Jarosław Gowin nie ma ostatnio powodów do zadowolenia ze współpracy z obozem Jarosława Kaczyńskiego. Dowodów nie trzeba daleko szukać: gdy Ryszard Terlecki z PiS ogłosił, że Krystyna Pawłowicz, Stanisław Piotrowicz i Elżbieta Chojna-Duch zostali kandydatami partii rządzącej do Trybunału Konstytucyjnego, politycy Porozumienia nawet nie kryli się ze swoim zdziwieniem. - PiS zgłosiło te kandydatury, one nie były uzgadniane z Porozumieniem - powiedział Gowin na antenie radiowej Jedynki. Nie obyło się nawet bez krytyki. - Nie jestem entuzjastą, mówiąc szczerze, tych kandydatur - w Polsat News powiedział z kolei Marcin Ociepa, wiceprezes Porozumienia. Jak ustaliliśmy, politycy z obozu Jarosława Gowina idą za ciosem. Tym bardziej, że 11 listopada kończy się umowa koalicyjna Porozumienia z PiS. O tym, jak ma wyglądać kolejna, władze partii zdecydują podczas zebrania zarządu w sobotę. - Podejmiemy uchwały zobowiązujące Jarosława Gowina do podjęcia pewnych ruchów. Powinny tam się znaleźć uregulowania, na których zależy nam, a nie naszym koalicjantom - przekazał Interii jeden z polityków Porozumienia. Jak powiedział, chodzi m.in. o nazwiska nowych kandydatów na sędziów TK. A co jeśli PiS nie zgodzi się na warunki Jarosława Gowina? - dopytujemy. - Wiadomo, że trzeba mieć plan B, ale to druga strona powinna się nad nim bardziej głowić, niż my. Nasze warunki nie są na tyle wygórowane, żeby rozsądny negocjator mógł rozważać ich odrzucenie - przekazał nam bliski współpracownik wicepremiera. Jakub Szczepański