Projekt obywatelski przewiduje zmiany w ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, a także w kodeksie karnym. Według inicjatorów osoba, która "nakłania kobietę do przerwania ciąży", podlegać będzie karze do trzech lat więzienia, zaś ten, kto dopuszcza się tego czynu w okresie, "gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety", może trafić za kratki nawet na osiem lat. W praktyce oznacza to wprowadzenie kar m.in. za sugerowanie kobiecie wykonanie zabiegu usuwania ciąży czy publiczne nawoływanie i informowanie o aborcji, choćby poprzez rozdawanie ulotek. Dotyczy to także wszelkich infolinii aborcyjnych i pomocnictwa w wyjazdach za granicę w celu dokonania aborcji. Jeszcze przed świętami Kaja Godek poinformowała, że zakończyła zbieranie podpisów z "bezpiecznym zapasem powyżej 100 tys.". Data ich złożenia do Sejmu nie jest przypadkowa. Jak powiedziała organizatorka akcji w rozmowie z "Rzeczpospolitą" - "projekt zostanie złożony w Święto Świętych Młodzianków Męczenników" - dzień upamiętniający rzeź niewiniątek, dokonaną na rozkaz Heroda. Spór wokół aborcji Zdaniem inicjatorów projektu wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ograniczenia prawa do aborcji był "sukcesem w walce o obronę życia", lecz - jak przekonują - "aborcjoniści nie mogli się z tym (wyrokiem - przyp. red.) pogodzić, więc zintensyfikowali morderczą propagandę" i "omijając prawo namawiają oraz pomagają w zabijaniu nienarodzonych dzieci". Nie brakuje również przeciwników proponowanych zmian legislacyjnych. Według Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA "uchwalenie projektu zamknęłoby usta mediom i uniemożliwiłoby dostęp każdego obywatela i każdej obywatelki do rzetelnej edukacji prawnej i zdrowotnej. Pozostawiłoby to wiele kobiet chcących lub potrzebujących przerwać ciążę zupełnie samym sobie - narażając ich zdrowie, życie i poczucie bezpieczeństwa".