Średnia woda gazowana - 16 zł, rosół - 17 zł, trzy placki ziemniaczane z sosem - 30 zł - to kilka przykładów cen w zakopiańskich karczmach. Za obiad dla czteroosobowej rodziny zapłacimy ok. 140-180 zł. Łatwo policzyć, że na same obiady w trakcie tygodniowego wyjazdu trzeba zarezerwować ok. tysiąca złotych. Alternatywą mogą być oczywiście obiady przygotowywane we własnym zakresie, wówczas musimy jednak wynająć mieszkanie z aneksem kuchennym. Drogo na stokach i stacjach paliw Dla tych, którzy ostatni raz byli w górach kilka lat temu, zaskoczeniem mogą być także ceny na wyciągach narciarskich. Na jednym z najpopularniejszych w Zakopanem za trzy godziny zjazdów trzeba zapłacić 80 zł (cały dzień - 120 zł, 5 dni - 490 zł). Biorąc pod uwagę ceny paliw czy ostatnie podwyżki cen biletów kolejowych, już sam dojazd w góry to konkretny wydatek. Mniej zapłacą ci, którzy w podróż wyruszą w lutym, gdy ceny paliw mają spaść z ok. 5,7 zł do 5 zł za litr. "Wzrost cen w usługach obserwujemy od kilku lat" - Wzrost cen w usługach, szczególnie w gastronomii, obserwujemy od kilku lat, to nie jest kwestia tylko ostatnich miesięcy - podkreśla w rozmowie z Interią ekonomista Marek Zuber, zaznaczając, że czynników powodujących "drożyznę" jest bardzo wiele. - Na podwyżki dla konsumentów składają się m.in. systematyczny wzrost kosztów pracy, a także różne parapodatki, np. opłata cukrowa czy wzrost kosztów księgowości. Do tego dochodzą wzrosty cen nośników energii, przy czym prąd dla przedsiębiorców drożeje już od trzech lat - firmy nie były objęte rządową osłoną. Należy wspomnieć także o wzroście cen żywności - zboża drożeją od drugiej połowy 2020 roku. I na to nakłada się dalszy wzrost cen energii z ostatnich miesięcy i osłabienie złotego - wymienia. Zdaniem Zubera, Polacy nie będą rezygnować z zimowych czy letnich wyjazdów ze względu na ich wysokie koszty. - Moim zdaniem nie będzie obserwowali jakiegoś wielkiego spadku. W dużej bierze wynika to z tego, że Polacy są "wyposzczeni" przez ostatnie lockdowny i chcą gdzieś wyjechać, z drugiej strony wiele rodzin jest w lepszej sytuacji materialnej, bo rosną wynagrodzenia, do tego trzeba doliczyć różne tarcze i programy rządowe - podsumowuje. Zwraca jednak uwagę, że po raz pierwszy od 2009 roku, czyli od ostatniego kryzysu, Polacy kupili mniej towarów przed Świętami Bożego Narodzenia, co może wskazywać na pewien trend. - Po raz pierwszy od ponad 10 lat wydaliśmy mniej na święta - zauważa.