Samoobrona: "Janik nie po oczach"
Plakat z napisem "Janik nie po oczach" rozwiesił dzisiaj podczas debaty nad wotum nieufności dla ministra spraw wewnętrznych i administracji Krzysztofa Janika Stanisław Łyżwiński z Samoobrony.
Sejm zajął się dziś wnioskami Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin oraz Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości o odwołanie szefa MSWiA Krzysztofa Janika. Szef MSWiA może liczyć na głosy SLD i Unii Pracy.
Poseł Łyżwiński najpierw pokazał plakat obecnym na sali obrad kolegom, a potem wywiesił go na mównicy. Wicemarszałek Tomasz Nałęcz poprosił posła o zabranie plakatu. Ten, mimo upomnień, próbował rozpocząć wystąpienie. Wtedy wicemarszałek ogłosił krótką przerwę w obradach. W tym czasie plakat został zdjęty przez posłów Samoobrony.
Wczoraj posłowie z komisji spraw wewnętrznych i administracji prawie jednogłośnie zdecydowali, że wniosek PiS i PO o odwołanie ministra jest bezzasadny.
Wniosek o odwołanie szefa MSWiA złożył wczoraj w sejmowej komisji Andrzej Gałażewski z PO. Ale podczas głosowania nikt - oprócz niego - nie uznał go za zasadny: 18 posłów zagłosowało za odrzuceniem wniosku, a 3 się wstrzymało. Oznacza to, że podczas dzisiejszego głosowania w Sejmie nad odwołaniem ministra Janika komisja będzie wnosić o oddalenie wniosku.
Brak poparcia dla pomysłu odwołania ministra Janika w komisji spraw wewnętrznych i administracji to porażka opozycji w politycznej wojnie, którą toczy z szefem MSWiA już od dawna.
We wniosku Samoobrony i LPR podkreślono, że jedyną odpowiedzią rządu na społeczne protesty jest używanie przemocy. Autorzy wniosku uważają, że w okresie, kiedy Janik objął kierownictwo MSWiA, tłumienie protestów społecznych przybrało wyjątkowo brutalne formy.
PO i PiS z kolei w uzasadnieniu swojego wniosku podkreślają, że Janik ponosi polityczną odpowiedzialność za wydarzenia w Magdalence. Podczas tej akcji dwóch policjantów zginęło, a kilkunastu zostało rannych.
Dorn: Janik w towarzystwie podejrzanego w sprawie Papały
Szef klubu Prawa i Sprawiedliwości Ludwik Dorn zarzucił ministrowi spraw wewnętrznych Krzysztofowi Janikowi, że "bawił" się na bankiecie, gdzie był Edward M., którego podejrzewano o zlecenia zabójstwa generała Marka Papały. Fakt ten, zdaniem Dorna, przerasta nawet aferę Rywina. Janik zarzucił Dornowi kłamstwo i pomówienie.
Podczas sejmowej debaty nad wnioskami o wotum nieufności wobec Janika Dorn wspomniał o bankiecie w restauracji "Belvedere" urządzanym przez dyrektora gabinetu politycznego ministra. To tam miał się pojawić Edward M., "rozpoznany i pomówiony przez jednego ze świadków w śledztwie o zabójstwo generała Papały o to, że był zleceniodawcą" zabójstwa.
- Edward M. jest przesłuchiwany przez prokuraturę, jest wypuszczony i składa zażalenie o zatrzymanie a sąd stwierdza, że istniały wszystkie powody do zatrzymania. Po wypuszczeniu przez prokuraturę udaje się na Okęcie, by odlecieć do kraju poza zasięgiem polskiego wymiaru sprawiedliwości, ale między wyjściem z prokuratury a udaniem się na Okęcie wpada na bankiet urządzany przez pańskiego dyrektora gabinetu politycznego, na którym bawi się czołówka MSW i UOP - mówił Dorn.
Dodał, że zapewne pół roku temu minister tłumaczyłby się, że nie wiedział o tym, że "są różne towarzystwa, czasami się wpada, nie wie się z kim ma się do czynienia". Jednak - według posła - od czasu afery Rywina słowo towarzystwo nabrało szczególnego znaczenia.
