Komorowski: Nie wierzę w nowego Kaczyńskiego
Kompletnie nie wierzę w przemianę Jarosława Kaczyńskiego, ale - paradoksalnie - wiążę z nią pewne nadzieje - mówił gość RMF FM Bronisław Komorowski.
Mówiąc o sytuacji polskich żołnierzy w Afganistanie marszałek Sejmu powiedział: - Na jesieni będziemy przekonywać NATO. Jeżeli nie będzie zgody, przedstawimy własny kalendarz wycofywania się z Afganistanu.
Gość Kontrwywiadu RMF FM zapowiedział też, że wieczorem będzie czekał na Jarosława Kaczyńskiego w Teatrze Polskim: - Odwagi, panie prezesie. Odwagi!
Konrad Piasecki: Panie marszałku, pojawi się pan dzisiaj wieczorem w Teatrze Polskim?
Bronisław Komorowski: - Nie wiem, czy w samym teatrze, bo stacja telewizyjna, która miała organizować debatę między mną a Jarosławem Kaczyńskim zrezygnowała ze względu na to, że pan Kaczyński się wycofał. Aczkolwiek pewnie gdybym ja się wycofał, to byłoby pewnie puste krzesło pokazywane i sprawa byłaby grzana przez parę tygodni. Ale chcemy zaznaczyć gotowość do debaty w tym właśnie miejscu.
Czyli co, będzie jakiś happening? Pan pójdzie, postawi puste krzesło dla Jarosława Kaczyńskiego?
- Zobaczymy, coś tam wymyślimy. Myśli o tym sztab, myśli w tej chwili. Jak wymyśli, to wykonamy.
Niepowodzenie debaty w cztery oczy przed pierwszą turą czyni ją niemożliwą również przed drugą turą?
-: Nie, aczkolwiek zmienia trochę klimat i relacje wzajemne, bo - proszę pamiętać - ja zaproponowałem Jarosławowi Kaczyńskiemu, że on ma prawo określenia warunków tej debaty. Ja nie domagałem się od niego debaty, bo uważałem, że - ze względu na sytuację osobistą - nie można naciskać. Ale kiedy szefowa sztabu Kaczyńskiego mnie wyzwała prawie że od tchórzy, że nie chcę debatować z Jarosławem Kaczyńskim... Okazało się, że to Jarosław Kaczyński i pan Napieralski nie przyszli na debatę wszystkich dziesięciu kandydatów na Uniwersytecie Warszawskim i nie przychodzi Jarosław Kaczyński na debatę w Teatrze Polskim. Ja byłem na debacie w telewizji publicznej, mimo że ona miała dziwną formułę: trzech szefów partii i marszałek Sejmu na przyprzążkę. Ale byłem.
Ale czterech kandydatów zarazem.
- Ale dziwna formuła, bo eliminująca innych, prawda?
No tak, ale między tymi czterema kandydatami tak naprawdę toczy się prawdziwa dyskusja, panie marszałku, nazwijmy to obaj.
- Bez przesady. Dlaczego Marka Jurka eliminować, dlaczego pana Leppera eliminować, dlaczego Andrzeja Olechowskiego eliminować?
Bo oni są bez szans.
- Takie same szanse ma pan premier Pawlak.
Ale jest przynajmniej wicepremierem.
- Ale, ale. Zawsze można znaleźć ale. To była dziwna formuła, ja ją przyjąłem. Byłem, natomiast Jarosława Kaczyńskiego rzeczywiście nie ma. On unika w tej chwili debaty, więc ja mogę głosem pani Kluzik-Rostkowskiej - tak, jak ona do mnie, wołała na całą Polskę - mogę wołać "odwagi, panie prezesie, odwagi!".
A dlaczego pan tak gorączkowo szuka sądowego zwarcia z Jarosławem Kaczyńskim?
- Nie, absolutnie. Wręcz odwrotnie.
Szuka pan. Gdyby pański sztab nie zauważył tej wypowiedzi o prywatyzacji szpitali, ona by przeminęła.
- Wręcz odwrotnie. Proponowałem panu Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego sztabowi załatwienie sprawy polubownie. Dlatego, że ja wolę powiedzieć proste słowo "przepraszam" niż się ciągać po sądach. Ale jeżeli nie wycofał się sztab i Jarosław Kaczyński ze swoich nieprawdziwych twierdzeń o tym, że ja jestem rzecznikiem prywatyzacji szpitali publicznych, to niestety nie ma innej drogi, tylko sąd.
A to jest próba sprowokowania i udowodnienia, że Kaczyński jest niezmienny?
- Nie.
Chciałby pan to udowodnić w tej kampanii?
- Nie, wręcz odwrotnie. Bo ja pokazałem równocześnie zarówno wypowiedzi pana Zbigniewa Religi z PiS-u wtedy, który mówił wprost, że się domaga prywatyzacji szpitali, jak i wypowiedź z maja Jarosława Kaczyńskiego, który chwali prywatyzację, chwali prywatne szpitale.
Ja pytam o niezmienność jego jako człowieka i polityka. O prywatyzacji szpitali mówiło wiele partii w Polsce, Platforma również, PiS również...
- No dobrze, ale nie można tego wykorzystywać jako maczugi w czasie kampanii wyborczej, jeżeli to jest maczuga fałszywych twierdzeń.
Co z tą wiarą w przemianę Jarosława Kaczyńskiego? Pan w nią wierzy?
- Pytanie jest, czy wyborcy w nią uwierzą. Ja w nią nie wierzę kompletnie. Ale wiążę z nią nadzieje, paradoksalnie. Bo mam nadzieję, że po wyborach pan Jarosław Kaczyński choć trochę będzie więźniem własnych zachowań i własnych słów z czasów kampanii. I bardzo bym chciał, żeby móc mu przypominać, że mówił inaczej, zachowywał się inaczej, że to zobowiązuje.
