- W najsmutniejszych dniach dla naszego kraju próbowano doprowadzić do przerwania mojej kampanii wyborczej. Próbowano apelować, żebyśmy nie prowadzili tej kampanii. Chcę złożyć zdecydowane i jasne oświadczenie: prowadzimy naszą kampanię, żeby prawica chrześcijańska i konserwatywna była co najmniej trzecią siłą w Polsce i zrealizujemy ten cel - podkreślił podczas podlaskiej konwencji Marek Jurek. Marek Jurek nie powiedział wprost kto próbował zakłócić jego kampanię. Jak zaznaczył, "szanuje mandat konkurentów". - Ale są rzeczy, których się nie robi - dodał. Jurek zaapelował do kandydata na prezydenta PiS Jarosława Kaczyńskiego i kolegów z jego partii: "Prowadźmy uczciwą kampanię, budujcie swój mandat społeczny, macie silny, nie przeszkadzajcie innym budować własnego mandatu społecznego, bo pewnie jutro powinniśmy współpracować, ale nie sięgajcie po takie metody. Apelował też do PiS, "nie robiło z mediów publicznych mediów SLD-owsko-PiS-owskich". Pytany na późniejszej konferencji prasowej, kto próbował zakłócić jego kampanię, Jurek nie odpowiedział wprost. Powiedział, że wykorzystuje się do tego media publiczne. - Jeżeli telewizja sama chce decydować kogo pokaże w głównym czasie oglądalności, to nie jest kampania uczciwa. Jeżeli wielokrotnie dziennikarzy również telewizji publicznej albo radia publicznego wykorzystuje się do wzywania kandydatów do przerwania swej kampanii wyborczej, to co to ma wspólnego z uczciwością? Takich rzeczy nie powinno się robić. 20 czerwca powinniśmy uczciwie porównać nasze mandaty, a potem powinniśmy współpracować, a nie dążyć do eliminacji innych kandydatów - podkreślił Jurek. - Apeluję o opamiętanie. Przypominam o konieczności współpracy i tylko mówię: taką drogą nie robimy niczego dobrego dla Polski. W tej chwili ci, którzy zniechęcają wyborców konserwatywnych do głosowania zgodnie z przekonaniami, którzy mówią: wybór jest zamknięty, tylko na dwóch, tak naprawdę otwierają drogę temu trzeciemu, to znaczy radykalnej lewicy i chcą utrwalić SLD na pozycjach rozstrzygających w polskiej polityce - mówił dziennikarzom Marek Jurek. Jak podkreślił walczy w kampanii właśnie o to, by to nie "radykalna lewica SLD" była po wyborach tak zwaną trzecią siłą na scenie politycznej obok PO i PiS. Apelował do swoich wyborców, by nie dali sobie wmówić, że ich głos nie znaczenia. - Naszą siłą jest nasza solidarność, nie dajmy się podzielić - apelował Jurek. Pytany na kogo przekaże swoje głosy, jeśli nie wejdzie do drugiej tury wyborów Marek Jurek powiedział, że zajmie swoje stanowisko i przedstawi pogląd w tej sprawie wyborcom, ale podkreślił, że żaden kandydat nie jest dysponentem swoich głosów. Mówił, że "łatwo zgadnąć" do którego kandydata jest mu bliżej. Podkreślił, że "nie odwołuję swojej przeszłości" i tego, co go łączy z ludźmi, z którymi pracował mimo, "że pojawiły się różnice przykre i zaskakujące". Jak zaznaczył, według badań CBOS ma poparcie 1 mln Polaków. Kandydaturę Marka Jurka popierał m.in. w sobotę w Białymstoku Ludwik Dorn. Mówił, że najbliższe wybory prezydenckie pokażą jakie siły polityczne będą się liczyć po tych wyborach i że jest to nawet ważniejsze od tego, kto będzie prezydentem. Według niego na scenie politycznej trwa już "konglomerat, holding: PO, PiS i SLD", a "w najbardziej istotnych sprawach karty rozdaje SLD".