskawiczne, które szybko spływają, ale jednak one będą. Modele wskazują na potężne i długotrwałe ulewy głównie na południu Polski w drugiej części tygodnia. Nie jest to jeszcze pewne, ale zagrożenie jest, prognozy są niepokojące - komentuje. - Takie skrajności będą nam towarzyszyć. Raz susza, niski poziom wód, a później nagłe powodzie. To sytuacje potencjalnie niebezpieczne i trudne do przewidzenia. Być może za kilka dni więcej będziemy mówić o zagrożeniu powodziowym niż o suszy - podsumowuje Rafał Maszewski.