Według Dorna, Janik jest częścią towarzystwa, które przyjmuje na bankiecie Edwarda M. albo toleruje, by jego współpracownicy byli częścią tego towarzystwa. - Tutaj wybaczenia nie ma. To jest taki fakt, który - zwłaszcza w obecnej społecznej atmosferze - powinien skutkować dymisją pana ministra. Za tym się opowiadamy i będziemy głosować za wotum nieufności wobec pana ministra - powiedział.
Jak dodał, "nie może być tak, by minister administracji i spraw wewnętrznych był częścią tego towarzystwa, by bawił się na bankiecie z ludźmi co do których istnieją uzasadnione podejrzenia, że zlecili zabójstwo byłego komendanta głównego policji". - To już przekracza wszelką miarę, nawet miarę afery Rywina, bo tam chodziło o pieniądze a tutaj zastrzelono komendanta głównego policji - ocenił Dorn.
Na zarzut posła PiS zareagował szef MSWiA: - Dopuszczono się kłamstwa i pomówienia mojej osoby. Albo donosiciele pana posła Dorna są nieprecyzyjni, albo pan poseł zbiera informacje, których nie weryfikuje i dzieli się nimi ze społeczeństwem.
Janik oświadczył, że nie zna Edwarda M. - Nie wiem skąd pan poseł zna tajne materiały ze śledztwa - ja ich nie znam - dodał.
Według ministra, impreza, o której mówił Dorn, odbyła się rok i dwa miesiące temu, kiedy jeszcze o "towarzystwie" nikt źle nie mówił. Zapewnił, że nie organizował jej nikt z jego resortu. - Rzeczywiście wśród solenizantów był jeden z moich znajomych, byłem tam 5 minut, złożyłem życzenia, przekazałem prezent i wyszedłem. Jak pan chce kogoś o coś oskarżyć, to niech pan najpierw zbierze mocne dowody - powiedział Janik.
Dorn sformułował też szereg innych zarzutów pod adresem Janika, m.in. dotyczących postępowania po akcji w Magdalence obsadzania stanowisk w administracji i straży pożarneji według klucza partyjnego i bezradości policji wobec najgrożniejszch gangsterów.
Odnosząc się do wystąpienia Dorna premier powiedział, iż miał wrażenie, że "nos pana posła, jak u bajkowego Pinokio, bezustannie się wydłużał, zaglądając w końcu do gabinetu prezydenta Warszawy (Lecha Kaczyńskiego, jednego z liderów PiS - red.) i dopominając się pochwał, co niewątpliwie pana spotka".
Miller krytycznie o wnioskach o odwołanie Janika
Możecie państwo zarzucić ministrowi Krzysztofowi Janikowi świadome opóźnienia nadejścia wiosny - ironizował premier Leszek Miller, krytykując wnioski o odwołanie szefa MSWiA.
- Przypominam, że minister Janik nadzoruje także Straż Pożarną i Urząd Repatriacji i Cudzoziemców, możecie zatem państwo zarzucić panu Janikowi uporczywe podpalanie traw, albo też świadome opóźnienia nadejścia wiosny, przez powstrzymywanie bocianów, które powinny już wrócić, a nie wróciły jeszcze z zagranicy - powiedział w Sejmie.
Szef rządu ocenił oba wnioski jako polityczne, pełne mitów i niemające pokrycia w faktach. Zaapelował o ich odrzucenie. - Obydwa wnioski o wyrażenie wotum nieufności ministrowi spraw wewnętrznych łączy ten sam cel - taka padła wcześniej zapowiedź - na każdym posiedzeniu Sejmu takie wnioski mają się pojawiać, mają być zgłaszane wobec kolejnych ministrów naszego rządu - powiedział.
Zdaniem szefa rządu, wnioskodawcy "bez żaru i zaangażowania" prezentowali swoje stanowiska. - Odniosłem wrażenie, że sami nie wierzą w słuszność tego, co mówią, wstydzą się tych wniosków, ale robią to dlatego, aby przynajmniej część czasu, jakim Wysoka Izba dysponuje, była poświęcona kolejnej próbie odwołania kolejnego ministra - powiedział.
Przeczytak co na ten temat sądzą: Andrzej Brachmański (SLD), Grzegorz Dolniak (PO), Eugeniusz Kłopotek (PSL), Stanisław Łyżwiński (Samoobrona)
INTERIA.PL/RMF/PAP