PO chce komisji śledczej ds. "afery gruntowej"
PO złoży wniosek o powołanie sejmowej komisji śledczej do zbadania tzw. afery gruntowej - zapowiedział szef Platformy Donald Tusk.
Komisja ma wyjaśnić okoliczności akcji CBA, w wyniku której z rządu odszedł wicepremier i minister rolnictwa Andrzej Lepper.
- Musimy dowiedzieć się możliwie szybko, czy kłamie Andrzej Lepper, czy kłamie premier Jarosław Kaczyński i jego ministrowie mówiąc, że akcja była dobrze przygotowana i miała zatrzymać proces korupcyjny wokół Andrzeja Leppera - powiedział Tusk podczas konferencji prasowej w Sejmie.
Wicemarszałek Bronisław Komorowski (PO) zaproponował na środowym prezydium Sejmu (marszałek i wicemarszałkowie), aby projekt powołania komisji był projektem całego prezydium. Jednak marszałek Sejmu Ludwik Dorn nie przystał na ten pomysł.
Jeszcze przed prezydium Tusk mówił, że w takiej sytuacji Platforma jeszcze w środę sama złoży wniosek o powołanie komisji.
Tusk podkreślał jednak, że PO zależy na tym, by za powstaniem komisji opowiedziało się całe prezydium.
- Komisja dużo skuteczniej będzie działała, jeśli będzie miała poparcie całego prezydium - argumentował.
- Jeśli prezydium nie chce poprzeć wniosku, to chciałbym, by marszałek Dorn wytłumaczył czemu jest przeciwny powoływaniu komisji. Chcemy pokazać, że ci, którzy mówią o prawie i sprawiedliwości, ci, którzy mówią, że nie mają nic do ukrycia tak na prawdę będą robić wszystko, by prawdę ukryć - mówił szef PO.
Przypomniał, że wniosek Platformy z marca 2006 r., by powołać komisję śledczą w sprawie domniemanej inwigilacji dziennikarzy "Rzeczpospolitej" "przeleżał pół roku w szufladzie marszałka Sejmu".
- Jeśli dziś zwracamy się do prezydium o poparcie naszego wniosku to także po to, by nie zaległ w szufladzie - mówił Tusk.
Szef Platformy zaznaczył, że sejmowe komisje śledcze powinny powstawać przede wszystkim, aby zbadać "nadużycia w obozie władzy - tak jak w tej sytuacji". Zdecydowanie zaprzeczył, jakoby Platforma chciała "bronić Leppera przed wymiarem sprawiedliwości".
Wątpliwości PO budzi: legalność akcji, czyli to czy istniały wystarczające przesłanki, aby taką prowokację zastosować; kwestia fałszowania dokumentów urzędów państwowych; oraz to czy w wyniku przecieków o tej operacji wiedziały osoby, które - zgodnie z prawem - nie powinny o niej wiedzieć.
Działania CBA doprowadziły do zatrzymania i aresztowania dwóch osób - Piotra R. i Andrzeja K. Mieli oni powoływać się na wpływy w ministerstwie rolnictwa, pozwalające na odrolnienie - za łapówkę - działki na Mazurach (dokumenty dotyczące tej ziemi - jak ujawnił szef CBA Mariusz Kamiński - były przygotowane przez CBA i obarczone wadami prawnymi). Zatrzymani mieli też mówić, że konieczna będzie łapówka dla Leppera. W poniedziałek, 9 lipca, w związku z tą sprawą Lepper został odwołany ze stanowiska wicepremiera i ministra rolnictwa.
Platforma chce wyjaśnienia roli, jaką odegrał w sprawie Andrzej K.
Ubiegłotygodniowy "Dziennik" napisał, że K. był oficerem UOP w randze porucznika i przeszedł szkolenie w szkole wywiadu w Kiejkutach. Minister koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann podał później, że Andrzej K. od 26 września 1990 do 31 października 1991 był słuchaczem szkoły kształcącej oficerów UOP. Był świeżo wykształconym kandydatem na funkcjonariusza UOP, ale nie kontynuował pracy w UOP i od 16 lat nie miał nic wspólnego ze służbami specjalnymi - zapewnił Wassermann.
Wyjaśnienia okoliczności akcji CBA chcą Samoobrona i LPR.
INTERIA.PL/PAP