Tusk: Nowy rząd stworzy koalicja PO-PSL
Mamy z Waldemarem Pawlakiem jednoznaczną intencję, aby nowy rząd tworzyła koalicja PO-PSL - powiedział na konferencji prasowej Donald Tusk. - Zmiany w rządzie będą więcej niż kosmetyczne, ale nie będzie to rewolucja - poinformował premier.
- Potwierdziłem panu prezydentowi, że jestem po pierwszej poważnej rozmowie z premierem Waldemarem Pawlakiem i że intencja tworzenia tej koalicji jest dla nas obu, dla szefa PSL-u i dla mnie jednoznaczna - powiedział Tusk, który z prezydentem Bronisławem Komorowskim spotkał się w środę.
- Bardzo się ucieszyłem, że pan prezydent potwierdził pierwsze swoje deklaracje w rozmowie ze mną, że uznaje to za bardzo dobrą możliwość, by koalicja większościowa - a PO i PSL taką koalicję mogą stworzyć - tworzyła nowy rząd - oświadczył.
Ludowcy się zgadzają
Tusk powiedział, że z jego rozmów z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem wynika, iż ludowcy są "zainteresowani dotychczasowymi dziedzinami" jeśli chodzi o podział resortów w rządzie.
Pytany, czy koalicjant godzi się na zaproponowane przez niego jeszcze przed wyborami zmiany w strukturze rządu, powiedział, że nie sądzi, aby w ciągu najbliższych kilku miesięcy zostały przeprowadzone "zmiany w administracji centralnej, które będą wymagały zmian ustawowych".
Tusk podkreślił, że pierwsze tygodnie pracy nowego Sejmu zdominuje dyskusja budżetowa. Premier dodał, że zapowiedziane zmiany w strukturze rządu, które nie będą wymagały zmian ustawowych, będą szybciej. Ale - jak zastrzegł - wolałby najpierw ustalić precyzyjnie z koalicjantem "zakres możliwych w tej chwili zmian".
Jak powiedział, np. jego koncepcja podziału MSWiA jest raczej akceptowana jako logiczna. Również - jak mówił - pomysł utworzenia resortu cyfryzacji ma na celu takie zarządzanie projektami cyfryzacyjnymi, aby nie "grzęzły w niekończących się konsultacjach i resortowych ambicjach".
Bez rewolucji
- Zmiany w rządzie będą więcej niż kosmetyczne, ale nie będzie to rewolucja - powiedział premier. Jak poinformował, pracę będzie kontynuować 5-6 ministrów. Zaznaczył, że o decyzjach personalnych jako pierwszego będzie informował prezydenta.
- Nie będzie to rewolucja, która będzie wszystko wywracała do góry nogami - powiedział Tusk. Argumentował, że Polacy w wyborach opowiedzieli się za stabilnością i kontynuacją.
Tusk nie wymienił żadnego nazwiska, powiedział jedynie, że o planowanych zmianach jako pierwszego poinformuje prezydenta.
Palikot "partnerem najwyższego ryzyka"
Janusz Palikot jest "partnerem najwyższego ryzyka" - powiedział Tusk. Pytany o ewentualną koalicję z Ruchem Palikota, odparł: ja takiego ryzyka dla Polski bym nie podejmował.
Na konferencji prasowej premier był pytany, czy na sto procent może wykluczyć koalicję z Ruchem Palikota.
- Na szczęście nie muszę dzisiaj wykluczać żadnej koalicji - odpowiedział premier. Wyjaśnił, że może po prostu sądzić, iż "powstanie koalicja PO-PSL i że ona będzie skuteczna".
- Nie ma potrzeby spekulacji, czy ktoś jeszcze będzie musiał być uczestnikiem takiej koalicji. Osobiście mogę powiedzieć tylko to: (...) klub Palikota jest niespodzianką, jeśli chodzi o wysokość wyniku, ale też jest wielką niewiadomą, jeśli chodzi o to, co będzie prezentował w parlamencie - mówił Tusk.
