Poseł Koalicji Obywatelskiej Bartłomiej Sienkiewicz zorganizował konferencję prasową przed budynkiem Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Parlamentarzysta poinformował, że składa zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez policjantów w trakcie interwencji związanej z panią Joanną. Bartłomiej Sienkiewicz składa zawiadomienie do prokuratury. "Policja przekroczyła uprawnienia" - Istotą tego zawiadomienia jest to, że z powodu interwencji policji pani Joanna straciła telefon i laptopa, jej wolność została ograniczona i upokorzona w sposób haniebny - stwierdził Sienkiewicz. Parlamentarzysta przytoczył postanowienie sądu w Krakowie, który orzekł, że działanie policji było niezgodne z prawem, a kobieta była osobą wolną i niepodejrzewaną o żadne przestępstwa. - W naszym przekonaniu został złamany art. 231 Kodeksu karnego, który mówi o przekroczeniu uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych - powiedział. - To zawiadomienie zostało stworzone razem z panią Kamilą Ferenc, pełnomocniczką Pani Joanny - dodał Sienkiewicz. Zdaniem posła pani Joanna została "zaszczuta" i ma prawo domagać od państwa zadośćuczynienia za sytuację, która nastąpiła. Sprawa pani Joanny. "Policja traktowała mnie okropnie" Sprawa pani Joanny ujrzała światło dzienne po trzech miesiącach odkąd doszło do zdarzenia. Kobieta źle się poczuła po zażyciu tabletek poronnych, dlatego skontaktowała się ze swoją lekarką. Na miejsce wezwano karetkę i policję, a jak podał w rozmowie z Interią mł. insp. Sebastian Gleń, funkcjonariuszy powiadomiono, że kobieta dokonała aborcji i ma myśli samobójcze. Chociaż kobieta próbowała tłumaczyć, że nie ma zamiaru zrobić sobie krzywdy, w asyście policji trafiła do szpitala przy ul. Wrocławskiej w Krakowie. W rozmowie z "Wydarzeniami" Polsatu kobieta relacjonowała, że po badaniu ginekologicznym do sali weszły dwie policjantki. - Kazały mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć, ale jeszcze krwawiłam, dlatego nie zgodziłam się na zdjęcie bielizny - mówiła. Ponadto policja zarekwirowała jej telefon i laptopa, aby sprawdzić czy nabyła tabletki poronne legalnie. Później kobieta trafiła do innego szpitala, a sprawą zajęła się Naczelna Izba Lekarska, która wezwała Rzecznika Praw Pacjenta o podjęcie interwencji. - Teraz myślę, że trzeba było zwyczajnie kłamać - oceniła pani Joanna. W środę pełnomocniczka pani Joanny opublikowała w mediach społecznościowych postanowienie sądu z 12 czerwca w sprawie zatrzymania przez policję telefonu kobiety. Jak wynika z dokumentu, działania policji były niezgodne z prawem. Sąd zobowiązał również funkcjonariuszy do zwrotu zatrzymanego telefonu. Pani Joanna podkreślała, że nie wyraziła zgody na zabranie jej rzeczy osobistych.