"Przypominam nadawcom, że Art. 6 ust. 1 Prawa Prasowego brzmi: 'Prasa jest zobowiązana do prawdziwego przedstawiania omawianych zjawisk'" - dodał w czwartek we wpisie na Twitterze szef KRRiT. W TVN wyemitowano reportaż o interwencji policji. Reakcja KRRiT KRRiT wszczęła postępowanie w sprawie materiału opublikowanego we wtorek w "Faktach" TVN. W reportażu poruszono interwencję policjantów w jednym z krakowskich szpitali. Funkcjonariusze podjęli działania wobec pani Joanny, która trafiła na SOR po zażyciu tabletki poronnej, którą - jak zapewniała - kupiła sama w internecie. Według Komendy Głównej Policji "interwencja nastąpiła po zawiadomieniu służb przez lekarza psychiatrę o możliwej próbie samobójczej jego pacjentki i przyjęciu przez nią substancji niewiadomego pochodzenia". W programie TVN ujawniono, że funkcjonariusze zatrzymali kobiecie telefon oraz laptop. Sąd o działaniach policji: Były niezgodne z prawem W czwartek wieczorem pełnomocniczka kobiety Kamila Ferenc opublikowała na Facebooku postanowienie Sądu Rejonowego w Krakowie z dnia 12 czerwca 2023 roku. Potwierdzono w nim, że działania policji wobec pani Joanny były niezgodne z prawem. "O tym policja nie wspomniała na swojej konferencji prasowej" - zwróciła uwagę adwokatka. Sąd stwierdził w uzasadnieniu, że z notatek urzędowych sporządzonych przez funkcjonariuszy policji wynika "nieszczególnie obiektywne ocenianie przez nich sytuacji". "Na poparcie tego można zacytować stwierdzenie, jakoby nie utrudniali w żaden sposób czynności medycznych, a jednocześnie legitymowali będących w pracy w szpitalu lekarzy oraz sugerowali im zasłanianie kotarami pacjentów niekoniecznie chcących być świadkami interwencji" - podkreślono. Zażyła tabletkę poronną. Zaalarmowano policję Sprawa pani Joanny ujrzała światło dzienne po trzech miesiącach od zdarzenia. Kobieta źle się poczuła po zażyciu tabletek poronnych, dlatego skontaktowała się ze swoją lekarką. Chociaż kobieta próbowała tłumaczyć, że nie ma zamiaru zrobić sobie krzywdy, w asyście policji trafiła do szpitala przy ul. Wrocławskiej w Krakowie. W rozmowie z "Wydarzeniami" Polsatu kobieta relacjonowała, że po badaniu ginekologicznym do sali weszły dwie policjantki. - Kazały mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć, ale jeszcze krwawiłam, dlatego nie zgodziłam się na zdjęcie bielizny - mówiła. W tej sprawie Naczelna Izba Lekarska wydała oświadczenie, w którym stwierdzono m.in., że według uzyskanych przez nią informacji, "służby zostały zawiadomione ws. podejrzenia próby samobójczej. Lekarz, który podejrzewa taką próbę ma obowiązek powiadomić odpowiednie służby by ratować zagrożone życie".