Nowe informacje w sprawie dywersji na kolei. Tak służby miały ustalić sprawców
Służby znalazły telefon komórkowy i odciski palców należące do potencjalnych sprawców ostatnich aktów sabotażu na kolei. Dzięki temu szybko udało się ustalić ich tożsamość - donosi dziennik "Rzeczpospolita". To Ukraińcy od dłuższego czasu współpracujący z rosyjskim wywiadem.

W skrócie
- Służby odkryły telefon i odciski palców powiązane ze sprawcami sabotażu na kolei, co pozwoliło na identyfikację ich jako Ukraińców współpracujących z rosyjskim wywiadem.
- Sprawcy uszkodzili tory, co mogło doprowadzić do wykolejenia pociągów.
- Do wykolejenia się pociągów nie doszło tylko dlatego, że składy jechały zbyt szybko - ponad 160 km/h.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
O tym, że śledczy znaleźli w okolicach miejsca, gdzie doszło do dywersji telefon komórkowy z kartą SIM oraz odciski palców, poinformowała we wtorek "Rzeczpospolita" powołując się na swoje źródła. Sprawcy zostawili telefon, by nagrywał "efekty sabotażu".
Analiza karty SIM pomogła służbom ustalić logowania oraz wykonywane połączenia. Jak się okazało, karta była wcześniej używana również w kilku innych telefonach. Dodatkowo na miejscu odkryto również ślady linii papilarnych należące do mężczyzny znajdującego się w ukraińskiej bazie kryminalnej. Mężczyzna pochodzący z Lwowa był już wcześniej skazany za dywersję na Ukrainie, a do Polski przyjechał z Białorusi.
Służby namierzyły również drugiego podejrzanego. On także jest Ukraińcem, który przyjechał jesienią do Polski przez granicę z Białorusią. Premier Donald Tusk poinformował, że w namierzeniu potencjalnych sprawców pomogły Polsce "służby sojusznicze".
Obaj mężczyźni mieli po wykonaniu zadania uciec z Polski w nocy z soboty na niedzielę na Białoruś przez przejście graniczne w Terespolu.
Sabotaż na kolei. Pociągi jechały zbyt szybko
"Rzeczpospolita" poinformowała również, że po uszkodzonych torach w miejscowości Mika na Mazowszu przejechały co najmniej cztery pociągi pasażerskie. Żaden z nich się jednak nie wykoleił, ponieważ jechały zbyt szybko - z prędkością ponad 160 km/h.
Kolejne przejazdy doprowadziły jednak do powiększenia uszkodzenia szyn. W niedzielę rano w torach obecna już była wyrwa, którą zauważył maszynista jednego ze składów.
Służby ustaliły również, że dywersanci podłożyli ładunek wybuchowy, który znajduje się zazwyczaj na wyposażeniu wojska. Do niego podłączony był długi na 300 metrów kabel elektryczny, za pomocą którego doszło do inicjacji eksplozji.
Uszkodzone tory i sieć trakcyjna. "Doszło do aktu dywersji"
Informacje o uszkodzeniu torów kolejowych na w okolicach miejscowości Mika w województwie mazowieckim trafiły do służb w niedzielę rano. Maszynista jednego ze składów zauważył, że odłamany został fragment toru. Kilka godzin później pojawiły się również informacje o uszkodzeniu sieci trakcyjnej w innym miejscu na tej samej trasie.
W poniedziałek premier Donald Tusk potwierdził, że do zniszczenia infrastruktury doszło w wyniku "bezprecedensowego aktu dywersji". We wtorek z kolei rząd poinformował, że ustalił dane podejrzanych o wysadzenie torów. Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński przekazał, że sprawcy najprawdopodobniej działali na zlecenie rosyjskiego wywiadu.












