W poniedziałek "Gazeta Wyborcza" opublikowała obszerny reportaż o Marku Lisińskim, który zrezygnował z funkcji prezesa fundacji, gdy wyszło na jaw, że mógł wyłudzić pieniądze od ofiary księdza pedofilia (on sam twierdzi, że tylko pożyczył). Z reportażu, zamieszczonych w nim wypowiedzi i maili, wyłania się obraz człowieka łasego na pieniądze. "Marek w kółko mówił o pieniądzach. Ja chciałem najpierw zbudować podwaliny, pozyskać dobrych prawników, a jeśli walczyć o odszkodowania, to z powództw sądowych. Przekonywałem, że każde odszkodowanie, które uda się uzyskać, musi być ogłoszone w mediach, żeby był efekt. A nie tak, że każdy weźmie od kurii pod stołem. A Marek: 'Mają nam zapłacić do ręki'" - opowiada Wojciech Pietrewicz, pierwszy prezes "Nie Lękajcie Się". Marek Lisiński twierdzi, że jest ofiarą molestowania przez księdza Zdzisława Witkowskiego - wikariusza z jego rodzinnej wsi. Kuria uznała winę księdza, jednak, jak czytamy w "GW", nie zostali przesłuchani zgłaszani przez niego świadkowie. Ksiądz Witkowski twierdzi, że Lisiński, zanim oskarżył go o molestowanie, wyłudził od niego 17 tys. złotych na leczenie chorej na raka żony (nie była chora). Miał go straszyć "hakami". Lisiński odpowiada, że raz pojechał na konfrontację z księdzem, a ten wręczył mu 5 tys. złotych. Gazeta dotarła do... ofiar księdza Witkowskiego, który, jak się okazuje, istotnie molestował nieletnich. Dziennik podaje, że Witkowski nie wypiera się molestowania seksualnego innych osób, jednak kategorycznie zaprzecza, by molestował Marka Lisińskiego. Według płockiej kurii, która odnosiła się do materiału zamieszczonego przez Wirtualną Polskę, "wina duchownego oskarżonego o molestowanie Pana Marka Lisińskiego została potwierdzona podczas prowadzonego przed Sądem Biskupim w Płocku postępowania. Poczynione ustalenia zostały zatwierdzone przez watykańską Kongregację Nauki Wiary" - czytamy. Więcej w "Gazecie Wyborczej"