Węgierska konstytucja jak glina. A władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy...
Po co Viktorowi Orbánowi konstytucyjny zakaz organizowania parad równości i możliwość przedłużania stanu zagrożenia w nieskończoność? To akurat żadna tajemnica: chce rządzić w nieskończoność. I właśnie sięga po kolejne narzędzia.

W poniedziałek rządząca na Węgrzech koalicja uchwaliła 15. nowelizację ustawy zasadniczej. Konstytucji, którą rządząca na Węgrzech większość napisała i uchwaliła w zasadzie samodzielnie w 2011 r.
Dla porównania - polska ustawa zasadnicza uchwalona 2 kwietnia 1997 r. zmieniona została dwukrotnie.
Na Węgrzech natomiast ustawę zasadniczą traktuje się jako manifest rządzącej większości Fidesz-KDNP. Z uwagi na fakt, że środowisko to nieprzerwanie od 2010 r. dysponuje większością konstytucyjną, uchwala kolejne nowelizacje na zasadzie "mówisz-masz". I tak też było tym razem.
Premier pod koniec lutego zadeklarował możliwość nowelizacji konstytucji. Dwa tygodnie później projekt został złożony do laski marszałkowskiej przez koalicję Fidesz-KDNP, a następnie ekspresowo przeszedł przez kolejne komisje, by zostać uchwalonym 14 kwietnia.
Prezydent Tamás Sulyok ustawę podpisał w ciągu kilku godzin, a ta wieczorem została opublikowana w węgierskim odpowiedniku Dziennika Ustaw (Magyar Közlöny).
Węgry: Nieograniczone prawo do zmian
Rządząca większość do konstytucji wpisać może w zasadzie cokolwiek zechce.
Już wcześniej, bo w 2013 r. czwarty pakiet ustaw nowelizujących konstytucję uszczegółowił, że Sąd Konstytucyjny nie może analizować zmian w ustawie zasadniczej w zakresie innym niż proceduralny (upraszczając - może rozstrzygać jedynie, czy ustawodawca, zmieniając konstytucję, dopełnił prawnych formalności, ale nie co do materii zmian).
To dało rządzącej większości nieograniczone prawo do zmieniania konstytucji i wpisywania do niej coraz dalej idących zapisów, jak np. formalnej delegalizacji bezdomności, co nastąpiło w 2018 r. (zakazano przebywania bezdomnym w przestrzeni publicznej).
Zmiany w konstytucji odpowiadają doczesnym interesom partii. Narzucaniu politycznej narracji i bohaterskiego rozwiązywania problemów, które samemu się tworzy. Najbardziej dobitny przykład: ochrona prawa dzieci do wychowania w wartościach i bez ideologii - chociaż brzmi dla sporej części odbiorców przekonująco, jest wytrychem do regularnego uderzania w społeczność LGBTiQ, by przykryć problemy samego Fideszu.
Choćby nagonka z 2021 roku, a wraz z nią pakiet ustaw, nakręcona została po tym, jak na pedofilii został przyłapany polityk i ambasador w Peru z Fideszu - Gábor Kaleta (skazano go na dwa lata więzienia w zawieszeniu i grzywnę), a József Szájer uciekał po rynnie w Brukseli z gejowskiej orgii.
To wymusiło na środowisku Fideszu podjęcie działań, w których odcinaliby się od patologii.
Nowelizacja konstytucji w oparciu o ochronę przed pedofilią nastąpiła natomiast po tym, jak w lutym 2024 r. z urzędu prezydent Węgier ustąpić musiała Katalin Novák. Dziennikarze opozycyjni udowodnili jej, że ułaskawiła osobę skazaną za tuszowanie wykorzystywania dzieci w jednym z domów dziecka na Węgrzech. To wówczas do ustawy zasadniczej wpisano zakaz stosowania prawa łaski wobec osób skazanych za to przestępstwo.
Fidesz bardzo chciałby zapomnieć o tych poważnych incydentach. Ożywienie ustawodawcze pojawia się zazwyczaj wtedy, gdy to w partii są problemy wewnętrzna bądź też coś złego dzieje się wokół ugrupowania, a dzieje się coraz więcej.
