Jarosław Kaczyński: Mam takie marzenie, by zostać senatorem z Elbląga
Jarosław Kaczyński nie wybiera się na polityczną emeryturę, a w rozmowie z Interią zdradził, że po upływie kolejnej kadencji Sejmu znów może powalczyć o parlamentarny mandat. - Mam takie marzenie, choć raczej całkowicie abstrakcyjne, by zostać senatorem i to z Elbląga - oznajmił prezes PiS w rozmowie z Marcinem Fijołkiem.

Jarosław Kaczyński miesiąc temu skończył 73 lata, ale nie zamierza rezygnować z działalności politycznej. Ustąpił co prawda z funkcji wicepremiera odpowiedzialnego za bezpieczeństwo, ale tylko dlatego, że w całości chce się poświęcić obowiązkom partyjnym. Kaczyński stawia sobie nowe zadanie - obudzić partię, by w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych po raz trzeci z rzędu sięgnąć po władzę.
- Obudziliśmy się. Jeździmy po okręgach, powiatach - to jeszcze nie jest pełne tempo, jakiego oczekuję, ale powoli się rozkręcamy - przyznaje w wywiadzie dla Interii.
W rozmowie z Marcinem Fijołkiem zdradza też, jakie ma plany na najbliższy czas. Czy wciąż będzie zajmować się polityką?
- Jeżeli zostanę wybrany do Sejmu, to przynajmniej do 2027 roku - gdy będę miał 78 lat - w Sejmie będę. Czy jeszcze dłużej? Nie sądzę - mówi. - Przyznam panu, że mam takie marzenie, choć raczej całkowicie abstrakcyjne, by zostać senatorem i to z Elbląga - dodaje.
Marzenie jest nieprzypadkowe. To właśnie z okręgu elbląskiego Kaczyński kandydował w pierwszych wyborach do Senatu w 1989 roku. Udało się, bo Kaczyński otrzymał mandat i zasiadał w izbie wyższej I kadencji w latach 1989-1991. Jak przyznaje, bardzo polubił to miasto i marzy, by historia zatoczyła koło. Jest jednak pewien problem.
- Bardzo się przywiązałem do tego miejsca - chciałbym tam po prostu przyjeżdżać jako senator. Ale tam demokracja jest bezwzględna: naszych tam nie wybierają, tam wygrywają inni, więc to chyba marzenie ściętej głowy - podkreśla.
Jeśli jednak Kaczyński z czasem zdecyduje się na emeryturę, również ma na nią pomysł.
- Chciałbym nadrobić wiele książek, których nie przeczytałem w ciągu tych trzech ostatnich dekad. Mam tutaj ogromne braki. A czy będę miał zdrowie, żeby napisać pamiętniki? Bóg zdecyduje. Wie pan, istnieje takie zjawisko w psychologii jak sztywnienie pamięci. Kiedy pisałem wspomnienia z czasów Porozumienia Centrum, to po prostu trochę później wychodziłem do pracy i pisałem z głowy. Dziś pewnie nie dałbym rady zrobić tego samego bez materiałów i przypomnień, jeśli chodzi o PiS. Ale naprawdę, bardzo chętnie oderwałbym się od tego życia, które dziś prowadzę - przekonuje.