"Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie" (Mt 19,14) - w jakim wieku? We wczesnym średniowieczu papież Grzegorz Wielki (590-604) pisał, że dzieci mogą popełniać wiele złych czynów, takich jak kradzieże, kłamstwa czy przekleństwa. Wiek rozeznania, w którym dzieci były uważane za zdolne do odróżniania dobra od zła i do popełniania tego ostatniego, był określany na siedem lat, choć niektórzy autorzy uważali, że do moralnych ocen stają się zdolne dopiero dziesięciolatki. W roku 1215 przyjęto na Soborze Laterańskim IV Konstytucję 21, która nakładała na każdego wiernego obowiązek corocznej spowiedzi i wielkanocnej Komunii, po osiągnięciu wieku rozeznania. Soborowe prawo zrównało w tym obowiązku mężczyzn i kobiety wszystkich stanów społecznych, uznając w ten sposób ich przyrodzoną godność. Uznawało także wartość życia duchowego dzieci, które na równi z dorosłymi miały nie tylko obowiązek, ale i prawo przystąpienia do tego sakramentu. Warto przypomnieć, że w tamtym czasie dziecko nie miało w praktyce żadnych praw, tymczasem jeśli chodzi o spowiedź uznawano godność jego sumienia i odpowiedzialność przed Bogiem za dziecięce czyny. W czasie późnego średniowiecza wiele lokalnych synodów podwyższało wiek obowiązkowej spowiedzi, a jeszcze bardziej czas przystąpienia po raz pierwszej do Komunii świętej.. Taka praktyka stała się w czasach nowożytnych powszechna, a w wielu krajach dopuszczano do pierwszej spowiedzi i Komunii świętej dopiero nastolatków. Pod wpływem nadmiernego lęku przed Bożą sprawiedliwością uważano, że zbyt małe dzieci nie są zdolne do rozumienia wagi grzechu oraz do wyrażenia prawdziwego żalu i postanowienia poprawy, a w konsekwencji odsuwano w czasie możliwość otrzymania przez nie rozgrzeszenia. Na początku XX wieku na polecenie papieża Piusa X ówczesna Kongregacja Sakramentów dekretem Quam singulari nakazała powrót do pierwotnej tradycji kanonicznej, stwierdzając, że: "Wiek rozeznania zarówno do spowiedzi, jak i do Komunii, jest tym, w którym dziecko zaczyna rozumować, to jest około siedmiu lat, może być trochę mniej lub więcej". W innym punkcie tego dekretu znajduje się jasne postanowienie: "Stanowczo potępić należy zwyczaj niedopuszczania do spowiedzi dzieci, które już doszły do używania rozumu, albo spowiadania ich, ale bez rozgrzeszenia". Spowiedź i Komunia święta zdaniem autorów dekretu to antidotum wobec zła, które może zapanować w sercu dziecka, jeśli nie zostanie ono na czas dopuszczone do tych sakramentów. Aktualny Kodeks prawa kanonicznego zobowiązuje, aby pierwszą Komunię świętą poprzedzić sakramentalną spowiedzią, która po osiągnięciu wieku rozeznania powinna mieć miejsce przynajmniej raz w roku. Oddramatyzować pierwszą spowiedź Dobrze pamiętam pewną dziewczynkę. Kiedy przed wielu laty uczyłem w szkole religii, przyszła do mnie i powiedziała, że choć cieszy się z tego, że niedługo przyjmie po raz pierwszy Pana Jezusa w Komunii świętej, to jednak boi się spowiedzi. Powiedziałem tej dziewięcioletniej dziewczynce, żeby się nie bała spowiedzi, bo ksiądz w imieniu Jezusa odpuści Jej wszystkie grzechy i poczuje się bardzo radosna. Wtedy dziewczynka zniżyła głos do szeptu i zapytała: "A jak mi nie odpuści grzechów?". Dopiero po kolejnym zapewnieniu, że na pewno wszystkie winy zostaną jej przebaczone, uśmiechnęła się z ulgą. Przytaczam tę historię, bo wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, czym jest lęk przed spowiedzią, prawdopodobnie związany z poczuciem winy. W