Poniedziałkowa nowelizacja konstytucji znowu uderza w mniejszości. Umożliwia ona zakazanie organizowania parad równości (wcześniej takie rozwiązanie przeprowadzono w parlamencie na poziomie zwykłej ustawy).
Kontrola narracji i zagłuszanie krytyki
Po co Orbánowi zmiana konstytucji? Po pierwsze, żeby narzucić narrację (co w państwie, w którym ponad 80 proc. rynku medialnego sympatyzuje z większością rządową nie jest specjalnie skomplikowane). W ostatnich tygodniach ujawnianych jest coraz więcej niewygodnych faktów dotyczących bogacenia się rodziny i otoczenia Viktora Orbána.
Film "Dynastia" zrealizowany kilka tygodni temu przez dziennikarzy śledczych z portalu Direkt36 obejrzało na Youtube ponad 3,5 mln osób. Zanim film jeszcze się pokazał, władze stwierdziły, że został on zrealizowany z inspiracji… Służby Bezpieczeństwa Ukrainy celem zemsty za sprzeciw Węgier wobec akcesji Ukrainy do UE.
W dniu, w którym parlamentarna większość przy poparciu skrajnej prawicy uchwalała nowelizację konstytucji, opozycyjny poseł Ákos Hadházy (formalnie niezrzeszony) ujawnił zdjęcia samochodu zięcia Orbána (Istvána Tiborcza) z Hiszpanii. Ukazywały one wart 600 tys. euro pojazd. W ostatnich tygodniach okazało się na przykład, że premier na swoim ranczo trzyma… zebrę.
To wszystko nijak ma się do konserwatywnego wizerunku, a także oświadczeń majątkowych, w których premier wykazuje skromność i coraz większe straty. Poza kwestiami związanymi z uprzywilejowaniem niektórych grup społecznych na Węgrzech, władze starają się tuszować problemy gospodarcze - m.in. wzrost cen.
Uchwalenie nowelizacji ustawy zasadniczej ma (po drugie) służyć gromadzeniu elektoratu prawicowego. Partią, która może okazać się języczkiem u wagi w przyszłorocznych wyborach stać się może Mi Hazánk, skrajnie prawicowe stronnictwo Nasza Ojczyzna. Obecnie dysponuje sześcioma mandatami na 199 możliwych do uzyskania. To pozornie niewiele, jednak w krytycznym momencie, kiedy Fidesz-KDNP i TISZA będą szły "na żyletki", może okazać się, iż nawet jeden będzie na miarę złota.
Skrajna prawica w głosowaniu się wstrzymała, Fidesz będzie mógł zatem pokazywać, że bardziej dba o ten elektorat niż rywale. Po trzecie, ostatnie sondaże wskazują na rosnącą przewagę TISZA w sondażach. Fidesz ubezpiecza się w związku z tym na wypadek porażki w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.
Niekończący się stan zagrożenia
Podobne działania prowadzone były jesienią 2021 r., kiedy wspólny blok opozycji legitymował się wysokim poparciem sondażowym. Rzecz jednak w tym, że opozycja nie umiała wtedy tej przewagi utrzymać, potem przyszła wojna, Fidesz oskarżył politycznych oponentów o planowanie wysyłania Węgrów na wojnę i "wciągnięcia" Węgier do wojny, co finalnie przełożyło się na najwyższy wynik Fideszu w historii i katastrofę opozycji.
Już w grudniu 2024 r. uchwalono nowelizację ordynacji wyborczej w taki sposób, by mapa okręgów wyborczych w większym stopniu przekładała się na poparcie Fidesz-KDNP. Przy czym trzeba podkreślić, że nie tyle chodzi tu o faktyczną porażkę wyborów, gdyż to jest bardzo mało prawdopodobne, ale utratę większości konstytucyjnej - to jest 133 mandatów w parlamencie.
Dowodem na te obawy jest znowelizowany w poniedziałek przepis konstytucji, który umożliwia wydłużanie stanu zagrożenia (rodzaju polskiego stanu wyjątkowego) praktycznie bez końca. Rzecz w tym, że nie będzie trzeba przedłużyć go ustawą, do której uchwalenia potrzebnych będzie 133 posłów, a wydarzy się to na mocy decyzji rządu, którą poleci prezydent.