A co musiałby zrobić dzisiaj, żeby pan w tą przemianę uwierzył?
- Żeby jakimkolwiek dobrym czynem to potwierdził. Mógł np. przeprosić i się wycofać z fałszywych oskarżeń pod moim adresem. Mógł poprzeć pana Marka Belkę na prezesa NBP. Tak jak wydawało się, że sprawy idą w dobrą stronę bo, przyjął zaproszenie, co naprawdę jest rzeczą nietypową w warunkach polskich, moja propozycja uczestnictwa opozycji w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego. Jak mógł to zrobić, to szkoda, że na następne spotkanie już nie przyszedł. Nie poprał pana Marka Belki, tak samo nie wycofał się z fałszywych oskarżeń.
Panie marszałku, czy pana walka o prezydenturę to jest walka o dalsze istnienie koalicji PO- PSL?
- To na pewno jest dalsza walka o otworzenie perspektywy szybkiej modernizacji Polski, to na 100 procent.
A wierzy pan w to, że PSL po wygranej Jarosława Kaczyńskiego mógłby wejść z nimi w koalicję. Z nimi czyli z PiS-em?
- Wydaje mi się to bardzo trudne, albo wprost niemożliwe, ze względu na moje odczytanie nastrojów w PSL-u. PSL dobrze pamięta, że kiedyś o mało nie podzielił losu przystawek, bo PiS organizował rozłam w PSL-u. I skutecznie bo, cześć z kolegów z dawnego PSL-u jest związana z PiS-em: pan Wojciechowski, pan Podkański i inni. Więc, to w PSL-u koledzy pamiętają. Nie wierzę w tego rodzaju scenariusze, ale trzeba brać pod uwagę, jakieś też chwile emocji.
A wierzy pan w to, że PSL poprze Kaczyńskiego w drugiej turze?
- Nie, nie wierzę.
A Cimoszewicz poprze pana?
- Nie wiem, bardzo bym się z tego cieszył. Jesteśmy umówieni dzisiaj. Będziemy rozmawiali o polityce szeroko rozumianej. Jeżeli z tego wyszłoby poparcie, to oczywiście byłoby to dla mnie bardzo ważne poparcie. Jest to człowiek, pan Włodzimierz Cimoszewicz, autorytet dla środowisk centro-lewicowych a więc w walce o wyborców jest to bardzo ważny sygnał. Ale powiem więcej: to może być sygnał dalszej otwartości także na współdziałanie już po wyborach prezydenckich w szerokim układzie. Ja jestem zwolennikiem roli prezydenta jako czynnika budującego kładki polityczne między partiami.
Ale w szerokim układzie PO-SLD?
- Wie pan, ja zakładam, że prezydent powinien budować kładkę polityczną i do PiS-u i do SLD i oczywiście do każdego innego ugrupowania.
Ale byłby pan gotów być prezydentem, patronem układu Platformy z SLD? Rządowego układu?
- To dzisiaj nie stoi jako aktualna sprawa. Proponowałbym nie iść, aż tak daleko. Natomiast rolą prezydenta jest tworzenie klimatu umożliwiającego jak najszersze porozumienia np. w sprawach bezpieczeństwa. Dlatego w radzie Bezpieczeństwa Narodowego jest dzięki mojemu zaproszeniu i pan Jarosław Kaczyński i pan Grzegorz Napieralski.
Jeśli w październiku jako prezydent dostanie pan na biurko wniosek o przedłużenie misji w Afganistanie, podpisze go pan?
- Powiem, będzie dokładnie tak samo jak z Irakiem. Przed wyborami zapowiedzieliśmy, że wycofamy żołnierzy Polskich z Iraku. Wygraliśmy wybory i żołnierze polscy z Iraku zostali wycofani.
Ale czy wycofamy się jednostronnie?
- Ale niech pan posłucha. Ale to wcale nie znaczy, że należy z dnia na dzień rujnować plan wspólny NATO. Więc najpierw będziemy się starali przekonać na jesieni NATO, a jeżeli nie to ogłosimy polski kalendarz wycofywania żołnierzy tak jak zrobił to prezydent Obama.
Ale wyobraża pan sobie taki scenariusz, że NATO zostaje w Afganistanie a my się z niego wycofujemy?
- Oczywiście, że tak. Tak jak zostali Amerykanie w Iraku a myśmy się wycofali. Ale nie można tego zrobić z czwartku na piątek, tylko to musi być proces, który wymaga także potwierdzania naszej wiarygodności.
Jeszcze nie dawno pan pisał w naszej ankiecie: wycofamy polskie wojska z Afganistanu, kiedy NATO podejmie taką decyzję.
- Dlatego chcemy na jesieni wpłynąć na decyzję NATO.
Ale mówi pan, że nawet bez decyzji NATO to zrobimy.
- Oczywiście, jeżeli się nie uda to trudno.
Szybko pan zmienił zdanie.
- Nie, tu nie ma żadnej zmiany zdania.
Bronisław Komorowski, dziękuje bardzo.
- Niech pan zwróci uwagę, że i Obama to samo mówił.
No, wszyscy politycy zmieniają zdanie.
- Nie, nie , nie. Nie zmienił zdania. Wybory wszystko zmieniły. Jeżeli pan chce, żeby wycofać żołnierzy polskich z Afganistanu, niech pan na mnie zagłosuje to się pan przekona.
A ja nie wiem, zastanawiam się. Zastanowię się nad tym.
- Chyba, że pan nie chce wycofać polskich żołnierzy z Afganistanu.
Uważam, że lepiej być w tej sprawie z NATO niż samotnym.