Interwencja wobec ciężarnej Joanny. Policja przedstawia swoją wersję

Dawid Serafin

Dawid Serafin

Aktualizacja
emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Super
relevant
4,3 tys.
Udostępnij

- 27 kwietnia dostaliśmy zgłoszenie od lekarza psychiatrii, zadzwonił na numer 112 i poinformował nas, że jego pacjentka dokonała aborcji i chce popełnić samobójstwo. Przekazał nam adres kobiety, pod który wysłana została karetka pogotowia i patrol policji - mówi w rozmowie z Interią mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy małopolskiej policji. Funkcjonariusz opowiada, jak z punktu śledczych wyglądało całe zdarzenie. W ten sposób policja odnosi się do opublikowanego materiału "Faktów TVN", które przedstawiły historię pani Joanny.

Pani Joanna była bohaterką reportażu "Faktów TVN"
Pani Joanna była bohaterką reportażu "Faktów TVN"Bartłomiej MagierowskiEast News

We wtorek "Fakty TVN" opublikowały materiał dotyczący sprawy pani Joanny. Bohaterka w rozmowie z dziennikarką opowiedziała, że zdecydowała się zażyć tabletki poronne, ponieważ ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Kiedy poczuła się źle, o wszystkim miała poinformować swoją lekarkę. Kobieta została zabrana do szpitala.

Z jej opowieści wynika, że na miejscu czekali na nią policjanci.

- Kazano mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć. Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: czego wy ode mnie chcecie - powiedziała.

W materiale "Faktów TVN" wypowiedział się także lekarz szpitalnego oddziału ratunkowego, do którego trafiła kobieta.

- Czterech mężczyzn pilnowało jednej, przestraszonej kobiety. Utworzyło kordon wokół pacjentki, utrudniało nam to pracę. Oni nie byli w stanie podać, dlaczego ta pacjentka jest przez nich zatrzymywana - powiedział.

Sprawa pani Joanny. Policja odpowiada

Mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji w rozmowie z Interią opowiada, jak sytuacja wyglądała z punktu widzenia funkcjonariuszy.

 - 27 kwietnia dostaliśmy zgłoszenie od lekarza psychiatrii, zadzwonił na numer 112 i poinformował nas, że jego pacjentka dokonała aborcji i chce popełnić samobójstwo. Przekazał nam adres kobiety, pod który wysłana została karetka pogotowia i patrol policji - opowiada.

Po przybyciu na miejsce kobieta została zabrana przez karetkę pogotowia i przewieziona do szpitala przy ul. Wrocławskiej. Asystować miał w tym radiowóz policyjny. Tam po przeprowadzeniu wstępnych badań kobieta miała zostać przewieziona do szpitala im. Narutowicza, gdzie mieścił się oddział ginekologiczny.

Z opowieści policjanta wynika, że funkcjonariusze, którzy dotychczas brali udział w interwencji, zostali odwołani, a do szpitala im. Narutowicza został wysłany inny patrol.

Jak tłumaczy rzecznik, policjanci przybyli na miejsce przed karetką, ponieważ mieli po prostu bliżej. To właśnie stąd, jak wyjaśnia, kobieta mogła odnieść wrażenie, że policjanci na nią czekali.

- Z uwagi na to, iż istniało podejrzenia popełnia przestępstwa w postaci udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła, zachodziła konieczność zabezpieczenia urządzeń, które kobieta używała do finalizowania transakcji zakupu tych środków. Jednocześnie policjanci musieli sprawdzić, czy kobieta nie posiada przy sobie środków pochodzących z niewiadomego źródła, które po zażyciu mogłyby zagrażać jej życiu - wyjaśnia mł. insp. Gleń.

- Czynności należało przeprowadzić niezwłocznie, kobieta jednak nie chciała współpracować i nie chciała wydać dobrowolnie przedmiotów, o które prosili policjanci - dodaje rzecznik.

Zdaniem funkcjonariusza lekarze utrudniali działania policjantom, a atmosfera zrobiła się napięta. Mundurowi mieli tłumaczyć lekarzom, że interwencja rozpoczęła się już w domu pacjentki, a nie w szpitalu. Z powodu napiętej atmosfery do szpitala wezwany został kolejny patrol.

Policja zarekwirowała kobiecie także laptop i telefon komórkowy.

- Zabezpieczenie telefonu i laptopa zostało protokolarnie udokumentowane. Zabezpieczenie ich było konieczne dla ustalenia źródła zakupywanego leku i zbadania, czy jego sprzedaż odbyła się legalnie. Bowiem według art. 124 ustawy Prawo farmaceutyczne, kto wprowadza do obrotu lub przechowuje w celu wprowadzenia do obrotu produkt leczniczy, nie posiadając pozwolenia na dopuszczenie do obrotu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch - wyjaśnia rzecznik.

Obecnie krakowska prokuratura prowadzi śledztwo dotyczące pomocy w aborcji i namawianie do samobójstwa. Joanna utrzymuje, że nie otrzymała od nikogo pomocy, a tabletki kupiła w sieci.

Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      "Wydarzenia": Tragiczny wypadek na quadzie. Nie żyje 12-latek
      "Wydarzenia": Tragiczny wypadek na quadzie. Nie żyje 12-latekPolsat NewsPolsat News
      emptyLike
      Lubię to
      Lubię to
      like
      2349
      Super
      relevant
      658
      Hahaha
      haha
      330
      Szok
      shock
      327
      Smutny
      sad
      302
      Zły
      angry
      369
      Lubię to
      like
      Super
      relevant
      4,3 tys.
      Udostępnij
      Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
      Przejdź na