Marta Lempart nie gryzła się w język. Policja bada hasła, które padły przed Sejmem

Policja reaguje na wtorkową demonstrację przed Sejmem. Służby informują o wszczęciu czynności wyjaśniających w sprawie "wystąpienia publicznego jednej z liderek". Chodzi o wykroczenie z art. 141, który określa karę za używanie "słów nieprzyzwoitych" w miejscu publicznym.

Policja wszczęła czynności wobec jednego z wystąpień podczas wtorkowej demonstracji przed Sejmem
Policja wszczęła czynności wobec jednego z wystąpień podczas wtorkowej demonstracji przed SejmemFilip NaumienkoReporter

"W związku z wczorajszym zgromadzeniem przed Sejmem i wystąpieniem publicznym jednej z liderek demonstracji policjanci z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I jeszcze tego samego dnia wszczęli czynności wyjaśniające w sprawie o wykroczenie z artykułu 141" - poinformowała w mediach społecznościowych stołeczna policja.

Demonstracja przed Sejmem. Policja zapowiada kroki

Chodzi o demonstrację zwolenników liberalizacji prawa aborcyjnego, podczas której przemawiała m.in. przewodnicząca Strajku Kobiet Marta Lempart, Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu, czy Patrycja Wójcik z Inicjatywy Wschód.

Artykuł 141. Kodeksu wykroczeń stanowi, że "kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany".

Mł. asp. Jakub Pacyniak z KRP Warszawa I przekazał w rozmowie z Interią, że funkcjonariusze zabezpieczyli materiał ze zgromadzenia i prowadzą jego analizę. To ona zdecyduje o ewentualnym wszczęciu postępowania w sprawie o wykroczenie, które może poskutkować skierowaniem dokumentacji do sądu lub nałożeniem mandatu karnego.

"Oddaj mandat!" w kierunku Romana Giertycha. Kobiety protestowały przed Sejmem

Wtorkowa demonstracja to pokłosie odrzucenia przez Sejm większością głosów projektu Lewicy na temat depenalizacji i dekryminalizacji pomocnictwa w przerywaniu ciąży do 12. tygodnia.

Podczas swojego wystąpienia Marta Lempart tłumaczyła, że "PSL dostało stołki dzięki kobietom i młodym ludziom, dla których aborcja jest jednym z najważniejszych postulatów". Stwierdziła też, że jeśli "elektorat się nie podoba", politycy partii powinni zrezygnować ze swoich stanowisk. Zwróciła się też do premiera Donalda Tuska. - Największy żal mam do pana, panie premierze. Bo pan doskonale wiedział, co należy zrobić - tłumaczyła.

Demonstrujące osoby apelowały również o dymisję Władysława Kosiniaka-Kamysza i pomstowały na Romana Giertycha, który nie wziął udziału w głosowaniu nad projektem Lewicy. Wypominały mu, że - według słów premiera - deklarował, że prędzej złoży mandat niż złamie dyscyplinę partyjną.

- Oddaj mandat! - skandował zgromadzony tłum protestujących.

Podczas manifestacji pojawiły się transparenty z napisami "obalić patriarchat", "żądamy legalnej aborcji", czy "kobieta = człowiek". Podczas przemowy Marty Lempart nie brakowało wulgarnych stwierdzeń i haseł pod adresem rządzących.

Protest zorganizowany został przez organizacje: Ogólnopolski Strajk Kobiet, Kobiety w Sieci - aborcja po polsku, FEDERA Fundacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, Akcja Demokracja, Legalna Aborcja, Aborcyjny Dream Team i Warszawski Strajk Kobiet.

---

Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Sługocki w ''Graffiti'' o swojej dymisji: Czuję może trochę żalu. Jeżeli ja jestem tą ofiarą, to okejPolsat News