Według sądu duchowny jest niewinny, a do molestowania, o które oskarżał go Marek Lisiński nigdy nie doszło. Marek Lisiński i oskarżenia o molestowanie Marek Lisiński przez lata twierdził, że jako 13-latek we wczesnych latach 80. padł ofiarą molestowania ze strony księdza Zdzisława W. - wikariusza z jego rodzinnej wsi. Jak zeznawał, był zmuszany do dotykania księdza wieczorami w budynku nazywanym "organistówką", co podważył m.in. syn organisty w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Stało się to jednak kilka lat później. Na początku 2014 r. kuria uznała winę księdza. Wówczas Lisiński zaproponował biskupowi, że jeżeli wypłaci mu 200 tys. zł rekompensaty, to ten odstąpi o dalszych roszczeń. Do ugody nie doszło, więc Lisiński pozwał diecezję, swoją parafię oraz księdza W. Pierwszy wyrok zapadł w maju 2018 r. przed Sądem Okręgowym w Płocku. Ksiądz W. został uznany winnym, ale miał jedynie wysłać do rzekomego pokrzywdzonego list z przeprosinami. Zarówno duchowny, jak Lisiński odwołali się. Były prezes fundacji ""Nie lękajcie się" żądał 1 mln zł. Marek Lisiński oskarża o molestowanie. Ksiądz zaprzecza W luty 2019 roku Lisiński, jeszcze jako prezes Fundacji "Nie lękajcie się" towarzyszył warszawskiej radnej Agacie Diduszko i posłance Joannie Scheuring-Wielgus podczas spotkania z papieżem Franciszkiem. Są oni współautorami raportu o pedofilii w polskim Kościele. Odbierając go papież Franciszek ucałował dłonie Lisińskiego, jako ofiary pedofilii. Kilka miesięcy później "Gazeta Wyborcza" opublikowała artykuł na temat wątpliwości wokół sprawy molestowania, informując, iż kuria nadal uważa, że ksiądz Zdzisław W. jest winny, mimo że przed sądem biskupim nie przesłuchano zgłaszanych przez niego świadków. Gazeta dotarła do ofiar duchownego, który, jak się okazało, istotnie molestował nieletnich.Dziennik podał, że ksiądz W. nie wypiera się molestowania seksualnego innych osób, jednak kategorycznie zaprzecza, by molestował Marka Lisińskiego. Doniósł również, że Lisiński wyłudził pieniądze od 26-letniej Katarzyny, ofiary księdza Romana B. z Towarzystwa Chrystusowego. Według ustaleń dziennikarzy napisał on do Katarzyny, że ma raka trzustki i potrzebuje 30 tys. zł na operację. Otrzymał od kobiety 20 tys. zł w ramach pożyczki i 10 tys. zł w prezencie. Po publikacji Lisiński złożył rezygnację z funkcji prezesa fundacji. Teraz o mężczyźnie znów jest głośno. 11 października 2021 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi wydał bowiem wyrok ws. rzekomego molestowania go przez księdza. Podważył wcześniejsze orzeczenie sądu w Płocku, a powództwo Lisińskiego oddalił, uznając że oskarżenia Lisińskiego o wykorzystywanie seksualne przez duchownego są niewiarygodne - informuje Onet, który dotarł do uzasadnienia wyroku. Marek Lisiński ma zwrócić ks. W. koszty procesu w wysokości ok. 11 tys. zł. "Trzy różne wersje zdarzeń" Sąd zwrócił uwagę, że Lisiński relacjonując to samo wydarzenie przedstawił jego trzy różne wersje, a "tak daleko idące rozbieżności nie dają się wytłumaczyć w świetle zasad wiedzy i doświadczenia życiowego, co prowadzić musi do wniosku, że twierdzenia powoda są niewiarygodne", Lisiński miał również nie być w stanie udowodnić, że był ministrantem u ks. W.