Incydent na drodze. Poseł PiS zrzeknie się immunitetu
Poseł PiS Krzysztof Lipiec, który w nocy z czwartku na piątek prowadząc samochód przekroczył o 45 km/h dozwoloną prędkość i nie zatrzymał się od razu do kontroli, zapowiedział, że zrzeknie się immunitetu. Przepraszał też za popełnienie wykroczenia.

Komentując ten incydent marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała dziennikarzom w piątek, że "na pewno to było zachowanie niedopuszczalne i skandaliczne". Przyznała jednocześnie, że w tej chwili za mało wie o tej sprawie.
"Na pewno poseł powinien się zatrzymać (na żądanie policji) i wyjaśnić. Wprowadziliśmy ustawę, że poseł będzie mógł przyjąć mandat w każdej chwili, to prawo jeszcze obecnie nie obowiązuje, ale taka zasada jest. Jeżeli się złamało przepisy ruchu drogowego i policja zatrzymuje, to trzeba stanąć i sprawę wyjaśnić, a potem poddać się weryfikacji, złożyć immunitet i poddać się karze, a nie uciekać" - powiedziała marszałek Sejmu.
Pytana, czy poseł może nie przyznać się policjantowi, że jest parlamentarzystą, Kidawa-Błońska powiedziała: "Nie można nie informować, jesteśmy posłami i powinniśmy być z tego dumni i w każdej sytuacji o tym mówić, a nie ukrywać ten fakt przed policją".
W nocy z czwartku na piątek na terenie miejscowości Grzędy k. Warszawy policja próbowała zatrzymać do kontroli kierowcę samochodu osobowego, który o 45 km/h przekroczył dozwoloną prędkość. W pierwszej chwili auto - jak się okazało, prowadzone przez posła - nie zatrzymało się do kontroli. Według informacji radia ZET kierowca zjechał na pobocze dopiero w miejscowości Wola Mrokowska; pasażerami samochodu prowadzonego przez Lipca byli dwaj parlamentarzyści PiS.
Na tej drodze obowiązuje ograniczenie prędkości do 70 km/h, a według pomiaru auto jechało 115 km/h. Grozi za to 8 punktów karnych oraz mandat w wysokości 300-400 złotych - poinformowała w piątek PAP komisarz Anna Kędzierzawska z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Poseł okazał legitymację i policja odstąpiła od działań. Funkcjonariusze skierują do Komendy Głównej Policji, a ta do marszałka Sejmu pismo o uchylenie mu immunitetu - dodała.
Poseł PiS tłumaczył dziennikarzom, że nie zauważył jadącego za nim radiowozu na sygnale. Jak mówił, radiowóz poruszał się "nie do końca prawidłowo, to był tylko sygnał świetlny" - dodał. Podkreślił, że zatrzymał się i wyjaśniał sprawę z policjantami. Policja zapewnia, że kontrola była prowadzona w taki sposób, żeby policjanci byli widoczni.
"Jest procedura prawem opisana i tej procedurze się poddam. Z chwilą, gdy przyjdzie wniosek o uchylenie immunitetu, zrzeknę się go. Skierowany zostanie wniosek do sądu o ukaranie mnie grzywną i tyle" - powiedział Lipiec. Zaznaczył, że podda się procedurze karnej za nieprzestrzeganie ograniczenia prędkości.
Pytany, czy może warto byłoby od razu zapłacić mandat, odparł: "Nie warto było, ponieważ ja jestem zobowiązany jako osoba, którą państwo chroni immunitetem, informować tego typu organy, że jestem tym immunitetem chroniony i policjanci wiedzą, jakie czynności wykonywać".
"Przepraszam za to, że popełniłem to wykroczenie, bo w jakimś sensie zawiodłem swoich wyborców. Ale ta cała sytuacja również pokazuje, jaki jest bałagan w polskim prawie" - dodał.
"Rozumiem, że posłowie są osobami publicznymi, więc z tego względu procedura wobec nich jest bardziej ostra. Tu nie mamy żadnej nadzwyczajnej sytuacji. Każdy może popełnić wykroczenie w sytuacji takiej, w jakich to było okolicznościach, droga pusta" - dodał. Dopytywany, gdzie się śpieszył, odparł: "Do Warszawy. Na obrady".
Później dziennikarze pytali o to, co się zdarzyło, posła PiS Jarosława Zielińskiego, który jechał z Lipcem jako pasażer. Poseł powiedział, że nie umie powiedzieć, co się wtedy stało, bo spał. "To nie jest tak, że wspólnie, we trzech, kierowaliśmy samochodem; kierowca jest jeden" - mówił. Dlatego - powiedział Zieliński - nie umie powiedzieć, czy policja sygnalizowała chęć zatrzymywania kierowcy, czy nie.
Zieliński podkreślił, że ani on, ani żaden z jadących z nim posłów PiS - już po zatrzymaniu, podczas rozmowy z policją, nie "próbował się osłonić immunitetem". "Oczywiście w czasie rozmowy okazało się kim jesteśmy, ale to naturalne" - mówił poseł PiS.
Rzeczniczka PiS Elżbieta Witek powiedziała, że w komisji regulaminowej mnóstwo jest wniosków o uchylenie immunitetów w związku z wykroczeniami drogowymi posłów. "Jako partia sprawdzimy, to jest informacja dla nas nowa, która dopiero wpłynęła" - mówiła. Dodała, że jeżeli poseł Lipiec przekroczył prędkość, to "oczywiście będzie odpowiadał tak jak każdy inny i z pewnością od prokuratora wpłynie sprawa do komisji regulaminowej".
Zgodnie z nowymi przepisami, prawo jazdy traci się za przekroczenie w terenie zabudowanym dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h oraz za zbyt dużą liczbę przewożonych w aucie osób. W praktyce policjant w czasie kontroli drogowej, po stwierdzeniu np. przekroczenia prędkości, zatrzymuje kierowcy prawo jazdy i przesyła je do właściwego starosty, który - wydając decyzję administracyjną - formalnie zatrzyma dokument.
Za pierwszym razem zatrzymanie prawa jazdy następuje na 3 miesiące. Jeśli mimo to kierowca dalej będzie prowadzić auto bez uprawnień i zostanie zatrzymany, ten okres przedłuży się do sześciu miesięcy; kolejna "wpadka" bez prawa jazdy zakończy się cofnięciem uprawnień i koniecznością ponownego zdawania egzaminu.
Na początku lipca Sejm uchwalił przepisy, według których przyjęcie mandatu karnego albo uiszczenie grzywny za wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji przez prokuratora, posła, senatora, RPD, GIODO lub szefa IPN automatycznie stanowić będzie oświadczenie o wyrażeniu przez niego zgody na pociągnięcie go do odpowiedzialności w tej formie. Oznacza to, że osoby te będą mogły zapłacić mandat drogowy w momencie zatrzymania przez służby drogowe.
Obecnie jest tak, że zgodę na to musi najpierw wyrazić: w przypadku posła, RPD, GIODO i szefa IPN - Sejm, w przypadku senatora - Senat, a jeśli chodzi o prokuratora (również prokuratora generalnego) - sąd dyscyplinarny.