Po szczycie w Brukseli
Polska swoim stanowiskiem podczas szczytu w Brukseli potwierdziła, że nie ulega presji. Jest za to gotowa i otwarta na przyjęcie rzeczowych argumentów - mówili wczoraj wieczorem w Belwederze premier i prezydent.
Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller podsumowali udział Polski w szczycie w Brukseli. Stanowisko, jakie zajęła Polska, powoduje, że nasz kraj bierze na siebie współodpowiedzialność w tworzeniu unijnej konstytucji - uznali prezydent i premier.
Według premiera, nasza postawa w Brukseli, gdzie nie zmieniliśmy już prezentowanego od dawna stanowiska w sprawie systemu głosowań w Radzie UE, dowiodła, że Polska jest przewidywalna.
- Nie zmieniliśmy stanowiska, nie ulegliśmy presji - Polska jest poważnym partnerem i jest wrażliwa tylko na argumenty - mówił Leszek Miller.
Do Sali Pompejańskiej Belwederu, gdzie odbywało się spotkanie premier wszedł sam; prezydent pomagał mu zająć miejsce w fotelu przy stole.
Zdaniem Millera, Konferencja Międzyrządowa przygotowującą przyszłą konstytucję rozszerzonej Unii była zbyt krótka: zaczęła się 4 października tego roku. - Być może chcieliśmy biec zbyt szybko - dodał premier.
- Oprócz konferencji jutro mamy nowy dzień. Musi toczyć się dialog i współpraca - mówił premier dodając, że dotyczy to zwłaszcza kontaktów z naszymi sąsiadami i strategicznym partnerem - Niemcami oraz Francją, jednym z największych inwestorów w Polsce.
Uczestniczący w spotkaniu marszałek Sejmu Marek Borowski przypomniał, że w przeddzień konferencji Sejm poparł stanowisko rządu polskiego, które następnie prezentowane było w Brukseli.
- Wydaje mi się, że prawdziwe wejście Polski do Unii Europejskiej nastąpiło dziś, ponieważ po raz pierwszy doszło do prawdziwych negocjacji w naszej sprawie i Polska swoje stanowisko zaprezentowała w sposób godny, ale i twardy - mówił marszałek.
Według szefa polskiej dyplomacji Włodzimierza Cimoszewicza, premier Irlandii kraju, który od stycznia przejmuje przewodnictwo Unii, zapowiedział już na początku przyszłego roku konsultacje, a na wiosennej sesji prezentację raportu określającego "gdzie jesteśmy" po Brukseli. Cimoszewicz dodał, że blisko 90 procent zapisów przygotowanego przez Konwent projektu unijnej konstytucji będzie podstawą do dalszych prac nad jej ostateczną wersją.
Wcześniej, po powrocie polskiej delegacji z unijnego szczytu premier i minister spraw zagranicznych poinformowali rząd o przebiegu Konferencji Międzyrządowej w Brukseli.
Po spotkaniu w Belwederze premier miał powrócić do szpitala MSWiA, skąd otrzymał przepustkę na czas szczytu w Brukseli.
Szczyt Unii Europejskiej, który miał przyjąć pierwszą w historii konstytucję dla UE, zakończył się wczoraj brakiem porozumienia. Jedną z głównych ról w sporze odegrała delegacja polska.
Tym samym przywódcy 25 obecnych i przyszłych państw Unii, w tym Polski, raczej nie dotrzymają obietnicy złożonej na czerwcowym szczycie w Salonikach, że przedstawią tekst konstytucji swoim społeczeństwom przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2004 roku.
Przedstawiciele Francji i Niemiec obwiniali za fiasko Polskę i Hiszpanię, które sprzeciwiły się wpisaniu do konstytucji zapisu o odejściu w 2009 roku od korzystnego dla obu krajów nicejskiego systemu głosowania w Radzie UE.
Ale przewodniczący obradom premier Włoch Silvio Berlusconi odmówił obarczania winą Polski i Hiszpanii i wskazał na sztywne stanowiska Francji, Niemiec i Belgii. Te trzy kraje upierały się bowiem przy zaproponowanym przez Konwent Europejski systemie uzależniającym siłę głosu każdego państwa od liczby ludności.
Według kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera, dwa - nie wymienione przez niego z nazwy - kraje "nie potrafiły zmienić sposobu myślenia i działania". Jego zdaniem, kraje te "przekładają interes narodowy nad europejski".
Prezydent Francji Jacques Chirac ocenił, że "zabrakło elastyczności ze strony Polski i Hiszpanii", i sugerował, że między nowymi a starymi państwami członkowskimi Unii jest "pewna różnica kultur", te ostatnie mają bowiem "długie doświadczenie w integracji europejskiej".
RMF/PAP