Swoją decyzję pod koniec maja Roman Giertych przekazał za pośrednictwem mediów społecznościowych. Poinformował, że o mandat będzie się ubiegać "z okręgu obejmującego powiat poznański". Jak tłumaczył, to miejsce, w którym "żył połowę życia", to tam między innymi ukończył szkołę podstawową i liceum. W nagraniu mówił także, że ma nadzieję, iż wyborcy "wybaczą mu błędy z przeszłości, młodości politycznej". Wyjaśnił także, że to on "był pierwszym, który zorientował się, w jakim kierunku zmierza Jarosław Kaczyński". - Albo pokonamy Kaczyńskiego, albo on zamieni nas w Białoruś - powiedział. I dodał: - Miejcie państwo tego świadomość, że w tych wyborach nie chodzi o osobiste ambicje i interesy, a o samą istotę polskiej demokracji. Tomasz Siemoniak o starcie Romana Giertycha w wyborach Teraz jednak pojawiły się wątpliwości co do realności startu w wyborach przez byłego wicepremiera i ministra edukacji narodowej. Jak powiedział bowiem Tomasz Siemoniak w rozmowie z "Rzeczpospolitą", nazwiska kandydatów, którzy mają startować w konkretnych okręgach są na razie w fazie ustalania. Zgodnie ze słowami wiceprzewodniczącego PO okazuje się, że Giertych nie został przez Platformę Obywatelską zgłoszony do paktu senackiego. Do kwestii zapowiadanego startu w wyborach przez Giertycha odniósł się także wcześniej senator KO Marcin Bosacki. Jak tłumaczył na antenie TOK FM, jego powrót do polityki nie byłby dla Bosackiego szokiem, zwracał jednak uwagę na sposób, w jaki zaczął to robić. W związku z tym, jak przyznał, nie wiadomo, czy miałoby to stać się w tym roku. - Raczej będzie trudno spełnić marzenia Giertycha o starcie z okręgu nr 90, właśnie po tym, co zrobił: przestrzelił i popełnił falstart. To samo w sobie zraziło wielu ludzi, którzy powinni - jeśli on by stamtąd startował - pomagać mu w kampanii - mówił senator KO. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!