- Moja znajomość Janusza Palikota podpowiada mi, że to jest partner wysokiego ryzyka. Pod każdym względem - podkreślił.
- Znacie moją niechęć do hazardu i do przesadnego ryzyka, że ja takiego ryzyka dla Polski bym nie podejmował - zaznaczył.
Kopacz na marszałka
Premier poinformował, że zgłoszona zostanie kandydatura dotychczasowej minister zdrowia Ewy Kopacz na stanowisko marszałka Sejmu.
- Poinformowałem wczoraj koleżanki i kolegów z Platformy, że będę rekomendował kobietę na marszałka Sejmu. Oczywiście decyzja należy do posłów. Grupa posłów zgłosi kandydaturę dzisiejszej minister zdrowia, Ewy Kopacz, ale rzecz jasna pojawią się pewnie także inne kandydatury - powiedział premier.
Jak dodał, liczy na zwiększenie udziału kobiet w prezydium Sejmu.
Propozycja dla Schetyny
Premier powiedział, że jego propozycja dla obecnego marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny jest decyzją, która usunie jakiekolwiek spekulacje na temat rywalizacji między nimi.
- Ta moja propozycja nie jest ilustracją rywalizacji, tylko jest decyzją, która usunie jakiekolwiek spekulacje o rywalizacji - powiedział Tusk.
Podkreślił, że jego lojalność wobec prezydenta Bronisława Komorowskiego, co do dyskrecji w informowaniu opinii publicznej ws. obsady nowego rządu, będzie także dotyczyła informacji o przyszłości Schetyny.
Premier oświadczył także, że odrzuca pojawiającą się argumentację, według której kobieta nie powinna kierować pracami Sejmu.
- Odrzucam tę argumentację i mówię zupełnie serio. Uważam za właściwie niestosowne sugerowanie, że jeśli ktoś ma być sprawny, albo ma mieć silną pozycję, to musi być to facet. Naprawdę tak nie jest i poznałem w pracy bardzo wiele urzędników-kobiet, które mają bardzo silną rękę i potrafią rządzić lepiej niż mężczyźni - podkreślił Tusk.
Dodał, że jego doświadczenie pokazuje, że płeć nie odgrywa żadnej roli, jeśli chodzi o wartość sposobu działania. - Jestem przekonany, że minister Kopacz spokojnie da sobie radę także w tej nowej roli, jeśli oczywiście Sejm ją zaakceptuje, jeśli zostanie wybrana - powiedział Tusk.
Schetyna chciał konkurować
Premier zadeklarował, że choć Grzegorz Schetyna jest jego bardzo bliskim przyjacielem i współpracownikiem, to aspirował wielokrotnie do roli "konkurenta i lidera wewnętrznej opozycji". Tusk podkreślił, że "instytucje nie mogą ze sobą konkurować".
- Grzegorz Schetyna nigdy nie ukrywał, że jest politykiem ambitnym. Jest moim bardzo bliskim przyjacielem i współpracownikiem, ale także aspirował wielokrotnie do roli konkurenta i lidera wewnętrznej opozycji. I ma do tego prawo - powiedział Tusk.
Szef PO deklarował, że najważniejsze jest teraz dla niego, aby strzec Polskę przed kryzysem. - Wszyscy musimy mieć pewność, że każdy bez wyjątku pracuje na rzecz sprawnego działania, sprawnego rządzenia - powiedział.
- Musi to być ekipa, gdzie nie ma żadnych wątpliwości, że wszyscy służą jednemu celowi. Interesowi Polski muszą być podporządkowane ambicje wszystkich bez wyjątku - podkreślił Tusk. Jak dodał, "w najbliższym czasie instytucje nie mogą ze sobą konkurować". - To jest dla mnie sytuacja bezsporna - zaznaczył.
Tusk ocenił też, że nie jest tak, iż po wyborach zmiany personalne są sensacją samą w sobie. - Nawet ci, którzy z wielkim przekonaniem głosowali na PO czy PSL też na pewno mają nadzieję na korektę - dodał.
