Dyrektor zarabia krocie i jeździ po świecie
Andrzej Śmietanko stworzył w Elewarrze "system przynoszący mu gigantyczne pieniądze", donosi dzisiejsza "Rzeczpospolita" w artykule "Dostał jak za zboże".
Czy uważasz, że w spółce skarbu państwa członkowie zarządu powinni tyle zarabiać?
Polityk PSL-u blisko związany z odwołanym wczoraj w wyniku afery taśmowej ministrem rolnictwa Markiem Sawickim mógł zarabiać rocznie ponad 800 tysięcy złotych, czyli aż sześć razy więcej niż przewiduje ustawa kominowa.
Jako dyrektor generalny Elewarru dostawał 32 tys. miesięcznej pensji, a za zasiadanie w radach nadzorczych spółek podległych: Towarowym Domie Maklerskim "Artrans" w Łodzi i Zamojskich Zakładach Zbożowych w Zamościu pobierał 14 tys. miesięcznie. Według nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej" z premii dodatkowo otrzymał w zeszłym roku 160 tys. złotych.
To głównie Śmietanko jeździł też na osławione przez nagranie Waldemara Łukasika delegacje. Spółka zarabiająca na przechowywaniu państwowych rezerw surowca wysłała go m. in. do Arabii Saudyjskiej, Brazylii, Chin, Kanady i USA.
"Rzeczpospolita" dokładnie opisuje, jakie sprytne sztuczki stosowano w Elewarrze, by ominąć ustawę ograniczającą zarobki kadry spółek skarbu państwa.
Premier Donald Tusk zapowiedział dziś kontrolę w spółce. Zapowiada też zmianę sposobu nominacji prezesów spółek państwowych tak, żeby w przyszłości utrudnić omijanie przepisów ustawy kominowej.
Sprawa zamieszania wokół Agencji Rynku Rolnego interesuje się również Komisja Europejska.
W 2007 roku na stanowisko prezesa spółki należącej do ARR i skarbu państwa powołał go bez konkursu minister rolnictwa Marek Sawicki. Wcześniej Śmietanko był m. in. Ministrem rolnictwa w rządzie Waldemara Pawlaka.
ML