Były konsul generalny Polski w Mumbaju Damian Irzyk stanął we wtorek przed komisją śledczą ds. afery wizowej. Rozpoczynając przesłuchanie, przewodniczący Michał Szczerba pytał Irzyka, czy urzędnicy MSZ mieli wobec niego oczekiwania co do wydania wiz. Afera wizowa. Były konsul generalny w Mumbaju przed komisją śledczą Damian Irzyk przekazał, że były dwie takie prośby. Pierwsza z nich nadeszła ze strony wicedyrektor Departamentu Konsularnego na skrzynkę mailową 21 listopada 2022 roku i dotyczyła przyjęcia dwóch grup aplikantów wizowych ze względu na realizowaną w Polsce "produkcję filmową". Irzyk dodał, że takowego maila dostał on oraz konsul Polski w stolicy Indii. - Lista, która dotyczyła konsulatu w Mumbaju, liczyła 35 nazwisk, natomiast lista, która dotyczyła ambasady w Delhi liczyła 13 nazwisk - doprecyzował były konsul generalny. Co więcej, osobą, z którą w tej kwestii miał kontaktować się Irzyk, był Edgar Kobos, a sprawę Piotr Wawrzyk określił jako "bardzo pilną", bo zdjęcia mają zacząć się 10 grudnia. Osoby, o których pisał w mailu miały być "ekipą filmową". W dalszej części zeznań Damian Irzyk zaznaczył, że wydano jednokrotne wizy Schengen. - Mój zastępca powiedział, że podjął taką decyzję, bo większość tych osób nie miało historii wizowej, te osoby, z wyjątkiem kilku, nie miały pieczątek w paszporcie wskazujących na to, że podróżowały poza Indie - dodał. Później wydano wizy wielokrotne, "aby nie musieli drugi raz przychodzić". Afera wizowa. Do Polski miały trafić "grupy filmowców" W przypadku drugiej prośby od MSZ Damian Irzyk maila dostał 9 grudnia 2022 roku. - To było zrobione w tym samym stylu, jak w pierwszym przypadku. W przypadku Mumbaju lista liczyła 83 osoby (wcześniej były to 53 osoby - red.). - Dwie rzeczy zwróciły moją uwagę, wcześniej to było niespotykane, żeby tak duże grupy miały jechać do Polski robić zdjęcia filmowe - podkreślił. Były konsul generalny Polski w Mumbaju nadmienił też, że w dniu kiedy dostał maila, poprosił zastępcę, żeby udali się do punktu przyjmowania wniosków, w którym wcześniej umówią się na wizytę aplikantów. Wizyta Irzyka i zastępcy była utrzymana w tajemnicy. - Poprosiliśmy o rozmowę z szefem tego centrum, który udostępnił nam swój gabinet i który był przy rozmowach z aplikantami - dodał. W ten sposób miał przebiec proces weryfikacji osób wjeżdżających do Polski. Wówczas udało się porozmawiać z 10 osobami z 65 - żadna z nich nie miała nic wspólnego z branżą filmową. - Rozmowy odbywały się za pośrednictwem tłumacza (...), nie znali języka angielskiego to byli prości, biedni ludzie - dodał. Damian Irzyk wskazał, że pozostałe osoby prawdopodobnie domyśliły się, że będą przeprowadzane z nimi rozmowy i oddaliły się z centrum wizowego. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!