Tusk nie odpowiedział na pytanie, kto zostanie marszałkiem Senatu, a kto szefem klubu PO.
Pomysł prezydenta
Donald Tusk potwierdził nieoficjalne informacje, że koncepcję maksymalnego wykorzystania konstytucyjnych terminów ws. tworzenia rządu zamiast odwoływania i powoływania rządu w tym samym składzie zaproponował mu prezydent Bronisław Komorowski.
- Prezydent - tak zapowiedział w czasie rozmowy ze mną (...) zaoferował taką możliwość, by zwołać nowy Sejm tak późno, jak pozwala konstytucja, więc byłby to 7 może 8 listopada - powiedział premier na konferencji prasowej w Warszawie. - Jeżeli wykorzystujemy pierwszy krok konstytucyjny, to najpóźniej 22 listopada powstanie nowy gabinet - dodał.
Expose na Mikołaja
Premier zapowiedział, że expose wygłosi najprawdopodobniej w okolicach 6 grudnia. - Expose można się spodziewać w okolicach świętego Mikołaja, ale nie dlatego, żebym jakiś wór prezentów przygotowywał - mówił.
Tusk wyjaśnił, że prezydent zaproponował rozwiązanie, które wychodzi naprzeciw tym oczekiwaniom dotyczącym kontynuowania prac prezydencji, ale jest lepsze z punktu widzenia "czystości konstytucyjnej". Jak dodał, przyznał prezydentowi podczas rozmowy, że rozwiązanie przez niego zaproponowane "rzeczywiście jest zręczniejsze bez dwóch zdań i dużo bardziej oddaje ducha konstytucji".
- Prezydent zaproponował, by korzystając z kalendarza, jaki opisuje konstytucja, rząd pracował możliwie długo, ale żeby nie było potrzeby tej czasowej nominacji na czas końca prezydencji. Uznaliśmy wspólnie, że ta sytuacja mogłaby być jednak dość krępująca i trochę ekstrawagancka - powiedział.
Dokończyć prezydencję
Premier zaznaczył, że w związku z tym przyjął propozycję prezydenta z "taką autentyczną radością". - Bo jest to propozycja, która uwzględnia te potrzeby dokończenia prezydencji w składzie merytorycznie do tego przygotowanym.
- To oznacza, że pan prezydent - tak zapowiedział w czasie rozmowy ze mną - (...) zaoferował taką możliwość, by zwołać nowy Sejm tak późno, jak pozwala konstytucja, więc byłby to 7 może 8 listopada - powiedział.
Następnie - jak mówił - jest 2 tygodnie czasu po zwołaniu się Sejmu i podanie się rządu do dymisji. - Mamy jeszcze 2 tygodnie plus dwa tygodnie na działania związane z tworzeniem nowego gabinetu - powiedział.
- Wykorzystując pierwszy krok konstytucyjny pan prezydent zaproponował, że to oznacza w konsekwencji, że nowy gabinet, jeśli będzie taka wola prezydenta, zostanie przedstawiony w okolicach 20 listopada - powiedział Tusk.
- Pan prezydent sugeruje, żeby wykorzystywać tylko pierwszy krok konstytucyjny przy tworzeniu rządu, żeby sytuacja była klarowna, dlatego nie będziemy z tym czekali do świętego Mikołaja, jak niektórzy sądzili, tylko w listopadzie powinien zostać powołany nowy gabinet, jeśli taka będzie wola pana prezydenta - dodał.
Zgodnie z terminami konstytucyjnymi, nowy rząd mógłby powstać nawet dopiero na początku grudnia. Na środowym spotkaniu prezydent zaproponował premierowi, by przewidziane w konstytucji terminy dotyczące tworzenia nowego rządu zostały w całości wykorzystane ze względu na prezydencję.
Wcześniej w wywiadzie dla "Polityki" premier powiedział, że chce, by rząd pozostał w niezmienionym składzie do końca roku, co - według komentatorów - oznaczałoby dymisję obecnego gabinetu i następnie powołanie go w takim samym składzie.
INTERIA.PL/PAP