Prokuratura Krajowa bez rozgłosu umorzyła trwające od sześciu lat wielowątkowe śledztwo w sprawie podejrzeń nieprawidłowości w kaliskim samorządzie - taką informację jako pierwszy podał portal OKO.press. To postępowanie było podstawą usunięcia ze stanowiska na początku 2016 roku Komendanta Głównego Policji Zbigniewa Maja. W RMF FM ujawniono, że CBA wszczęło wówczas wobec tego oficera specoperację, po której podał się do dymisji. Minister koordynator Mariusz Kamiński mówił o poważnych zarzutach, które miał usłyszeć Maj. "Materiał operacyjny zebrany w tej sprawie wygląda poważnie i niebezpiecznie z punktu widzenia możliwości postawienia komendantowi zarzutów. Uznałem, że dla czystości i bezpieczeństwa dużo lepszym rozwiązaniem jest to, żeby komendant Maj przestał pełnić funkcję Komendanta Głównego Policji do czasu rozstrzygnięcia tej sprawy" - twierdził w lutym 2016 roku. Żadne z tych słów Mariusza Kamińskiego - poza wymuszonym odejściem Zbigniewa Maja z funkcji Komendanta Głównego Policji - nie potwierdziły się. "Zbieg nieszczęśliwych okoliczności" - Sprawa broni się sama. Mówiłem od początku, że padłem ofiarą prowokacji Biura Spraw Wewnętrznych i Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Pewnych faktów nie mogłem ujawnić i nie mogę ujawnić ich do dzisiaj, ale wiem jedno: to jest po prostu zbieg nieszczęśliwych okoliczności, które nastąpiły. Poza tym, nawiązując do słów pana ministra koordynatora, po pierwsze to poleciłbym jako były oficer służb specjalnych policji i oficer śledczy taką taktykę, że najpierw się informację zdobywa, a potem się ją weryfikuje. Ta informacja i ta weryfikacja musi być odpowiednio nadzorowana, a następnie idzie do prokuratury. Prokuratura z aktem oskarżenia idzie w kierunku sądu i jest prawomocny wyrok, a nie odwrotnie, bo wtedy są takie sytuacje, jakie są, że szuka się na siłę, jak w czasach stalinowskich, ofiary - tak losy śledztwa skomentował w rozmowie z RMF FM Zbigniew Maj. Były Komendant Główny stwierdził też, że ta sprawa uderzyła w niego jako Komendanta Głównego Policji, jako oficera polskiej policji, jako ojca i głowę rodziny. - Bo wiemy, jak się potoczyły dalsze postępowania, które miały za wszelką cenę udowodnić, że jestem winny, bo tego wymagał - nazwijmy to wprost - aparat państwa - dodał. Pół tysiąca świadków, dziesiątki ekspertyz Decyzja o umorzeniu postępowania zapadła jeszcze w zeszłym roku, jednak centrala Prokuratury Krajowej postanowiła przeanalizować rozstrzygnięcia swoich ludzi. Akta sprawy z umorzeniami i uzasadnieniami różnych wątków na ponad pół roku trafiły pod nadzór w Warszawie. Dopiero teraz poinformowano o zakończeniu tych działań nadzorczych. Postępowanie dotyczące rzekomych nieprawidłowości w kaliskim samorządzie było jednym z najszerszych śledztw w historii polskiej prokuratury. Trzy razy zmieniali się prowadzący, przesłuchano ponad pół tysiąca świadków, zamówiono dziesiątki ekspertyz. Krzysztof ZasadaOpracowanie: Nicole Makarewicz Czytaj też na stronie RMF24.pl.