Tuż po publikacji historii kobiety sieć zalały tysiące komentarzy polityków i ekspertów. Do sprawy odniosła się także, na twitterowym profilu, Naczelna Izba Lekarska. "Wobec ujawnionej wczoraj sytuacji która spotkała Panią Joannę Samorząd prowadzi postępowanie wyjaśniające" - poinformowano. "Wedle uzyskanych przez nas informacji służby zostały zawiadomione ws podejrzenia próby samobójczej. Lekarz, który podejrzewa taką próbę, ma obowiązek powiadomić odpowiednie służby, by ratować zagrożone życie. Rozmowy z dyspozytorem 112 są nagrywane, stąd jest to do zweryfikowania (treść zawiadomienia). W przypadku naruszenia tajemnicy lekarskiej odpowiedni Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej rozpocznie postępowanie w sprawie" - dodano. Interwencja policji Jak wynika z relacji pani Joanny, kobieta zdecydowała się zażyć tabletki poronne, ponieważ ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. W momencie, gdy źle się poczuła, zadzwoniła do swojej lekarki, a następnie trafiła do szpitala.Na miejscu mieli na nią czekać funkcjonariusze policji. - Kazano mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć. Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: czego wy ode mnie chcecie - powiedziała. W materiale, krótkiego komentarza udzielił także lekarz szpitalnego oddziału ratunkowego, który stwierdził, że policjanci zachowali się w sposób nieodpowiedni. - Czterech mężczyzn pilnowało jednej, przestraszonej kobiety. Utworzyło kordon wokół pacjentki, utrudniało nam to pracę. Oni nie byli w stanie podać, dlaczego ta pacjentka jest przez nich zatrzymywana - powiedział. Policja: Kobieta nie chciała współpracować W rozmowie z Interią mł. insp. Sebastian Gleń przedstawił obraz sytuacji, z punktu widzenia wezwanych na miejsce funkcjonariuszy. - 27 kwietnia dostaliśmy zgłoszenie od lekarza psychiatrii, zadzwonił na numer 112 i poinformował nas, że jego pacjentka dokonała aborcji i chce popełnić samobójstwo. Przekazał nam adres kobiety, pod który wysłana została karetka pogotowia i patrol policji - relacjonował. - Z uwagi na to, iż istniało podejrzenia popełnia przestępstwa w postaci udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła, zachodziła konieczność zabezpieczenia urządzeń, które kobieta używała do finalizowania transakcji zakupu tych środków. Jednocześnie policjanci musieli sprawdzić, czy kobieta nie posiada przy sobie środków pochodzących z niewiadomego źródła, które po zażyciu mogłyby zagrażać jej życiu - wyjaśnił. Według funkcjonariuszy, pani Joanna nie chciała z nimi współpracować. Nie godziła się na dobrowolne oddanie przedmiotów, które miała przy sobie. Policjanci byli zmuszeni zarekwirować kobiecie laptop i telefon komórkowy. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!