Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Wielki szwindel. Kulisy 36. pułku lotnictwa

Członek komisji badającej katastrofę smoleńską, który był pilotem specpułku, brał udział w fałszowaniu dokumentów i wyłudzaniu pieniędzy z armii.

/East News

Jak wynika z ustaleń "Wprost", został za to prawomocnie skazany, ale wyrok się zatarł.

Proceder trwał przez wiele lat. Bilans jest porażający. 33 żołnierzy zostało prawomocnie skazanych (większość wyroków się pozacierała), blisko 50 miała postawione zarzuty, ale prokuratura umorzyła ich śledztwa. Do winy przyznali się prawie wszyscy. Oficerowie zamieszani w sprawę mówią o sobie: klub z Ostroroga. Nazwa pochodzi od ulicy Ostroroga, przy której mieści się siedziba Żandarmerii Wojskowej. To tam wszczęto pierwsze śledztwo.

Piloci z Ostroroga mają się dziś całkiem nieźle. Jeden z nich zasiada w komisji badającej katastrofę smoleńską. W wyniku eskapad z jego udziałem z pułku wyprowadzono ok. 25 tysięcy złotych. Sąd skazał go za posługiwanie się dziewięcioma fałszywymi fakturami, ale odstąpił od wymierzenia kary. Kazał mu wpłacić 3,5 tys. zł na cele charytatywne.

"Za coś takiego zwykły Kowalski dostałby wyrok w zawieszeniu albo nawet poszedłby siedzieć. To oburzający i demoralizujący wyrok" - mówi "Wprost" karnista, prof. Piotr Kruszyński.

Skazanie dziś jest już zatarte, ale położenie pilota i tak jest dwuznaczne. Kiedyś wyprowadzał pieniądze z pułku, a dziś bada przestrzeganie panujących w nim procedur.

"Nie widzi pan w tym niezręczności?" - pyta go "Wprost". "Widzę, ale sprawa jest już zamknięta i nie ma sensu do niej wracać. Zresztą może to i lepiej, że to akurat ja jestem w tej komisji". "Bo wie pan, jak naprawdę wygląda sytuacja w pułku?" - zgaduje gazeta. "Nie odpowiem na to pytanie."

W specpułku zostało kilkunastu pilotów z Ostroroga. Nadal wożą VIP-ów. Kiedy proceder miał miejsce, część z nich dopiero zaczynała służbę. Oni zawinili najmniej. W wielu przypadkach byli słupami, którym starsi oficerowie kazali rozliczać wyloty i podtykali podrobione dokumenty. Ci, którzy się buntowali, byli odsuwani od zagranicznych podróży. Jednemu z pilotów grożono rozwiązaniem kontraktu. Piloci, którzy dziś służą w pułku, to bardziej ofiary degeneracji panującej w jednostce niż przestępcy. Ich losy potoczyły się tragicznie. Dwóch z nich zginęło w Smoleńsku. Jeden był skazany i czekał na zatarcie wyroku, a przeciw drugiemu toczyło się postępowanie.

Nie wszyscy żołnierze potrafili się oprzeć presji otoczenia. A przykład szedł od dowódców. "Nie wiedziałem, że istniała możliwość posługiwania się podrobionymi fakturami. Zgodziłem się jednak na to. Wszyscy się zgodzili. Nikt nie protestował, więc i ja nie protestowałem. Podrobioną fakturę wręczył mi kapitan. Wręczając ją, powiedział, żebym nie pytał, skąd ją ma" - zeznał jeden z byłych lotników. Zeznania samolotowego technika: "Nie pamiętam, kto i kiedy wprowadził mnie w ten przestępczy proceder. Wiedzieli o tym przełożeni włącznie z dowódcami."

Księgowi w pułku przyjmowali wszystko: faktury wypisane odręcznie na papierze promocyjnym dołączanym do planów miasta, przerobione kwity z opłacenia taksy klimatycznej, rachunki za hotele nieistniejące lub nieczynne, a nawet dokumenty z błędami ortograficznymi (na posługiwaniu się tymi ostatnimi przyłapano m.in. członka komisji smoleńskiej).

Pułk był oszukiwany na dwa sposoby. Pierwszym było zawyżanie cen na fakturach. Jeden z byłych dowódców pułku został na przykład skazany za czterokrotne zawyżenie rachunku za nocleg w hotelu w Korei Południowej podczas Mistrzostw Świata w 2002 r. (wiózł na mecz Polski prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego). Drugi sposób był jeszcze lepszy. Piloci fabrykowali fakturę za drogi hotel, a tak naprawdę spali w bazie NATO, tanim hotelu lub nawet w samolocie, którym na co dzień latają prezydent i premier. Jeden z oficerów podczas podróży do Tel Awiwu nie wyszedł z lotniska - przenocował w Tupolewie. Na takim wylocie pułk tracił nawet 7 tys. zł - wyłudzone pieniądze trafiały do kieszeni pilotów.

Wymiar sprawiedliwości obszedł się łagodnie z niemal wszystkimi pilotami zamieszanymi w aferę. Tylko jeden żołnierz dostał wyrok w zawieszeniu. W przypadku reszty sąd odstępował od wymierzania kary i kazał wpłacać niewielkie kwoty na cele charytatywne. A proceder był masowy. Rekordzista ma na swoim koncie czternaście lewych wylotów.


Pełna treść artykułu Michała Krzymowskiego "Pułk w bagnie" - w najnowszym numerze tygodnika "Wprost".

INTERIA.PL

Zobacz także