tamtej sytuacji lęk nie był wywołany samą spowiedzią, ale był obecny w duszy dziecka jeszcze przed przystąpieniem do niej. Może ten lęk był związany z wyolbrzymieniem jakiegoś zła, za które dziewczynka czuła się winna. Może był spowodowany fałszywym obrazem Boga, na którego miłość trzeba było zasłużyć. W każdym razie przytoczona rozmowa stanowiła okazję, aby pierwszą spowiedź oddramatyzować i podkreślić pewność Bożego przebaczenia. Także w czasie samej spowiedzi mądry spowiednik może pomóc zmienić poczucie winy mniej lub bardziej obecne w każdym młodym człowieku, na poczucie grzechu, który może być wybaczony. W ten sposób wina nie musi zostać stłumiona ani wyparta, ale można zostać od niej uwolnionym, bo zostaje odpuszczona w sakramentalnej spowiedzi. Od średniowiecza do naszych czasów trwa dyskusja od kiedy dziecko ma świadomość ciężkiej winy, popełnienia poważnego grzechu. Wydaje się, że takie poczucie dziecko może mieć wcześnie, przecież rodzice od małego uczą nas rozróżniania dobra od zła. Spowiedź może pomóc ten ciężar zdjąć, ale ma ona sens nie tylko wtedy, kiedy popełniamy grzechy ciężkie. Dziecko, którego sumienie dopiero jest kształtowane i dojrzewa, niekoniecznie odróżnia istotne grzechy i wady od tych, do których nie musi przywiązywać wielkiej wagi. Spowiedź dziecka może być świetną okazją, żeby uwolnić je od nadmiernego ciężaru dziecięcych win. Jednocześnie może być miejscem pracy nad zdolnościami i talentami, a także ograniczania prawdziwych wad charakteru. Kardynał Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI, jeszcze jako arcybiskup Monachium i Fryzyngii napisał w 1977 roku list do diecezjan na temat przygotowania do spowiedzi dzieci w kontekście pierwszej Komunii. Apelował tam żeby przygotować do przeżywania sakramentu pokuty bez lęku, podkreślał, że lęk nie jest właściwą postawą dziecka Bożego: "Powinna więc zostać ukształtowana, w okresie przed wystąpieniem ciężkich niebezpieczeństw, zdolność przystąpienia do Bożego przebaczenia w wolności od lęku związanego z grzechem. Jednocześnie powinno być rozwijane czuwanie nad sumieniem, które może pozwolić się oczyścić, ponieważ poznało łaskę". To zadanie uwolnienia spowiedzi od lęku powinno być wypełnione przede wszystkim przez rodziców, którzy umieją rozmawiać z dzieckiem o trudnych i stresujących sprawach. To oni, znając dobrze swoje dziecko, mogą pomóc Mu przygotować się do pierwszej spowiedzi, ukazując ją jako spotkanie z Dobrym Bogiem, pełnym przebaczającej miłości. Wizyta u duchowego lekarza Na ważny wymiar sakramentu pokuty wskazuje przypowieść o Miłosiernym Samarytaninie, który gdy zobaczył człowieka pobitego przez zbójców "wzruszył się głęboko, podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem". (Łk 10,34). Przez wieki stosowano ten obraz do spowiednika, który jest lekarzem duszy. Słowa rozgrzeszenia mają walor nie tylko sakramentalny, ale także głęboko terapeutyczny. Katolicy wierzą, że są one wypowiadane mocą samego Chrystusa, który realnie uwalnia od grzechu: "...niech Ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła. I ja odpuszczam Tobie grzechy w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego". Jednocześnie obecna w tych słowach pewność Bożego przebaczenia może głęboko uleczyć rany ludzkiego ducha. Jeśli nawet dziecko nie zrozumie od razu wagi tych słów przy pierwszej spowiedzi, to jest wielka szansa, że słysząc je `wielokrotnie, wzrastając "w mądrości, w latach i w łasce" (Łk 2,52), z czasem