Mikroemeryturę można zacząć w każdej chwili. Ekspertka ma ważną radę
A może by tak rzucić wszystko i wyjechać? Albo nie wyjeżdżać, ale zrobić sobie przerwę od pracy. Przerwę trwającą kilka tygodni a może nawet lat. Mikroemerytura staje się kolejnym sposobem na wypalenie zawodowe. - Jestem za tym, żeby rozpoznać korzyści, ale nie idealizować tej przerwy - mówi Interii dr Ewa Szumowska.

Mikroemerytura to nic innego jak przerwa w pewnych punktach życia zawodowego. Może trwać kilka tygodni, miesięcy, lat - to oczywiście zależy od możliwości danej osoby oraz, a może przede wszystkim, od sytuacji finansowej. Trend zyskuje na popularności wśród pracowników w każdym wieku, zwłaszcza młodszych. Ale nie tylko.
Kaja zdecydowała się na taki krok po czterdziestce. Jak mówi, nazwała go odnową i regeneracją. - Nie zastanawiałam się nad tym bardzo długo, skłoniły mnie do tego również czynniki zdrowotne. Poczułam, że zaczyna dziać się coś złego - opowiada. Szczęśliwie się złożyło, że kończyła właśnie duży projekt i, jak przyznaje, mogła zaoszczędzić sporo pieniędzy. - Pomyślałam sobie: dobra, to jest dobry moment, mam kwotę wystarczającą na spokojny rok życia.
Ostatecznie zrobiły się z tego dwa lata.
Mikroemerytura, czyli po co czekać kilkadziesiąt lat
Kaja jest socjolożką, zajmuje się m.in. badaniami marketingowymi, jakościowymi. Przyznaje, że przed przerwą pracowała dużo. - Jeśli przez 20 kilka lat jesteś pracoholikiem i nie wyobrażasz sobie dnia bez pracy, zatrzymanie tej maszyny nie jest łatwe.
Pomyślała, że coś zaczyna wymykać się spod jej kontroli. - Przestało mi się to wszystko kleić. Ta piękna historia przedstawicielki pokolenia X pod tytułem: "pracuj, pracuj, pracuj i czekaj do emerytury, na której w końcu może odpoczniesz" po prostu nie działa.
Po roku przerwy chciała wrócić, ale zrozumiała, że to jeszcze nie czas. Przerwa trwała kolejny rok. W tym czasie dużo zwiedzała, odbudowała relacje z najbliższymi. - Szybko nauczyłam się wypełniać ten czas, szukając siebie, przypominając sobie, kim jestem, kim byłam, zanim stałam się robotem - mówi.
Kobieta nie ukrywa, że w czasie przerwy wypadła ze środowiska zawodowego. - Ominęło mnie choćby wejście sztucznej inteligencji, więc musiałam szybko to nadrobić. Ale nie mam poczucia, że coś straciłam - przekonuje.
Mikroemerytura nie dla każdego
Z punktu widzenia równowagi rozwiązanie takie jak mikroemerytura może być korzystne - dr Ewa Szumowska z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego nie ma co do tego wątpliwości. Taka przerwa sprzyja poświęceniu się innym obszarom swojego życia, zwłaszcza jeżeli czyjaś praca jest obciążająca, pochłaniająca i wymaga dużo zasobów - czy to czasowych, czy energetycznych.
- Ważne jest to, dlaczego ktoś robi taką przerwę, bo może ona mieć też negatywne konsekwencje - podkreśla ekspertka. - Jeżeli decyzja zapada pod wpływem impulsu - bo mam wszystkiego dość, nie chce mi się i rzucam wszystko - może nie być najlepsze rozwiązanie.
Chodzi nie tylko o przygotowanie ekonomiczne, ale i psychologiczne. Jeżeli ktoś robi przerwę z nadzieją, że samo to rozwiąże jego problemy, które być może są kwestią większego kryzysu, mikroemerytura nie jest odpowiedzią. - To nie jest remedium na wszystko. Choć może stanowić pierwszy krok - mówi Szumowska.
- Jestem za tym, żeby rozpoznać korzyści, ale nie idealizować tej przerwy. Nie zakładać, że koniecznie musi być dla nas rozwiązaniem - podkreśla ekspertka.
Pokolenie Z planuje odpoczynek
W podejściu do przerw i odpoczynku widać także różnice pokoleniowe. Dr Szumowska uważa, że starsze generacje nie myślą o tym jako o czymś, co powinniśmy planować, co jest w pewnym sensie celem i również zasługuje na przestrzeń w naszym grafiku. Młodsze pokolenia, choćby pokolenie Z, są tego bardziej świadome i planują swój odpoczynek.
- Badania psychologiczne pokazują, że planowanie odpoczynku ma pozytywne konsekwencje, nie tylko dlatego, że odpoczywamy, dbamy o nasze ciało i dobrostan psychiczny. Ale jeżeli odpoczynek jest zaplanowany, nie jest już naszą fanaberią, przejawem bezproduktywności czy "guilty pleasure". Jest zaplanowanym działaniem, którego realizacja również może budować nasze poczucie własnej wartości. Odchodzimy więc od myślenia, że przerwy są oznaką słabości - podsumowuje.
Przerwa nie była oznaką słabości dla Kai. Mówi, że dzięki niej znalazła nowy sposób na swoje życie. Po drodze dotarło do niej, że stan, w którym była przed przerwą, nazwałaby kryzysem. - Wcześniej pojęcia takie jak wypalenie czy kryzys wieku średniego w ogóle do mnie nie trafiały. Przecież kobiety sukcesu nie mają kryzysów, wiadomo - przyznaje.
Anna Nicz
Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl
Zobacz również:
----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!