W Rządowej Agencji Rezerw Materiałowych za czasów rządu Zjednoczonej Prawicy miało dochodzić do nieprawidłowości. W sprawie zatrzymano byłego prezesa RARS Michała K. Wcześniej zarzuty postawiono byłej dyrektorce do sprawy zakupów RARS Justynie Gdańskiej oraz Joannie P., która pełniła funkcje kierownicze. Prokuratura podnosiła, że doszło do "przekroczenia uprawnień w związku z pełnieniem funkcji publicznych, które miały polegać na preferencyjnym traktowaniu niektórych kontrahentów". Teraz Gdańska przerwała milczenie. - Pragnę przeprosić za swoje postępowanie, którego się wstydzę i bardzo żałuję. Wiem, że zawiodłam - mówiła w rozmowie z portalem Wirtualna Polska i dodawała: "Nie skracajcie mojego nazwiska, nie nakładajcie mi opaski na oczy". Kobiecie grozi do 10 lat więzienia. Afera RARS. Justyna Gdańska przerwała milczenie Justyna Gdańska przyznała, że trafiła do Rządowej Agencji Rezerw Materiałowych w kwietniu 2020 roku. Był to gorący okres z powodu wybuchu pandemii COVID-19. - Nie wiadomo było, w co ręce włożyć. (...) Terminy na realizację były krótkie, towaru na rynku mało, więc pracowaliśmy po kilkanaście godzin i to stacjonarnie. Nawet w lockdownie - podkreślała. Urzędniczka wskazywała, że "RARS zrobił wiele dobrego". - Nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie dla nieprawidłowości, które trzeba rozliczyć - zapewniła i dodała, że ona sama nie przyjęła żadnej korzyści majątkowej. - Nie jestem więc do końca zdegenerowana - zaznaczyła. Gdańska relacjonowała, ze otrzymała awans na stanowisko dyrektorskie wiosną 2022 roku. Na pytanie dziennikarza, jak reagowała na sygnały świadczące, ze w RARS może dochodzić do nieprawidłowości, odpowiedziała, że "towarzyszyło jej zdziwienie i wewnętrzna niezgoda". Prowadzący rozmowę zastanawiał się, dlaczego kobieta nie zawiadomiła służb. - Zapewniam, że gdyby do takiej sytuacji doszło teraz, nie wahałabym się ani przez moment - tłumaczyła się była współpracowniczka Michała K. Mówiła, że nie mogła wtedy stracić pracy i nie wiedziałaby komu zaufać. Sprawa Pawła Szopy. "Wydatkowania dla niego setek milionów nie da się obronić" Justyna Gdańska przekazała, że Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych była kontrolowana przez Najwyższą Izbę Kontroli, ale kiedy pojawiały się zastrzeżenia, "to kontrolujący przyjmowali nasze wyjaśnienia". - Pierwsze zarzuty pojawiły się w kontroli budżetowej w 2024 roku. Ze względu na to 26 kwietnia otrzymałam wypowiedzenie, choć za zadania związane z budżetem przecież nie odpowiadałam - podkreśliła urzędniczka. Jak zapewniła, sprawę planuje zgłosić w Sądzie Pracy. Była dyrektorka w RARS została zapytana o sprawę Pawła Szopy. To twórca marki "Red is Bad", który blisko współpracował z politykami Zjednoczonej Prawicy. Obecnie jest poszukiwany przez Interpol. - Wydatkowania dla niego setek milionów złotych nie da się ani obronić, ani uzasadnić, ani usprawiedliwić - zapewniła Gdańska. Jak podkreśliła, "to przy zakupie agregatów od Szopy powiedziałam 'dość' i nie zrealizowałam kilku zadań". Kobieta nie sprecyzowała o jakie zadania chodziło. Afera RARS. Justyna Gdańska: Tak, przekroczyłam uprawnienia Prowadzący rozmowę zastanawiał się, dlaczego Gdańska pozostała w RARS, skoro odmówiła wykonania niektórych poleceń. - Mogę tylko spekulować, co było powodem. Może po prostu moja wiedza była już zbyt duża, żeby, ot tak, się mnie pozbyć - zastanawiała się rozmówczyni. Jak relacjonowała, w grudniu 2023 roku, tuż przed zmianą władzy, funkcjonariusze CBA dokonali przeszukania w siedzibie RARS oraz wśród pracowników. Potem zaczęły się przesłuchania, na które urzędniczka nie była wzywana. - 4 lipca CBA przyszło i po mnie. Pomyślałam sobie: "Wreszcie" - zaznaczyła. Justyna Gdańska przyznała, że tymczasowe aresztowanie stanowiło dla niej szok. Nie spodziewała się takiego kroku. - Wiedziałam, w czym uczestniczyłam i co zrobiłam, ale byłam przekonana, że będę odpowiadać z wolnej stopy - podkreślała. Współpracowniczka Michała K. wyszła z aresztu po pięciu tygodniach. - Dla mnie to była wieczność. Wiem, co zrobiłam i na czym polega moja wina. (...) Tak, przekroczyłam uprawnienia. Zrozumiałam, że jedynie opisując prokuratorowi to, co robiłam, zmażę choć część winy - przyznała w rozmowie z Wirtualną Polską. Justyna Gdańska. Zdradziła, za co jest wściekła na premiera Kobieta zwróciła uwagę, że prokuratura posiada zeznania kilkudziesięciu osób powiązanych ze sprawą Rządowej Agencji Rezerw Materiałowych. Dalej wskazała, że "pozycjonowanie mnie jako tej, której zeznania są kluczowe, jest zdecydowanie na wyrost". Gdańska powiedziała też, za co jest wściekła na Mateusza Morawieckiego. - Nie upoważniłam byłego premiera Polski do zajmowania się moim życiem - zaznaczyła. Chodzi o konferencję prasową, na której polityk PiS tłumaczył zachowanie urzędniczki. - To kobieta, która samotnie wychowuje dziecko. Toczy spór z byłym mężem o to dziecko, wzięta została do typowo wydobywczego aresztu. Niech wszystkie panie, matki, się zastanowią, co zrobi matka odłączona od dziecka - mówił były szef rządu. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!