O szczegółach prezydenckiej wizyty we Lwowie w Interii pisaliśmy w czwartek. - Pod Katedrą Lwowską zaczęli się zbierać mieszkańcy, bo zobaczyli kolumnę samochodów i ktoś po prostu rozpuścił informację, że "Duda jest w mieście". Byli wszędzie, bardzo żywiołowo reagowali na prezydenta. Czekali półtorej, jeśli nie dwie godziny, aż wyjdzie - zdradził nam Jakub Kumoch, do niedawna szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej. Jak udało nam się ustalić, osobista popularność prezydenta to nie wszystko. Kiedy Andrzej Duda razem z Wołodymirem Zełeńskim odwiedzali Cmentarz Orląt Lwowskich, z nekropolii zniknęły czerwono-czarne flagi. Chociaż mówi się, że charakterystyczne barwy symbolizują walkę Ukraińców o niepodległość, a ich historia sięga nawet Kozaków i XVII w., w Polsce są jednoznacznie kojarzone z Ukraińską Powstańczą Armią (UPA) i ludobójstwem na Wołyniu. Prezydent obiecał Co oznacza dla nas symboliczne usunięcie flag? Czy to początek zmiany polityki historycznej Ukrainy? - Wielokrotnie mówiłem o tym, że dzięki aktywności prezydenta wykonano wiele małych kroków w kierunku prawdy historycznej i zgody między narodami - uważa Paweł Szrot. - Wydarzenia na Cmentarzu Orląt we Lwowie nie mogą być nazwane żadnym małym krokiem. To duży, bardzo istotny krok, za którym powinny iść następne - dodaje prezydencki minister. Inaczej do sytuacji odnosi się ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Duchowny walczący o prawdę dotyczącą ukraińskiego ludobójstwa na Kresach Wschodnich wspomina o zobowiązaniach, które Andrzej Duda wziął na siebie jeszcze jako kandydat na prezydenta. - W 2015 r., między pierwszą a drugą turą prezydenckiej kampanii wyborczej oficjalnie wręczałem ówczesnemu kandydatowi Andrzejowi Dudzie list od rodzin ofiar ludobójstwa na Kresach. Wyrażono w nim wiele próśb, m.in. o wizytę oraz odwiedziny na Cmentarzu Orląt Lwowskich - wspomina Isakowicz-Zaleski. - Dobrze, że po ośmiu latach Andrzej Duda zdobył się na odwagę i pojechał do Lwowa - zaznacza. Uważa jednak, że wiele innych spraw pozostało nierozwiązanych. Żal lwowskich Polaków W rozmowie z Interią duchowny przyznaje, że cieszy go "nawet tak drobny gest" jak usunięcie czerwono-czarnych flag podczas wizyty polskiego prezydenta. Jak mówi, polscy politycy powinni być bardziej stanowczy w relacjach z Ukraińcami. Tym bardziej, że nie usankcjonowano kwestii pochówku polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa. - Flagi to drobny element, ale najważniejsze jest to, żeby pochować pomordowanych przez UPA. To dotyczy 90 proc. ofiar - podnosi duchowny. - Najważniejszy jest oficjalny zakaz pochowania ofiar ludobójstwa UPA. Tego prezydent nie przełamał i wiele rodzin ma o to do dziś żal do głowy państwa. Uważają, że zmarnował osiem lat - usłyszeliśmy od Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. W opinii księdza Andrzej Duda powinien spotkać się z rodzinami Polaków pomordowanych podczas rzezi zorganizowanej przez Ukraińców. - W tym roku będzie 80. rocznica Krwawej niedzieli (11 lipca 1943 r., kiedy UPA zaatakowała 99 miejscowości - red.) na Wołyniu. Może dojdzie do przełomu? Wierzę w to, ale potrzeba aktywności prezydenta. Ukraina powinna zdecydowanie odciąć się od ideologii banderowskiej, która była antypolska, antysemicka i proniemiecka - powiedział nam duchowny. Szrot: Niejednoznaczny problem Szef gabinetu prezydenta potwierdza, że podczas wizyty Andrzeja Dudy na Cmentarzu Orląt we Lwowie nie było widać flag kojarzonych ze Stepanem Banderą. Co mówi o Ukraińcu kojarzonym z wymordowaniem tysięcy Polaków w latach 1943-1944? - Pamiętajmy, że kiedy UPA dokonywała mordów na Wołyniu, Stepan Bandera siedział w obozie hitlerowskim - podnosi Paweł Szrot. - Z drugiej strony, w dość luksusowej celi. Nigdy nie potępił zbrodni i tworzył podstawy ideologii, która do niej zmierzała. Cały ten problem jest więc niejednoznaczny - dodaje minister. Kiedy pytamy polityka o możliwy przełom podczas 80. rocznicy Krwawej niedzieli oraz działania Andrzeja Dudy w sprawie Rzezi Wołyńskiej, odpowiada: - Prezydent zawsze mówił o tym jednoznacznie, że Ukraina nie powinna budować swojej tożsamości na tradycji Stepana Bandery i UPA. Niestety, to tradycja zbrodni - słyszymy. Paweł Szrot zauważa również, że ukraińska masakra na Kresach Wschodnich może zostać "bardzo łatwo wykorzystana" przeciwko Ukrainie przez rosyjską propagandę. - Ukraińcy mają dosyć bohaterów, żeby się na nich powoływać. Również tych biorących udział w trwającej jeszcze wojnie - uważa prezydencki minister. Jakub Szczepański