Ma to wystąpić wówczas, gdy parlament nie będzie w stanie uchwalić ustawy odpowiednią większością, co po wyborach jest niemal pewne. Stan zagrożenia daje premierowi prawo do zawieszenia części ustaw, a tak naprawdę sprawowania władzy za pomocą dekretów, które następnie raz na pół roku, a niedługo raz na rok, są automatycznie zatwierdzane przez parlament. Orbán rządzi tak Węgrami (z krótką przerwą) od marca 2020 r. najpierw z uwagi na COVID-19, a następnie (od maja 2022 r.) z powodu trwającej wojny w Ukrainie.
Wygrana ponad wszystko
Przywołane w tytule słowa Władysława Gomułki padły przed 80 laty. Viktor Orbán zrobi wszystko co możliwe, by nie przegrać wyborów. Nowelizacja konstytucji nigdy nie była aż tak agresywna wobec systemu wartości Unii Europejskiej. Lider Fideszu został ośmielony zwycięstwem wyborczym Donalda Trumpa. W ostatnich miesiącach przebija kolejne szklane sufity, które stanowić miały teoretyczną nieprzekraczalną czerwoną linię.
Orbán jednak kompletnie nic sobie z tego nie robi. Zmiany wewnętrzne czy blokowanie prac UE poprzez nagminne stosowanie weta w kwestiach żywotnie ważnych dla wspólnoty - głównie w obszarze wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, to wszystko irytuje państwa członkowskie jak i same instytucje unijne. Jednak premier wie, że mają one całkowicie związane ręce.
Zastosowanie artykułu 7.2 w drodze do zawieszenia w prawie głosu w Radzie UE jest w zasadzie niemożliwe (wymaga jednomyślności). Uderzenie finansowe? Już je przeprowadzono. Węgry mają od 2022 r. zawieszonych kilkanaście miliardów euro funduszy tak z Funduszy Spójności, jak i w ramach KPO. To niczego nie zmienia.
Samo społeczeństwo węgierskie w badaniach Eurobarometru pozostaje proeuropejskie (np. z uwagi na możliwość podejmowania pracy głównie w Austrii czy Niemczech), ale widać też, że na przestrzeni lat ten entuzjazm maleje. Ostatnie badanie Central European Institute of Asian Studies pt. "Środkowoeuropejska opinia publiczna na temat geopolityki w 2025 r." wskazuje, że 56,6 proc. wyborców Fidesz-KDNP wyraża negatywną (bądź bardzo negatywną) opinię na temat Unii Europejskiej (58 proc. w elektoracie skrajnej prawicy).
Na drugim końcu skali są wyborcy TISZA - 78,4 proc. entuzjastycznych opinii. Ograniczenie Węgrom dostępu do programu Erazmus+ (z uwagi na sposób zarządzania uczelniami), dotykało studentów, grupę, która z perspektywy Brukseli powinna być motorem kiedyś proeuropejskich zmian, do których kiedyś mogłoby dojść na Węgrzech.
Premier gra obecnie va banque, od przyjętej polityki nie ma żadnego odwrotu.
TISZA deklaruje (w przypadku zwycięstwa) rozliczenie rządów Fidesz-KDNP. Utrata nawet większości konstytucyjnej sprowadzi Fidesz-KDNP do sprawowania rządów zwykłej większości, w której Fidesz funkcjonować będzie ze związanymi rękami skądinąd w systemie, który sam stworzył.
Rzecz w tym, że na przestrzeni lat kilkaset ustaw (nie sposób jednoznacznie określić tej liczby), chroniona jest przed zmianą większością konstytucyjną, którą w tak poważnie spolaryzowanym społeczeństwie praktycznie nie sposób będzie uzyskać. To oznacza, że w jakiejś mierze po wyborach grozić może paraliż. To kolejny z powodów, dla których władza zrobi wszystko, by nie przegrać kolejnych wyborów.
Dominik Héjj