odkryje jak bardzo ich potrzebuje. Oczywiście można powiedzieć - ksiądz lukruje rzeczywistość. Ilu spowiedników pokaże dziecku twarz miłosiernego Jezusa? Ile razy czytaliśmy o niewłaściwym zachowaniu kapłanów, które zraziło do spowiedzi dziecko lub nastolatka? Takie sytuacje mogą być źródłem trudnych przeżyć młodych ludzi, a czasem także poważnych zranień duchowych. Ich wyeliminowanie wymaga w najpoważniejszych przypadkach dyscyplinarnej interwencji władzy kościelnej. Ordynariusz, który udziela upoważnienia do spowiadania na swoim terenie, może je także konkretnemu księdzu odebrać. Przede wszystkim potrzeba dogłębnej formacji przyszłych i obecnych spowiedników, którzy mają zawsze pamiętać, że zasiadają nie w ludzkim sądzie, ale w Trybunale Miłosierdzia. Napomnienia papieża Franciszka, że konfesjonał nie jest salą tortur odnoszą się w pierwszym rzędzie do spowiedników dzieci i młodzieży. Oprócz gruntownej wiedzy z teologii moralnej i prawa kanonicznego potrzebują oni głębokiej znajomości psychologii rozwojowej i umiejętności pedagogicznych, a także dużej dozy empatii i cierpliwości. Tylko tak będą lekarzami ducha, którzy pamiętają o podstawowej zasadzie medycyny: po pierwsze nie szkodzić. Natomiast w czasie przygotowania dzieci do pierwszej i kolejnych spowiedzi można także ograniczyć niebezpieczeństwo możliwych zranień. Po pierwsze warto rozróżniać między słowami rozgrzeszenia, które są skutecznym znakiem sakramentalnym, a słowami pouczenia, które są wskazówkami, danymi przez księdza według jego najlepszej wiedzy i umiejętności. Nieraz zachęta wypowiadana w konfesjonale jest - z Bożą pomocą - celna i ważna, jednak rady i pouczenia spowiednika nie mają charakteru nieomylnego autorytetu. Warto też przypomnieć, że także dzieci i młodzież mają możliwość wolnego wyboru spowiednika, do którego mają większe zaufanie lub przekonanie, że lepiej ich zrozumie. Wreszcie należałoby wytłumaczyć, że tajemnica spowiedzi obowiązuje tylko kapłana, a nie osoby, która się spowiada (z wyjątkiem ściśle określonych w prawie kościelnym zakazów nagrywania spowiedzi lub złośliwego rozpowszechniania jej treści w mediach, co obowiązuje pod poważnymi karami kanonicznymi także penitenta). Oznacza to, że choć dziecko naturalnie traktuje to, co mówi w spowiedzi i co słyszy od spowiednika jako sprawy dyskretne, jednak nie są one ze strony dziecka obwarowane absolutną tajemnicą. Jeśli więc dziecko lub młody człowiek jest zaniepokojony czymś co usłyszał w spowiedzi lub wręcz czuje się czymś zgorszony lub zraniony - ma jak najbardziej prawo porozmawiania z rodzicami lub innymi zaufanymi osobami na ten temat, i powinien o tym wiedzieć. Na szczęście wielu z nas w dzieciństwie i w młodości doświadczyło jak Jezus Miłosierny podnosi na duchu w konfesjonale, nie tylko w słowach rozgrzeszenia, ale także w całej posłudze kapłańskiej. Siostra Faustyna w swoim dzienniczku opisuje doświadczenie duchowe, w czasie którego odbyła spowiedź u spowiednika, którym na koniec okazał się sam Pan Jezus. To przeżycie skłoniło ją do takiej refleksji: "W pierwszej chwili byłam trochę zaniepokojona, ale po chwili jakiś spokój wstąpił w moją duszę, ale zauważyłam, że Jezus tak samo spowiada jak spowiednicy...". Te ostatnie słowa wyrażają wiarę w sens sakramentu pokuty jako spotkania z Miłosiernym Jezusem. Pozwólmy dzieciom przyjść do Lekarza duszy i doświadczyć uzdrawiającej mocy Bożego Miłosierdzia. Ks. dr Jan Dohnalik Artykuł powstał przy współpracy z redakcją Stacja7