Propozycja prezydenta
Aleksander Kwaśniewski chce złożyć zeznania w prokuraturze. - Z dużym prawdopodobieństwem taka konieczność wystąpi - powiedział zastępca prokuratora generalnego, Kazimierz Olejnik.
- Poproszę prokuratora generalnego o tego rodzaju możliwość, o tego rodzaju spotkanie - powiedział prezydent wieczorem. Podkreślił, że nosi się z tym zamiarem i uczyni to w ciągu najbliższych dni. - Wystąpię z taką inicjatywą - zaznaczył.
Kwaśniewski uzasadniał, że chodzi o to aby sprawa miała "ręce i nogi". Według niego, umożliwi to zeznawanie w prokuraturze, "gdzie ja mogę odpowiadać na materiały, które mi są udostępnione, znane, gdzie nie jestem zaskakiwany pytaniami zza węgła, czy ja znam pana 'iksińskiego', z którym jestem na zdjęciu z 1998 roku".
Jak dodał, chce by te zeznania były również dostępne komisji. - Wystąpię z taką inicjatywą - zaznaczył.
Zastępca prokuratora generalnego, Kazimierz Olejnik powiedział wieczorem, że takie prawdopodobieństwo wynika ze wszystkich ostatnich informacji. - Jeśli pan prezydent to sygnalizuje, to prokuratura przesłucha go, choć to abstrakcje i hipotezy - powiedział. Zastrzegł, że prokuratura nie ma zwyczaju ujawniania swych planów i dlatego nie powie, w którym konkretnie śledztwie i kiedy mógłby zeznawać prezydent. - Prokuratura prowadzi swoje postępowania według przyjętych planów - podkreślił.
Prezydent zaznaczył, że po dzisiejszym posiedzeniu komisji śledczej ds. PKN Orlen, przekonał się, że miał rację podejmując wczoraj decyzję, aby nie stawić się przed komisją. W opinii prezydenta, "komisja chciała mieć zwierzynę, którą zastrzelą z tej, czy z drugiej strony". - Ja tą zwierzyną nie będę ze względu przede wszystkim na wagę urzędu i ze względu na styl jaki zaprezentowali we wtorek niektórzy członkowie komisji - dodał. Jak podkreślił, mógłby podjąć taką rolę i stanąć przed komisją. - Ale to by oznaczało, że do końca tego roku będę się tym zajmował, ponieważ nie byłoby jednego przesłuchania prezydenta, tylko kilka przesłuchań - uważa.
Zaznaczył, że musiałby również stawić się przed komisją śledczą ds. PZU. - Byłby to niekończący się, całkowicie cyniczny pomysł na wciągniecie prezydenta we wszystkie operacje tylko po to, żeby żadnej roli nie mógł odegrać - uważa. Kwaśniewski przyznał, że gdyby choć przez moment sądził, że komisja śledcza Józefa Gruszki "tak daleko może uciec od tego drzewa komisji Tomasza Nąłęcza" (badającej aferę Rywina - przyp. red.) to by na pewno we wrześniu ubiegłego roku decyzji o stawieniu się przed nią nie podjął. - Kopernik mówił, że gorszy pieniądz wypiera lepszy pieniądz. Jak ja widzę komisję Gruszki i przypominam sobie komisję Nałęcza, to myśmy mieli salon polityczny - ocenił. - To był po prostu wyrafinowany polityczny styl poszukiwania prawdy, a jednocześnie szacunku dla ludzi, którzy się tam pojawiają. A tu mamy po prostu partyzantkę z Rio - oświadczył.
Dzisiaj komisja śledcza ds. Orlenu postanowiła ponownie wezwać Aleksandra Kwaśniewskiego. Jednak Jolanta Szymanek-Deresz zapowiedziała już, że prezydent nie stawi się i na to wezwanie. Szefowa Kancelarii Prezydenta jako "dziwną" określiła decyzję komisji o ponownym wezwaniu prezydenta na świadka. Podkreśliła ona przy tym, że Sejm nie jest władzą zwierzchnią wobec prezydenta i że "prezydent nie podlega żadnej kontroli Sejmu".
Komisja ds. Orlenu obradowała dziś nad tym, jakie podjąć kroki w związku z decyzją prezydenta o odmowie stawienia się na dzisiejsze przesłuchanie.
W czasie posiedzenia posłowie Antoni Macierewicz (RKN) i Roman Giertych (LPR) zaproponowali, by komisja przygotowała wniosek o postawienie prezydenta przed Trybunałem Stanu. - Jeśli prezydent nie chce publicznie wyjaśniać formułowanych przez komisję zarzutów to zgodnie z ustawą o komisji pozostaje nam tylko jedno: wniosek do Trybunału - mówił Giertych.
- Komisja śledcza zebrała materiał na współudział i współodpowiedzialność Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w działaniach korupcyjnych, na systematyczne kontakty ze środowiskiem szpiegowskim działającym na rzecz Rosji, na współdziałanie ze środowiskiem gangsterskim - uzasadniał swój wniosek Macierewicz.
Inni posłowie byli jednak ostrożniejsi. Szef komisji Józef Gruszka (PSL) zaproponował, by ponowić wezwanie prezydenta. Podobnego zdania był Konstanty Miodowicz (PO).
- Dopiero wtedy, gdyby ten apel okazał się nieskuteczny, w założonym wcześniej terminie powinniśmy wezwać formalnie pana prezydenta, by świadczył przed naszą komisją, już nie w trybie mającym na uwadze wysoki urząd piastowany przez pana prezydenta, ale w takim trybie, jakiego może doświadczać każdy obywatel naszego państwa - tłumaczył swoje stanowisko Miodowicz.
Ostatecznie to właśnie tę łagodniejszą formę ponaglenia prezydenta wybrała komisja, wyznaczając kolejny termin przesłuchania Aleksandra Kwaśniewskiego na 15 marca. Za ponownym wezwaniem Kwaśniewskiego głosowało ośmiu z jedenastu członków komisji. Nikt nie był przeciw. Andrzej Celiński (SdPl), Bogdan Bujak (SLD) i Andrzej Różański (SLD) wstrzymali się od głosu.
- Komisja powtarza to, co zrobiła już wcześniej i niczego nie zmienia. Prezydent w poniedziałek zaznaczył, że nie będzie stawał przed tą komisją. Ten dzisiejszy wniosek nie ma wpływu na decyzję prezydenta -skomentowała decyzję śledczych Szymanek-Deresz.
Według niej, nie ma konfliktu prezydenta z komisją. - Możemy mówić o różnych stanowiskach, co do powinności stanięcia przez prezydenta przed komisją śledczą. Tu konstytucjonaliści mają poważne wątpliwości, a niektórzy są zdecydowani, że prezydent nie powinien składać zeznań przed komisją jako świadek - zaznaczyła.
Wcześniej Szymanek-Deresz przekazała członkom komisji list uzasadniający nieobecność prezydenta, który głosi, że "decyzja prezydenta związana jest z narastającą agresją ze strony niektórych członków komisji wobec jego osoby i trwającą od miesięcy kampanią kłamstw i pomówień ze strony członków komisji".
INTERIA.PL/RMF/PAP