Zbigniew Ziobro wyjaśnił we wtorek dziennikarzom, dlaczego dzień wcześniej za jego paskiem znalazła się broń. - Mam status pokrzywdzonego w sprawie zlecenia zabójstwa - wyjawił minister sprawiedliwości i dodał, że sprawa dotyczy rozbicia zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się handlem dopalaczami. Zabójstwo zlecił jej szef, który kilka lat temu został ujęty. Pozwolenie na broń Ziobro tłumaczył, że w obliczu bogatego materiału dowodowego, który wskazywał, że jego życie może być zagrożone postanowił zadbać o swoje bezpieczeństwo. - Wystąpiłem o pozwolenie na broń do celów ochrony osobistej, które jest prawem każdego obywatela w okolicznościach, o których mówimy - powiedział. - Strzelectwo sportowe uprawiam od 20 lat, broń posiadam od kilku. Strzelam z różnych rodzajów broni, z krótkiej, długiej - wymieniał. Tłumaczył, że za skorzystaniem z prawa do posiadania broni, przemawiał fakt, że przez wzgląd na swoją pasję, potrafi się nią dobrze posługiwać. Wracał z weekendu z pistoletem Prokurator generalny wyjaśnił też, dlaczego gdy odwiedził w poniedziałek Kopalnię Węgla Brunatnego Bełchatów w Rogowcu miał ze sobą pistolet. - Wracałem z weekendu - odparł i przekazał, że właśnie wtedy był na strzelnicy. - Czynienie z tego sensacji jest rzeczą niezrozumiałą - stwierdził. Jednocześnie dodał, że bandyci byliby zainteresowani, żeby takiej broni nie posiadł. - Ale ja mam prawo skorzystać jak każdy obywatel ze środków, które gwarantują mi i mojej rodzinie bezpieczeństwo - stwierdził. - Na co dzień nie noszę broni - podkreślił i ocenił, że otaczają go świetnie wyszkoleni ochroniarze. Jednak właśnie w weekendy często daje im wolne i wtedy zdarza mu się nosić ze sobą pistolet. Zdradził też, jaki model tego dnia miał ze sobą. - Glock 26 z pewnymi zmianami służącymi celom sportowym - odpowiedział na pytanie dziennikarzy. - Wszystko było zgodnie z prawem. Nikomu nie życzę, żeby znalazł się na liście zabójstwa - powiedział na koniec.